Śmierć języka jest zawsze przypomnieniem o kruchości ludzkiego losu. Gdy na początku lutego umarła ostatnia osoba mówiąca językiem bo, wraz z nią do grobu poszedł świat jej plemienia żyjącego na Wyspach Andamańskich od 65 tysięcy lat. Stara kobieta umierała w najgorszym rodzaju samotności – bez szansy na rozmowę z choćby jedną osobą, która rozumie jej język. Naturalnym odruchem wobec takiej śmierci jest współczucie i bunt. Nie chcemy, by języki umierały, bo ich śmierć jest jeszcze jednym smutnym dowodem naszej bezradności wobec naturalnej kolei rzeczy.
Z takiej ogólnie słusznej i, niestety, banalnej refleksji nie wynika oczywiście nic dla kolei rzeczy. Języki wymierają dziś w tempie jeden na dwa tygodnie, globalizacja przyspiesza ten proces i zapewne wkrótce będziemy żałować kolejnego języka, kolejnego plemienia, kolejnego świata. Pytanie, czego żałujemy i dlaczego żałujemy.
Języki wymierają z różnych powodów. Niekiedy ich śmierć jest przejawem politycznego triumfu, czasem konformizmu pokonanych. Na przykład Irlandczycy poddali się anglicyzacji, Walijczycy – nie, choć największa literatura obu krajów pisana była po angielsku; Polacy nie poddali się ani rusyfikacji, ani germanizacji; Anglicy – ofiary okrutnej kolonizacji po podboju normandzkim – sami stworzyli imperium, a dominacja ich języka nad francuskim jest do dziś wspaniałą „zemstą za Hastings”.
Jednak nie zawsze śmierć języka jest dowodem klęski czy słabości człowieka. Czasem jest wręcz przeciwnie: zamieranie języka może być ilustracją rozwoju społeczności, wynikiem otwarcia na świat, mieszania się kultur, pokonywania izolacji, wzrostu poziomu materialnego. Śmierć języka jest wówczas dowodem postępu człowieka, jego chęci polepszenia własnego bytu. Języki uniwersalne – kiedyś francuski i arabski, dziś angielski, jutro być może chiński – zdobywają świat, bo posługiwanie się nimi daje ludziom szansę na lepsze życie. Niestety wielu ludzi na Zachodzie nie zauważa pozytywnych aspektów tej zmiany, a fakt, że jakieś indiańskie dziecko uczy się w dżungli hiszpańskiego, a nie swojego języka plemiennego, budzi w wielu z nas przerażenie i opór. Jednak to przerażenie nie ma wiele wspólnego z troską o byt ludzi posługujących się egzotycznymi językami, wynika raczej z opacznego rozumienia zagrożeń związanych z rozwojem społeczeństw.
?