[b]Dlaczego jest pani przeciw ustawie parytetowej?[/b]
Wszystkie ekspertyzy prawne robione teraz mówią, że parytety ustawowe są sprzeczne z konstytucją. Niezgodny z nią był zarówno projekt mojej koleżanki klubowej, pani Kozłowskiej-Rajewicz, jak i Kongresu Kobiet Polskich.
[b]Są ekspertyzy prawników, że parytety są zgodne z konstytucją.[/b]
No tak, organizatorki kongresu zamówiły sobie ekspertyzy u panów zaangażowanych w projekt, a więc chyba mało obiektywnych w tej sprawie. Ja opieram się na opiniach z Biura Analiz Sejmowych prof. Szmyta z Gdańska i prof. Skotnickiego z Łodzi oraz zamówionej przeze mnie ekspertyzie Leszka Boska. Znane są też wcześniejsze opinie prof. Bisztygi z Katowic, prof. Banaszaka z Wrocławia czy prof. Garlickiego, byłego członka Trybunału Konstytucyjnego. One są miażdżące i mówią, że wszelkie kwoty czy parytet są niezgodne z konstytucją. Wymieniam te wszystkie nazwiska, by pokazać, że ten pogląd popierają bardzo różne środowiska prawnicze i nie jest to tylko moja opinia.
[b]Może pozwólmy zdecydować o tym Trybunałowi Konstytucyjnemu.[/b]
Jest wyrok Trybunału w sprawie przyjmowania na studia medyczne kobiet i mężczyzn, jednoznacznie zakazujący sztucznych kwot dla płci.
[b]Prawniczki z Kongresu Kobiet o tym nie wiedzą?[/b]
Podejrzewam, że wiedzą, ale względy ideologiczne zadecydowały, że złożyły ten projekt do Sejmu. Te panie składały już podobne projekty w 1998 i w 2003 roku i oba zebrały bardzo negatywne opinie prawne. Padły w Sejmie w pierwszym czytaniu.
Ustawa parytetowa ma też inną wadę. Otóż jest ona pisana z pozycji pań z wielkich miast. Tam, gdzie obowiązuje ordynacja większościowa, czyli na wsiach i w miastach do 20 tysięcy mieszkańców, oczywiście żadnych parytetów nie będzie. A to właśnie tam kobietom przydałoby się największe wsparcie, by przeszły z poziomu sołectw do rad gmin i wyżej.
[b]Panie z Warszawy napisały ustawę dla siebie?[/b]
Tylko one mogłyby na niej zyskać.
[b]Ale przecież nie względy prawne decydują o pani niechęci do parytetów.[/b]
Ja jestem zwolenniczką promowania kobiet w polityce i jeśli kobiety mają talent polityczny oraz chcą się zaangażować, to trzeba im pomóc.
[b]Jak mają talent, to po co im pomagać?[/b]
Bo brak im odwagi, często nie potrafią odnaleźć się w tej agresywnej autopromocji i uważam, że należy pomóc im wygrywać. Ale jestem zwolenniczką działań sprawdzonych w Unii Europejskiej.
[b]Jak parytet.[/b]
Parytet lub kwota jest raptem w ustawodawstwie pięciu krajów Unii! Te rozwiązania prócz Hiszpanii i Portugalii, gdzie rzeczywiście zmieniły one sytuację kobiet, stosuje jeszcze Słowenia, Belgia i Francja. I to właśnie we Francji, gdzie partie muszą płacić ogromne kary za brak parytetu, w parlamencie jest raptem 18 procent kobiet, czyli mniej niż w krajach bez takich przepisów! W Polsce jest to ponad 20 procent.
[b]Może kobiety dostają gorsze miejsca?[/b]
A skąd! We Francji jest metoda suwakowa, czyli kobiety i mężczyźni umieszczani są na przemian. Jak widać, parytet nie zmienia rzeczywistości. Zresztą, wie pan, gdzie jest najwięcej kobiet w parlamencie?
[b]Nie mam pojęcia.[/b]
W Ruandzie! Tam ścisły parytet wpisany jest do konstytucji, ale jak wygląda tam pozycja kobiety, wszyscy wiemy.
[b]Wróćmy do Europy. Francuzki mimo parytetu chętniej głosują na mężczyzn. Dlaczego?[/b]
Bo głosujemy na ludzi, których uznajemy za kompetentnych, godnych naszego uznania, z którymi się zgadzamy, a nie głosujemy według kryterium płci. Na Słowenii obowiązuje kwota 33 procent dla kobiet, a w parlamencie jest ich 14 procent!
[b]Może to pierwszy krok i się zmieni?[/b]
W 2001 roku kwotę wprowadziła cała koalicja SLD, ale niewiele to dało i się z tego wycofali.
[b]Najwięcej kobiet wprowadziła wtedy bez parytetu LPR.[/b]
Wszyscy się powołują na rozwiązania skandynawskie, gdzie jest najwięcej kobiet w polityce, gdzie w parlamentach zasiada 40 procent kobiet, co jest jednym z najwyższych wskaźników na świecie, ale przecież tam nie ma ustaw parytetowych, tylko pewne zasady obowiązują w samych partiach. Tam uczy się je liderowania, wygrywania…
[b]Dlaczego kobiety nie wchodzą do polityki?[/b]
Praca. Zwłaszcza młodym kobietom przeszkadzają obowiązki – prócz pracy zawodowej mają na głowie dom, ponieważ zwykle mężczyźni bardzo słabo angażują się w sprawy rodzinne. Poza tym, nie oszukujmy się, każde wybory to wydatek i kobiety w takich wypadkach mówią: „5 tysięcy na kampanię? Ja muszę nową pralkę kupić”. Mężczyzna częściej w takich sytuacjach kalkuluje: „Teraz wydam 5 tysięcy, ale jak wejdę do Sejmu, to sobie w miesiąc odbiję i jeszcze na pralkę zostanie”.
[b]Zostawmy politykę. Homoseksualiści są w Polsce dyskryminowani?[/b]
Bywa, że są, i jeśli tylko ktoś taki przypadek zgłosi, to zawsze podejmuję interwencję. Każdy ma prawo uważać, że spotykają go różne niemiłe sytuacje ze względu na jego inność, ale nie trafiają do mnie przypadki dyskryminowania homoseksualistów na przykład w miejscach pracy.
[b]Jak przyjęłaby pani pomysł tropienia ewentualnych homoseksualistów?[/b]
Zapytałabym, czy taki tropiciel nie ma kłopotów ze zdrowiem (śmiech). Bo niby w jakim celu ktoś miałby wyszukiwać osoby o skłonnościach homoseksualnych?
[b]Pani kolegę klubowego, Janusza Palikota, interesują pośladki Zbigniewa Ziobry i gotów jest zapłacić za dowody na homoseksualizm liderów PiS.[/b]
To bardzo źle świadczy o pośle Palikocie.
[b]Może powinna się pani zainteresować jego stanem zdrowia?[/b]
Nie zajmuję się stanem zdrowia posła Palikota, ale wiemy, że on dość często coś rzuca w świat, a potem musi po pięć razy przepraszać. To specyfika posła Palikota. Ten typ tak ma.
[b]Nie tylko ten. Swego czasu Kazimierz Kutz zajmował się w felietonie domniemanym romansem Kaczyńskiego i Ziobry.[/b]
Cóż, ludzie plotkują i plotkować będą, ale poszukiwanie tego typu informacji nie powinno mieć miejsca i Kazimierz Kutz nie powinien się tym zajmować.
[b]Często homoseksualiści proszą panią o interwencję?[/b]
Dość rzadko, częstsze są przypadki molestowania seksualnego kobiet w pracy.
[b]Rzecznik praw obywatelskich zastanawia się, czy homoseksualiści nie powinni mieć prawa do zawierania związków partnerskich.[/b]
To jest kwestia politycznego wyboru i trzeba by znaleźć taką większość, która by te przepisy uchwaliła. Tu nie ma dyskryminacji homoseksualistów, bo heteroseksualiści też nie mogą zawierać związków partnerskich.
[b]Mogą zawierać małżeństwa.[/b]
Które konstytucja określa jako związek kobiety i mężczyzny, a nie żadnej innej formy relacji międzyludzkich! Więc kiedy pan mnie pyta, czy aby homoseksualiści nie są tu dyskryminowani, to patrząc na przepisy, muszę jasno odpowiedzieć – nie, nie są.
[b]A pani osobisty pogląd w tej sprawie?[/b]
Dlaczego namawia mnie pan do wdawania się w bitwy w sprawach, które do mnie nie należą?
[b]Posłanka Radziszewska może stanąć przed koniecznością głosowania nad ustawą o związkach partnerskich.[/b]
Najpierw musiałabym sprawdzić, czy taka ustawa daje te same prawa parom homo- i heteroseksualnym.
[b]Przyjmijmy, że tak. Co wtedy?[/b]
To się będę zastanawiać.
[b]A dziś nie ma pani poglądu? Nie wierzę.[/b]
Oczywiście, że mam. Dwa lata temu chętnie odpowiedziałabym panu na to pytanie, ale dziś, w roli pełnomocnika rządu, urzędnika…
[b]Jest pani politykiem, nie urzędnikiem.[/b]
Jestem też etatowym pracownikiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
[b]Donald Tusk też jest tu na etacie i co, przestał być politykiem? Skądinąd to by tłumaczyło, dlaczego nie kandyduje.[/b]
Nie chcę wdawać się w dywagacje nad związkami partnerskimi, bo one nie leżą w zakresie moich kompetencji.
[b]Tarcza rakietowa i prawo budowlane też nie, a jednak jako poseł głosuje pani nad nimi.[/b]
I będę głosowała nadal, ale nikt mnie o to nie pyta.
[b]To pytam nie o tarczę, ale o związki partnerskie dla homoseksualistów.[/b]
Dziś w Sejmie nikt takich pomysłów nie zgłasza, nie ma przestrzeni dla takich projektów.
[b]Nie pytam pani o przestrzeń, tylko o poglądy![/b]
Takie przepychanki słowne nic nie przyniosą, służyłyby wyłącznie moim przeciwnikom, bo oni tylko na to czekają. I wtedy niczym innym bym się nie zajmowała, tylko bitwą albo z jednym środowiskiem, albo z drugim. Zresztą pan zna moje poglądy nie od dziś, a zatem, panie redaktorze, mądrej głowie dość dwie słowie...
[b]Znam pani poglądy i wiem, że głosowałaby pani przeciw. [/b]
(śmiech) To pańskie słowa.
[b]Którym pani nie zaprzecza, ale zostawmy to. Homoseksualiści powinni mieć prawo do adopcji?[/b]
Nie sądzę i nie uważam, że jego brak jest przejawem dyskryminacji, bo to nie kwestia ideologii, tylko troski o rozwój dziecka.
A dziecko powinno mieć w domu prawidłowy, dobry wzorzec funkcjonowania w dorosłości. Ale nie zamierzam homoseksualistom odbierać dzieci, jeśli już je mają.
Skoro już przy dzieciach jesteśmy, to dla mnie ważniejsze niż rozważanie o dopuszczalności adopcji dla par homoseksualnych jest, by wreszcie weszła w życie ustawa likwidująca państwowe domy dziecka i oddająca dzieci pod opiekę zastępczą, jeśli nie mogą wychowywać się w swoich rodzinach biologicznych.
[b]Zmieńmy temat. Strzela pani do zwierząt?[/b]
Jestem myśliwym.
[b]A kiedy ostatnio coś pani zabiła?[/b]
Dawno nie byłam na polowaniu, już nawet nie mam czasu na zebrania mojego koła. Z myślistwa pozostały mi jedynie wspomnienia z miłych imprez, ze śpiewami.
[b]Przypominam, że to też nie należy do pani obowiązków...[/b]
To moje życie prywatne, ale mogę odpowiedzieć.
[b]Ostrożnie, Mirosław Sekuła już uchyliłby to pytanie.[/b]
(śmiech) Znajomi myśliwi śmieją się, że jedyne, co ustrzeliłam, to poselstwo.
[b]I posada ministra. Żadnych łosi, rysiów, orłów bielików?[/b]
Łosi u nas nie ma, do zwierząt chronionych nie strzelam. Same dziki, zwierzyna płowa, czyli jelenie, sarny, zające…
[b]W sumie to dość paskudne tak strzelać do zwierząt.[/b]
A jak doprowadziłby pan do regulacji populacji, selekcji zwierząt?
[b]Zwiększając ich świadomość seksualną i promując antykoncepcję.[/b]
(śmiech) Największym trofeum myśliwskim jest świadomość ustrzelenia zwierzęcia chorego.
[b]Ale takiego nie można potem zjeść.[/b]
Można, są różne choroby. Zdarzają się przypadki sadystów, którzy trafiają do myślistwa, albo pseudomyśliwych, którzy polują na psy, ale to margines. Wie pan, myślistwo to także element konfrontacji z dzikim zwierzęciem.
[b]Co za konfrontacja? Szanse byłyby równe, gdyby ono też było uzbrojone.[/b]
To byłoby dość trudne.
[b]W takim razie niech pani ruszy na dzika z gołymi rękami.[/b]
Wtedy selekcja byłaby odwrotna.
[b]Ale przynajmniej byłoby sprawiedliwie. Pani mąż poluje?[/b]
Nie.
[b]Normalny człowiek. Na Manifę pani nie chodzi, bo się nie składa, a na Paradę Równości, bo nie może pani trafić?[/b]
Na Paradę Równości nie chodziłam, nie chodzę i nie pójdę. To mój świadomy wybór.
[b]Nie jest pani droga idea równości obywateli?[/b]
Jest mi szalenie droga, jako lekarka wszystkich traktowałam równo – biednych i bogatych, starych i młodych, domytych i niedomytych. Notabene, wiele osób z Piotrkowa do dziś nie mówi do mnie pani poseł, tylko pani doktor.
[b]Ma pani jeszcze prawo do wykonywania zawodu?[/b]
Mam i od przyszłego roku będę musiała podjąć jakąś pracę, by tego prawa nie stracić.
[b]Będzie można pójść do ministra z wizytą?[/b]
Będę przyjmowała jako internista, nie minister. Nie chcę z zawodu rezygnować, bo muszę mieć do czego wrócić.
[b]A my wróćmy do Parady Równości.[/b]
Otóż owej idei równości obywateli nie wdroży się barwnymi marszami. A parada to manifestacja zachowań, z którymi się nie zgadzam. Źle bym się czuła w tym środowisku, wśród lewicowych działaczy. Homoseksualistów będę wspierać, gdy będą dyskryminowani, ale proszę mi nie kazać sztucznie się utożsamiać z taką promocją.
[b]Na Kongresie Kobiet Polskich też pani nie było.[/b]
Nie dostałam zaproszenia.
[b]Pani koleżanki z rządu były.[/b]
A ja czekałam na zaproszenie, ale się nie doczekałam. Widocznie uznano, że lepiej, by była jednomyślność jak za starych, słusznych czasów, a ci, którzy mają inne poglądy, by się z nimi nie objawiali. A ja jeszcze bym coś powiedziała, co paniom popsułoby atmosferę. Więc uznano mnie za osobę niepożądaną.