Nie jest łatwo być publicystką konserwatywną. To znaczy liberalną. Czyli antyideologiczną. Ale ciąg określeń! Agnieszka Kołakowska wydała zbiór esejów. Każdy jakby z innej planety. Tak już prawie się nie pisze. Abstrahując od podziałów, które wmawiają opinii politycy, z zadziornością, z niegodzeniem się na utarte schematy.
Jest tu żywa pewna tradycja liberalnej – czy też konserwatywno-liberalnej – publicystyki, która wyrasta chociażby z piśmiennictwa de Tocqueville’a. Jej celem i tematem jest wolność jednostkowa. Wrogiem – ideologia i masa. Wszystko, co nierozumne, co przyjmowane bezwolnie, co urąga gatunkowi Homo sapiens.
Taki publicysta uparcie tropi, zadaje pytania i analizuje. Nie przejmuje się, że idzie na przekór schematycznym podziałom i powszechnie przyjętym kategoriom. Jego lub jej cechą jest bowiem osobista niezgoda, która chroni się przed pierwszą osobą liczby mnogiej. W tej niezgodzie ukrywa się zdrowy rozsądek, zdziwienie i zadziorność. Te trzy elementy składają się na wolność publicysty, która nie przejmuje się poglądami tych, którzy tekst zamawiają.
Liberalizm, a także liberalny, neoliberalny, ultraliberalny to słowa, które pojawiają się u Kołakowskiej najczęściej. Sama się z nich tłumaczy. Przyznaje się do tradycji europejskiego liberalizmu i do obrony swobód, a sprzeciwia się sensowi, który słowu liberalizm został nadany m.in. w wyniku zmian na intelektualnej mapie USA. Tam liberalizm został utożsamiony z ideologią lewicową, a wolność straciła sens jednostkowy.
Tradycyjny liberał będzie więc bronił wolnego rynku i wzbraniał się przed wszelkimi próbami ingerencji państwa w tradycyjne instytucje. Jego celem stanie się obrona swobód, które nie zawsze będą tożsame z tak zwanymi prawami.
Liberalizm nietradycyjny wolności będzie natomiast poszukiwał w emancypacji grup i w projektach ideologicznych. Nie tyle chce chronić wolność, ile ją konstruować. Nowi liberałowie potrafią wyobrazić sobie człowieka czy raczej wszystkich ludzi naraz. Kołakowska zaś pisze, że taki ogląd jest jej niedostępny. Nie widzi i nigdy nie widziała wszystkich ludzi naraz, w jednym pojęciu i w jednym wyobrażeniu.