Więcej wiernych w kościołach Francji

Laicyzacja i islamizacja Francji powodują wyraźną reakcję ze strony duchowieństwa i wiernych Kościoła katolickiego

Publikacja: 11.09.2010 01:01

Plac przed katederą Notre Dame w Paryżu podczas mszy w stulecie skautingu, 2007 r.

Plac przed katederą Notre Dame w Paryżu podczas mszy w stulecie skautingu, 2007 r.

Foto: AFP

Red

Wróciłem kilka dni temu z Francji. Jak zawsze, gdy tam jestem, czuję powiew wielkiej historii i tradycji – chrześcijańskiej Europy. Piękno romańsko-gotyckich katedr w Chartres, Reims czy w Rouen i w Strasburgu symbolizują ludzki geniusz w służbie Bogu.

Jeszcze kilka lat temu, gdy byłem w Paryżu, kościoły stanowiły tylko kolejne punkty na turystycznej mapie miasta. W Notre-Dame czy w bazylice Sacre-Coeur wydzielano kapliczkę z Najświętszym Sakramentem, w której – jak w getcie – modlący się ludzie mogli przypominać pozostałym, iż jednak są w świątyni. Zdarzało się wielokrotnie, że po francuskich kościołach chodzili turyści w czapkach, panowie w krótkich spodenkach, a panie w wydekoltowanych kreacjach. Nawet w świątyni katolicy byli mniejszością. W Paryżu jedynym bodaj przybytkiem Boga przypominającym polską świątynię był kościół Saint Nicolas Charbonnet należący do lefebrystów.

?

Dziś jest inaczej. Kościół francuski jest żywy, otwarty, a jednocześnie stale ewangelizujący otoczenie, w tym turystów. Laicyzacja i islamizacja Francji powodują wyraźną reakcję, tak ze strony francuskiego Kościoła hierarchicznego i duchowieństwa, jak i ze strony coraz aktywniejszego i liczniejszego laikatu. Choć statystyki mówią, że chodzących stale do kościoła nie jest we Francji tak dużo, bodaj do 10 proc. wiernych, jednak potrafią oni naprawdę dużo. Praktyką we Francji było, że z racji braku kapłanów to nieliczny, ale prężny laikat dzierżył klucze do świątyń, których notabene właścicielami były i są samorządowe władze merostwa (zgodnie z ustawą z początku XX wieku o rozdziale państwa od Kościoła) – wierni przygotowywali siebie i kościół na niedzielne przybycie duchownego. Ten ostatni, jak to było w przypadku ks. Hugona z Jouy le Moutier (koło Cergy-Pontoise), musiał obsłużyć co najmniej trzy do czterech kościołów, znajdujących się na terenie sąsiadujących ze sobą miejscowości podparyskich. Rozdział Kościoła od państwa, w wersji francuskiej, a nie sowieckiej, nie polegał jednak nigdy na prowadzeniu walki z Kościołem metodami terrorystycznymi. Propaganda laicka wpisywała się w prawa człowieka i obywatela gwarantujące wolność religijną. Gwarantem tych praw, państwo uczyniło siebie, stąd obowiązki widoczne dawniej i dziś. To państwo opiekuje się świątyniami, wydaje publiczne pieniądze na ogrzewanie i remonty, by wierni mogli korzystać ze swego prawa.

Dziś ta sama parafia, w której mieszkałem kilka dni, jest obsługiwana przez trzech młodych kapłanów (dwóch z nich nie ma jeszcze 30 lat), czwarty przybędzie we wrześniu. Są pełni energii. W zeszłym roku w okresie Bożego Narodzenia, w Vautel (obok Jouy le Moutier) zorganizowali szopkę. Sami znaleźli inwentarz żywy, parafianie zaś zostali zaproszeni do odgrywania ról Świętej Rodziny, pasterzy i trzech króli. Zmieniali się co parę godzin, zapisy na określone terminy były wcześniej zbierane, a później skrzętnie egzekwowano obecność. Zabawa była podobno przednia; dzieci oglądały swoich rodziców w niecodziennej roli.

W tym samym kościele w obecności kilkuset wiernych, w sierpniową niedzielę 2010 r. młody kapłan w ogłoszeniach duszpasterskich przypominał, że w ciągu najbliższego tygodnia wyjdzie kolejny numer gazetki parafialnej. Zapraszał wiernych do przychodzenia do świątyni, by odbierać po 100 – 200 egzemplarzy. Nadchodził czas zakupów; należało zatem udać się z gazetkami do pobliskich supermarketów, w Cergy-Pontoise, i wręczać pismo klientom.

Powyższe przykłady aktywności nie są może zadziwiające dla Polaka, ale warto je znać, by stale weryfikować rzeczywistość, w tym przypadku odróżniać mityczny i stereotypowy obraz Francji od rzeczywistego, mniej jednoznacznego. Nowa ewangelizacja prowadzona przez francuski Kościół widoczna jest także w decyzjach tamtejszego episkopatu. Zdaniem biskupów, na terenie Francji nie mogą istnieć nieczynne kościoły.

?

Tak częste niegdyś zjawisko we Francji: otwieranie świątyni jedynie na czas mszy świętej, powoli, lecz systematycznie odchodzi do przeszłości (zamknięte świątynie widziałem jedynie w Beauvais, co świadczy być może o lokalnych trudnościach w realizacji zaleceń biskupów). Katolicy, mieszkańcy parafii, a także turyści mają prawo się modlić w swojej świątyni. Zyskują na tym także, rzecz jasna, pozostali turyści smakosze architektury sakralnej. Ewangelizacja obejmuje nie tylko prowincję podparyską (tam mieszkałem przez tydzień swego pobytu we Francji), ale także stolicę – Paryż. Widoczny jest tam swoisty ekspansjonizm katolicyzmu, połączony z pomysłowością. Na wzgórzu Montmartre, jak zawsze, siedzi na schodkach – głównie – młodzież. Panowie piją piwo, inni robią zdjęcia, sprzedawcy mniej lub bardziej natrętni wciskają – w zależności od pogody – różnego rodzaju i rozmiaru parasole czy też plastikowe i metalowe tandetne wieże Eiffla. Na jednym z cokołów przy schodach młody Murzyn popisuje się – robi to świetnie – swoimi umiejętnościami technicznymi, podbija piłkę footbolową kilkadziesiąt razy, a może i więcej. W tym samym czasie kręci się na wszystkie strony, zdejmuje koszulkę (kobiety podziwiają jego piękny tors), a on dalej ma piłkę przy sobie, na nodze, głowie, na ramionach. Spadnie na ziemię, gdy ja już będę daleko – na samej górze, przy kościele Sacre Coeur.

Tam zaś, zamiast połykaczy ognia i pantomimistów, przebranych za starożytnych Rzymian czy Asteriksa, zamiast sprzedawców paskudztw, znajdowała się w centralnym miejscu placu scena, na której pojawiali się kolejni artyści, pieśni religijne śpiewali w czasie naszego tam pobytu, m.in. raperzy, hip-hopowcy, rockmani. 100 metrów dalej zaś, w stronę historycznego place de Tertre, kapitalny zespół śpiewał muzykę gospel. Jak się okazało, właśnie w ostatnich tygodniach sierpnia odbywał się tam młodzieżowy festiwal muzyki religijnej. Atmosfera jak na Covent-Garden w Londynie; wszyscy podrygują, klaszczą, śpiewają. Radości dużo, a w tle piękny widok na dachy Paryża. Przestrzeń publiczna została zajęta przez katolików, francuskich i z całego świata; gdzieś tam na marginesie stał pantomimista przebrany za… kapłana! Ale nikogo nie śmieszył. Wewnątrz kościoła zaś kilka ciekawych obrazków; wszędzie widać osoby duchowne; w jednej z naw księża spowiadali – już nie w konfesjonale, ale tete-a tete, siedząc przy stoliku; są widoczni za przezroczystymi szybami. Obok stał kapłan, do którego podchodzili ustawieni w kolejce petenci. Prosili o modlitwę, zapewne o zdrowie, o szczęście dla bliskich, za spokój duszy, za dzieci i wnuki, by rosły z Bożą łaską. A kapłan kolejno rozmawiał z proszącym, potem kładł ręce na jego głowę i w ciszy się modlił. Kilkanaście metrów dalej, w kolejnej kaplicy, widoczny był kapłan rozmawiający z wiernymi. Doradzał, a przede wszystkim: rozmawiał. To wszystko odbywało się w dyskrecji, a jednak na widoku publicznym, tak jakby chciano nam – zwiedzającym świątynię – powiedzieć: i ty możesz! Nowa ewangelizacja, te słowa Jana Pawła II dzięki jego następcy i episkopatowi Francji nabrały realnego kształtu. Wydaje się zatem, że to konsumpcjonizm tym razem przeżywa kryzys. Nie ma już bowiem niczego do zaproponowania; „wystrzelał” się ze swymi propozycjami, pozostawiając nadal człowieka samemu sobie. Pragnienie Boga stało się widocznym znakiem dla współczesnej Francji, szukającej być może znów swego miejsca w Europie. Tak jakby, śladem encyklik o nauce społecznej Kościoła, zapoczątkowanych przez papieży Leona XIII (1891) i Piusa XI (1931), kolejne pokolenie biskupów proponowało wiernym udział w powszechnych rekolekcjach, dostępnych każdego dnia. Trudno dociec, czy była to odpowiedź francuskiego Kościoła na wyraźne zapotrzebowanie zagubionej – bo zsekularyzowanej – rzeszy wiernych, czy raczej własna odwaga tamtejszego Episkopatu przynosząca już dziś widoczne owoce.

?

Widok współczesnej Francji staje się zatem wskazówką, by się nie lękać. Nie ma co się kryć w salkach parafialnych i w kościołach, nie wystarczy też chodzić na mszę świętą i biernie przyglądać się rzeczywistości. Bycie chrześcijaninem oznacza bowiem przyjęcie postawy aktywnej, odpowiedzialnej za przestrzeń publiczną, tym bardziej umiłowaną – bo polską. Katolicy, którzy odgrywali bądź zamierzają odgrywać jakąkolwiek rolę w szeroko pojętym życiu publicznym, nie muszą i nie powinni się siebie wstydzić. Wbrew pozorom i salonowym gderaniom o fanatyzmie i państwie wyznaniowym społeczeństwo polskie także ma prawo uczestnictwa w rekolekcjach społecznych, powszechnie widocznych, narzucających się współczesnemu Polakowi. Jeśli to kogoś obraża, może zawsze skręcić w prawo lub w lewo; tam czekają go inne atrakcje, które jednak z czasem… mocno matowieją.

Wróciłem kilka dni temu z Francji. Jak zawsze, gdy tam jestem, czuję powiew wielkiej historii i tradycji – chrześcijańskiej Europy. Piękno romańsko-gotyckich katedr w Chartres, Reims czy w Rouen i w Strasburgu symbolizują ludzki geniusz w służbie Bogu.

Jeszcze kilka lat temu, gdy byłem w Paryżu, kościoły stanowiły tylko kolejne punkty na turystycznej mapie miasta. W Notre-Dame czy w bazylice Sacre-Coeur wydzielano kapliczkę z Najświętszym Sakramentem, w której – jak w getcie – modlący się ludzie mogli przypominać pozostałym, iż jednak są w świątyni. Zdarzało się wielokrotnie, że po francuskich kościołach chodzili turyści w czapkach, panowie w krótkich spodenkach, a panie w wydekoltowanych kreacjach. Nawet w świątyni katolicy byli mniejszością. W Paryżu jedynym bodaj przybytkiem Boga przypominającym polską świątynię był kościół Saint Nicolas Charbonnet należący do lefebrystów.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą