Historia wojen Kaddafiego

Libia pod rządami Muammara Kaddafiego była zaangażowana w szereg konfliktów zbrojnych, które zakończyły się spektakularnymi porażkami

Publikacja: 02.04.2011 01:01

Żołnierze libijscy wracają z potyczki z Egiptem. Trypolis 1977 r.

Żołnierze libijscy wracają z potyczki z Egiptem. Trypolis 1977 r.

Foto: Corbis

Pierwszą libijską wojną po obaleniu monarchii była konfrontacja graniczna z Egiptem. O ile Kaddafi wielokrotnie deklarował przywiązanie do idei nacjonalizmu arabskiego sformułowanej przez Nasera, o tyle jego relacje z kolejnym prezydentem Egiptu, Anwarem Sadatem, serdeczne nie były. Napięcie zaczęło narastać po wojnie Jom Kippur w 1973 roku. Mimo że przed wybuchem konfliktu Libia przekazała Egiptowi 54 z nowo nabytych 110 francuskich myśliwców Mirage, jej przywódca nie został powiadomiony przez głównych graczy po stronie arabskiej, Anwara Sadata i syryjskiego dyktatora Hafiz Asada, o ich wojennych planach. Zatem, mimo że od 1 lipca 1972 roku oficjalnie istniała Federacja Republik Arabskich (unia Egiptu, Syrii i Libii), Kaddafi został potraktowany nie jak ważny partner, lecz pośledni, mało istotny uczestnik rozgrywki.

Kiedy zaś po wojnie Egipt rozpoczął poszukiwanie dróg porozumienia z Izraelem, napięcie między Kairem a Trypolisem zaczęło rosnąć. Kaddafi podjął wówczas decyzję, że uszczerbek w potencjale wojskowym „świata arabskiego" wywołany „zdradą" sprawy arabskiej przez Egipt skompensowany zostanie przez Libię. Wydatki zbrojeniowe państwa wynoszące w 1970 roku 60 milionów dolarów dynamicznie rosły, by w roku 1979 zamknąć się niebotyczną kwotą 2,3 miliarda dolarów (w dekadzie 1973 – 1983 Trypolis wydał na uzbrojenie łącznie 8 miliardów dolarów). W 1974 podpisano pierwszy kontrakt na dostawy uzbrojenia ze Związkiem Radzieckim wartości pół miliarda dolarów. Obejmował on m.in. 2000 czołgów wraz z zapleczem logistycznym.

Podstawowym problemem był jednak rozpaczliwy deficyt wykwalifikowanego personelu. Gdy do kraju zaczęły napływać pierwsze dostawy sowieckich czołgów, Libia posiadała nie więcej niż 200 wyszkolonych załóg, a na 550 samolotów bojowych nie więcej niż 150 pilotów. Kadrę wojsk lotniczych stanowili więc obywatele Związku Radzieckiego, Kubańczycy, Syryjczycy, Koreańczycy z Północy i Pakistańczycy.

Po podpisaniu porozumienia izraelsko-egipskiego w Camp David Kaddafi nie tylko stał się najgłośniejszym krytykiem Sadata, ale również zaczął wspierać egipskie grupy opozycyjne, a siły libijskie zaczęły nękać posterunki egipskiej straży granicznej. Do konfrontacji doszło w lipcu 1977 roku. Kaddafi zorganizował wówczas „spontaniczny protest mas arabskich", który przybrał formę „marszu na Kair". Kilkanaście tysięcy osób w cywilnych ubiorach usiłowało sforsować granicę. Egipska straż graniczna uniemożliwiła ten zamiar. W takiej sytuacji 21 lipca 1977 roku wojska libijskie przekroczyły siłami batalionu czołgów granicę egipską. Egipcjanie postanowili wówczas dać agresorom odpór.

Na kierunku działań libijskich skrycie rozmieszczono oddziały dwóch dywizji zmechanizowanych. Była to zasadzka, w którą wpadł libijski batalion czołgów.

Stracił około połowy wyjściowego stanu i został zmuszony do odwrotu. Siły egipskie posunęły się 22 km w głąb Libii i zniszczyły około 60 czołgów i innych pojazdów, po czym powróciły na wschodnią stronę granicy. Egipcjanie wysadzili też kilka taktycznych desantów śmigłowcowych wspieranych przez działania szybkich kolumn zmotoryzowanych, a następnego dnia desant śmigłowcowy wylądował wprost na pasie startowym bazy lotniczej Gamal 'Abd al Nasser, niedaleko Tobruku. Zniszczono tam na ziemi kilkanaście libijskich samolotów przeciwnika.

Mimo że egipskie działania przebiegały pomyślnie, prezydent Sadat wydał 24 lipca wieczorem rozkaz przerwania ognia. Egipt osiągnął wszystkie zakładane cele. Mimo braku jakiegokolwiek formalnego porozumienia, rozejmu czy ugody libijskie prowokacje ustały.

Katastrofa w Ugandzie

Od początku lat 70. Kaddafi usiłował rozbudować swą strefę wpływów na południe od Sahary. Środkiem prowadzącym do tego celu było wsparcie udzielane dyktatorowi Ugandy Idi Aminowi. Jeszcze w 1972 roku w tym kraju znalazło się 400 libijskich żołnierzy tworzących przyboczną gwardię Amina. Kiedy w roku 1978 Uganda uwikłała się w wojnę z Tanzanią, Kaddafi nie zamierzał pozostawić sojusznika bez pomocy.

W październiku 1978 roku przeciwko Aminowi zbuntował się jeden z batalionów stołecznego garnizonu. Siły wierne dyktatorowi rozbiły jednak rebeliantów, a ich niedobitki w liczbie około 200 schroniły się w Tanzanii. Pragnąc nie dopuścić do konsolidacji sił opozycyjnych, Amin nakazał wtargnięcie na terytorium sąsiada. Tanzańczycy (wyekwipowani i wyszkoleni przez Chińczyków) przeszli jednak do kontrofensywy, wyparli przeciwnika ze swojego terytorium i kontynuowali walkę w Ugandzie, dochodząc 13 lutego 1979 roku pod Kampalę i Entebe. Reżim Idi Amina chwiał się w posadach.

Kaddafi uruchomił most powietrzny do Entebe. Do Ugandy przerzucono 2500 żołnierzy z wozami bojowymi i artylerią. Libijczycy weszli do walki w połowie marca 1979 roku. Początkowo powstrzymali napór dwóch tanzańskich brygad, ale w nocy z 11 na 12 marca ugrupowanie libijskie zostało zmuszone do odwrotu. Kaddafi przerzucił do Ugandy kolejne 2000 ludzi, ale nie zdołali już wpłynąć na przebieg działań. Ostatecznie cały „korpus ekspedycyjny" został okrążony w Entebe i Kampali. Próba ewakuacji żołnierzy z lotniska Entebe samolotami transportowymi została udaremniona przez tanzańską artylerię. Po upadku tego miasta jednostki libijskie i ugandyjskie zorganizowały obronę wokół stolicy Ugandy Kampali. Walki trwały do 13 kwietnia. Libijczycy nie brali w nich jednak udziału, gdyż skorzystali z oferty prezydenta Tanzanii Juliousa Nyerere i wycofali się w kierunku wschodnim, do Kenii i Etiopii, skąd powrócili do Libii. Idi Amin uciekł z kraju do Libii. W trakcie kampanii w Ugandzie siły libijskie straciły blisko 600 zabitych oraz 1800 rannych.

Długa wojna w Czadzie

Otwarta interwencja libijska w Czadzie rozpoczęła się w 1975 roku. W kwietniu 1975 roku prezydent Ngarta Tombalbaye został zabity w trakcie wojskowego zamachu stanu, a jego miejsce zajął generał Félix Malloum. Nowa ekipa wycofała się z poczynionych uprzednio ustępstw terytorialnych wobec Libii. Chodziło o tzw. pas Aouzou, obszar o szerokości ok. 100 km ciągnący się przez graniczące z Libią czadyjskie prowincje Bourkou, Ennedi i Tibesti, o powierzchni około 295 tys. km kw. Według szacunków geologicznych mogą się tam znajdować znaczne złoża uranu.

Co więcej, umożliwiono utworzenie w Czadzie obozów szkoleniowych libijskich opozycjonistów. Reakcja Kaddafiego była natychmiastowa – rozpoczęto dostawy broni dla czadyjskich rebeliantów. W 1976 roku powstańcy odzyskali utracone pozycje i z libijską pomocą zaczęli tworzyć formacje quasi-regularne, a na początku 1978 roku ruszyli na południe. Towarzyszyły im regularne siły libijskie. Gdy na początku kwietnia 1978 roku od stolicy dzieliło powstańców tylko 250 km, Kaddafi zatrzymał swoje wojska, co oznaczało również wstrzymanie pochodu czadyjskich rebeliantów. Powodem takiej decyzji była silna presja francuska. Ale już 15 kwietnia rebelianci i Libijczycy ponownie ruszyli ku stolicy. Francuzi, obawiając się utraty wpływów w regionie, nie pozostali bierni. Rozpoczęła się operacja „Tacaud" – do Czadu przerzucono około 3 tys. żołnierzy, którzy w maju 1978 roku weszli do walki. Rebelianci zostali wyparci na północ, a granica „pasa Aozou" stała się faktyczną linią rozgraniczenia stron.

W lutym 1979 roku w Czadzie doszło do zamachu stanu, który wyniósł do władzy muzułmanina Hissana Habrégo. Nowe władze nie zamierzały akceptować libijskich roszczeń do „pasa Aozou". Doprowadziło to do drugiej interwencji libijskiej. W czerwcu w granice Czadu wkroczyło co najmniej 2500 żołnierzy regularnych jednostek libijskich wspartych czołgami i artylerią oraz nie mniej niż 4 tys. bojowników sponsorowanych przez Libię formacji rebelianckich. Mimo przewagi technicznej przeciwnika siły czadyjskie stawiały twardy opór. Rozstrzygającą rolę odegrały jednak francuskie samoloty szturmowe, które zdziesiątkowały kolumny libijskie. Interwenci rozpoczęli odwrót na północ. Nieformalną linią rozgraniczenia ponownie stała się południowa granica „pasa Aozou".

Kiedy Habré, korzystający z sudańskiego i egipskiego wsparcia, zaczął w 1980 roku rozciągać swoją władzę na północne obszary Czadu, rozpoczęła się trzecia interwencja w Czadzie. Kaddafi rzucił do walki około 7 tys. żołnierzy, około 7 tys. żołnierzy najemników z Legionu Islamskiego, którym towarzyszyło 6 tys. – 7 tys. rebeliantów. Habré dysponował około 4 tys. ludzi, głównie wojowników plemiennych pozbawionych broni przeciwlotniczej i przeciwpancernej. Stolica Czadu padła 15 grudnia, władzę przejął sojusznik Libii.

Pomocy siłom Habrégo udzielili Amerykanie, zainteresowani demontażem francuskich wpływów w Afryce. Dzięki wsparciu Waszyngtonu, ale również Egiptu, Algierii, Arabii Saudyjskiej, Tanzanii i innych krajów Habré obficie zaopatrywany w broń odbudowywał swoje siły. Kaddafi, pod presją międzynarodową, zmuszony był zaś wycofać wojska. Siły Habrégo wypierały pozbawionych libijskiego wsparcia lojalistów. 7 czerwca 1982 roku Habré wkroczył do N'Djameny i ogłosił się prezydentem Czadu.

Na ponowne włączenie się Kaddafiego do czadyjskiej rozgrywki przyszła pora w styczniu roku 1983. Do walki ruszyło około 11 tys. żołnierzy sił regularnych i około 8 tys. bojowników czadyjskich. Ciężka libijska machina wojenna ponownie okazała się nieskuteczna. Lekkie siły Habrégo wykorzystujące samochody terenowe z bronią przeciwpancerną (stąd konflikt nazywany jest również „toyota war") skutecznie odparły atakujących. W sierpniu rozpoczęła się kolejna ofensywa libijska. Wtedy do akcji ponownie weszli Francuzi. W ramach operacji „Manta" przerzucono do Afryki silne zgrupowanie, co pozwoliło narzucić Kaddafiemu kompromis – linią rozgraniczenia stał się 15. południk. Stan „zamrożenia konfliktu" trwał w Czadzie do stycznia 1984 roku. Wtedy to działania wznowili wspierani przez Libię rebelianci. Prezydent Mitterrand ogłosił wówczas przesunięcie linii rozgraniczenia z 15. na 16. równoleżnik i ku północy ruszyły trzy francuskie batalionowe grupy bojowe wsparte lotnictwem. W takiej sytuacji Kaddafi w kwietniu zaproponował obustronne wycofania sił zbrojnych z Czadu, co Paryż zaakceptował. Sytuacja, która ukształtowała się w Czadzie w wyniku francusko-libijskiego porozumienia, była dość stabilna.

Jednakże na początku 1986 roku Kaddafi zaatakował ponownie siłami około 5 tys. żołnierzy w siłach regularnych i 5 tys. rebeliantów. Oddziały czadyjskie odparły inwazję samodzielnie, zadając agresorowi poważne straty. Libijczycy wycofali się aż do „pasa Aozou".

Krwawy czadyjski pat trwał do roku 1988. Wtedy to zawarto pokój i przywrócono oficjalne stosunki dyplomatyczne między N'Djameną a Trypolisem. Libia nie zyskała nic, Kaddafi nie zdołał utrwalić swych wpływów na południu, a sprawę spornego „pasa Aozou" rozstrzygnął kilka lat później Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze, oddalając roszczenia Libii do tego obszaru.

Trzy podjęte przez Kaddafiego próby zbrojnego rozszerzenia libijskich wpływów zakończyły się militarnymi katastrofami. Mimo nasycenia stosunkowo nowoczesnym sprzętem libijskie siły zbrojne ulegały nie tylko siłom regularnym, ale również plemiennym wojownikom walczącym z półciężarówek. Owe wielkomocarstwowe ekspedycje nie przyniosły więc żadnych korzyści, ale śmiało stwierdzić można, że w ich trakcie duża część libijskich petrodolarów zamieniła się w złom rdzewiejący w Ugandzie, na piaskach wschodniej Cyrenajki, ale przede wszystkim na pustyniach i sawannach Czadu.

 

Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski