Pierwsza data to setne urodziny Czesława Miłosza, a druga to początek polskiej prezydencji w Unii. W obu wypadkach niezliczeni publicystyczni guwernerzy sprawdzają Polaków, czy z dostatecznym entuzjazmem świętują obie daty. Kto nie wymachuje biografią pióra Franaszka i nie zachwyca się multikulturowością Miłosza, ten jest pouczany, że jego sumienie obciąża „największa hańba polskiej kultury", jak orzekł Adam Michnik.
A jak ktoś skrytykuje rząd w czasie prezydencji, to się dowie, że jest antypolskim awanturnikiem.
Skąd wiem, jak może być z pouczaniem w czasie polskiej prezydencji? Bo pouczać będą mnie z pewnością ci sami, co dziś robią z Miłosza bożka. Ludwik Stomma, opisując w „Polityce" kontrowersje związane z reżyserem koncertu inaugurującego polską prezydencję, pisze: „Jest sto powodów, żeby nienawidzić Kuby Wojewódzkiego. Jest inteligentny, bogaty, oczytany, zna się na tym co robi, nie przejmuje się zawistnikami".
Boże! Który to już raz ta sama stara płyta? „Jest sto powodów, aby zazdrościć Michnikowi. Znany w świecie, oczytany, inteligentny...".
Zmarł Peter Falk. Przez ostatnie 25 lat walczył z utożsamianiem go z porucznikiem Columbo. Bezskutecznie, ale i niepotrzebnie. To jedna z najinteligentniejszych kreacji we współczesnym filmie kryminalnym. Obok ekranizacji powieści Agaty Christie były to najciekawsze kryminały pokazujące meandry ludzkiej psychiki.