Piesiewicz rezygnuje a Sakiewicz wspiera kibiców

Marek Jurek i Janusz Korwin-Mikke nie zebrali wystarczająco wiele podpisów, by wystawić ogólnopolskie listy wyborcze. Korwina specjalnie mi nie żal.

Publikacja: 02.09.2011 20:00

Piotr semka

Piotr semka

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Semka sem Piotr Semka

Ten sam od lat nieznośny styl, który zniechęca nawet do tego, co w programach jego ugrupowań racjonalne i ciekawe.

Brakować mi za to będzie w Sejmie Marka Jurka, człowieka traktującego kwestię obrony ludzkiego życia niezwykle serio. Człowieka, który byłby idealnym inicjatorem wielu zdroworozsądkowych propozycji. Ale realia są brutalne. Struktury obydwu partii – Prawicy Rzeczypospolitej i Nowej Prawicy – okazały się za słabe, aby sprostać akcji zbierania podpisów. To kolejny sygnał, że coraz mniej ludzi ma ochotę bawić się w politykę. Działacze sztabów zbierających podpisy zgodnie wskazują na nową tendencję. Ludzie omijają stoliki, przy których zbierano podpisy. Platforma ich rozczarowuje, w wygraną PiS nie wierzą albo nie czują się przez nich reprezentowani, a nad tym wszystkim wisi jakiś ponury fatalizm przekonania, że w polskiej polityce nic się nie zmieni.

Trudności ze zbieraniem podpisów, jak się zdaje, mogły być też przyczyną rezygnacji Krzysztofa Piesiewicza ze startu do Senatu. Sam zainteresowany bardzo chciał dostać się do wyższej izby parlamentu. Ale nie pomogły dość pozerskie wywiady. Nic nie dały gromkie wezwania Tomasza Lisa, aby ludzie dali jeszcze jedną szansę znanemu scenarzyście. Mam wrażenie, że przeciętni warszawiacy słusznie uznali, że w jego kolejnym starcie do Senatu byłoby coś niestosownego. I oczywiście wiele osób rozumie i współczuje Piesiewiczowi jako ofierze szantażu, a jednocześnie ma prawo uważać, że powinien odejść z polityki. Że w jego życiu przyszedł czas na odsunięcie od życia publicznego bez brnięcia w kolejne kadencje senatorskie zapewniające ochronę przed zarzutami o posiadanie i zażywanie narkotyków.

Powróciwszy z wakacji, znów się zdumiałem, jak wokół tak uznaniowej kwestii jak wybór sposobu debatowania można rozhuśtać medialną kampanię. Platforma ma prawo odrzucić propozycję PiS, aby debatowano w jego sztabie, ale Donald Tusk nazywający ten pomysł „przesłuchaniami w kazamatach partyjnych" pomylił chyba ulicę Nowogrodzką, gdzie jest sztab PiS, z ulicą Rakowiecką. Równie zabawny był Aleksander Kwaśniewski, który decyzję Jarosława Kaczyńskiego, aby machnąć ręką na debaty z udziałem czterech pozostałych partii sejmowych, uznał za „zagrożenie reguł demokracji". A jeszcze do tego byliśmy świadkami trwającej ponad tydzień burzy, gdy Adam Hoffman naruszył niepokalaną cześć PSL.

Czy idealizować kiboli? Całą debatę rozpętała „Gazeta Polska", sugerując, że m.in. to do nich kierowana będzie nowa gazeta codzienna tej redakcji. Myślę, że „Gazeta Polska" ma rację, gdy pokazuje, jak policja wykazuje swoją arogancję w ściganiu transparentów krytykujących Tuska, ale jednocześnie wystawia się na dość ryzykowny alians. Kibice to środowisko, w którym zawsze będą i patrioci, i ci, którzy przychodzą na stadion dla rozróby. A „Gazeta Polska" będzie oczywiście rozliczana z tych, którym zdarza się zachowywać chamsko lub wręcz ocierać się o struktury przestępcze. Zbyt jednostronne idealizowanie kibiców wystawia gazetę Tomasza Sakiewicza na poważne ryzyko.

A propos zadym. Wiele mediów, opisując brytyjskie procesy przeciwko chuliganom-podpalaczom z przedmieść Londynu, subtelnie się oburza, jak to sędziowie karzą złapanych młodocianych, wlepiając im kary nieporównanie surowsze niż za taki sam czyn popełniony rok czy dwa lata wcześniej. Nie wiem, skąd to zdumienie. To naturalne, że jeśli młody człowiek przyłącza się do kradzieży dóbr ze sklepu, gdy jest to masowe działanie – wyrok musi być surowszy niż wtedy, gdy jest jakiś pojedynczy, głupi wybryk. Dla liberałów powtarzających w kółko hasło „resocjalizacja, a nie kary" brzmi to jak najgorsza herezja.

Myślałem, że już mnie nic nie zdziwi na łamach „Gazety Wyborczej". Ale oto Miłada Jędrysik zachłysnęła się oburzeniem, że na okładce ostatniego numeru „Uważam Rze" wydrukowano zdjęcie polskiego wojska z września 1939 roku. „To jest rzeczywiście prawdziwa gazeta dla mężczyzn. Na okładce sami mężczyźni. Las hełmów". Po pierwsze, skąd zdziwienie, że w polskim wojsku w 1939 roku dominowali mężczyźni? Po drugie, skąd założenie, że jak na okładce są tylko mężczyźni, to jest to tylko męska gazeta? Trzymając się tej zasady, można twierdzić, że skoro „Playboy" na okładce ma zawsze kobiety, to jest to gazeta dla kobiet.

Ten sam od lat nieznośny styl, który zniechęca nawet do tego, co w programach jego ugrupowań racjonalne i ciekawe.

Brakować mi za to będzie w Sejmie Marka Jurka, człowieka traktującego kwestię obrony ludzkiego życia niezwykle serio. Człowieka, który byłby idealnym inicjatorem wielu zdroworozsądkowych propozycji. Ale realia są brutalne. Struktury obydwu partii – Prawicy Rzeczypospolitej i Nowej Prawicy – okazały się za słabe, aby sprostać akcji zbierania podpisów. To kolejny sygnał, że coraz mniej ludzi ma ochotę bawić się w politykę. Działacze sztabów zbierających podpisy zgodnie wskazują na nową tendencję. Ludzie omijają stoliki, przy których zbierano podpisy. Platforma ich rozczarowuje, w wygraną PiS nie wierzą albo nie czują się przez nich reprezentowani, a nad tym wszystkim wisi jakiś ponury fatalizm przekonania, że w polskiej polityce nic się nie zmieni.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy