Suwerenności się używa albo się ją traci". Te słowa, wypowiedziane kilka lat temu przez konserwatywnego premiera Kanady Stephena Harpera odbiły się w międzynarodowej prasie sporym echem.
Chociaż sprawa, do której się odnosił: polityka Kanady w Arktyce, może wydać się stosunkowo egzotyczna z punktu widzenia naszej polskiej, czy nawet europejskiej perspektywy, oddźwięk, jaki towarzyszył jego wypowiedzi, jest całkiem zasłużony. Trafnie bowiem ujmuje problem suwerenności.
Po pierwsze pokazuje, że suwerenność jest stanem niezmiennym. Po drugie jej istotą nie jest wcale postawa obronna (chyba że ktoś chce przemocą odebrać nam naszą państwowość). Po trzecie nie ma większego sensu w traktowaniu suwerenności jako żelaznej kurtyny, którą odgradzamy się od innych, by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Suwerenność to raczej ciągła gotowość do dawania rzeczywistości własnych odpowiedzi.
Europa się zatroszczy
Te trzy wstępne uwagi wydają mi się ważne w kontekście polskim. Być może ze względu na historyczne uwarunkowania, ze względu na to, że Polacy często w historii tracili państwowość, a więc suwerenność, i że potem wielkim wysiłkiem i przy ogromnych ofiarach z powrotem do tej suwerenności dochodzili, jawi sie im ona nazbyt często jako rodzaj kapliczki. Jest skarbem tak cennym, że należy go schować do kufra i trzymać tam jak najświętsze narodowe relikwie. Dlatego chętniej skupiamy uwagę na obronie suwerenności, na tym, co jej może zagrozić, niż na tym, w jaki sposób moglibyśmy jej używać.
Pamięć o atmosferze debat wokół członkostwa w UE, które toczyły się w Polsce w latach 90., zapewne u większości z nas mocno już się zatarła. Trzeba byłoby sięgnąć do archiwów gazet z tamtego czasu, by przekonać się, jak silna była u nas wiara, że członkostwo w UE stanie się dla Polski bezpieczną, spokojną przystanią. Dominowały poglądy, że coraz większa współzależność między państwami, np. w formie integracji europejskiej w UE, doprowadzi do unieważnienia kategorii suwerenności jako przestarzałej. O nasze losy zatroszczy się Europa.
Warto wspominać dzisiaj tamte poglądy z nieskrywaną satysfakcją, gdyż suwerenność wcale nie znalazła się na śmietniku historii, ale staje się coraz bardziej widocznym problemem. Z powodu kryzysu finansowego oraz planów paktu fiskalnego pytania o suwerenność wracają w wielu państwach Unii. Polska nie jest pod tym względem wyjątkiem. Rosnąca współzależność między państwami nie unieważniła suwerenności, a wręcz przeciwnie – wymusza coraz bardziej jej praktykowanie w myśl wyrażonej przez Harpera zasady: albo używasz suwerenności, albo ją tracisz.
Aktywne trybunały
Kwestia, czym jest suwerenność, i jak, a raczej gdzie, należy jej bronić, przykuwa uwagę starych państw członkowskich od czasu traktatu z Maastricht, który wprowadził Unię Europejską w życie. W Polsce oraz w pozostałych nowych państwach UE to pytanie stało się doniosłe dopiero w kontekście negocjacji nad traktatem konstytucyjnym, a później traktatem z Lizbony, a więc po 2003 r. To ten szczególny aktywizm i mnogość zmian prawnych, jaką obserwować można w Unii, zmusza państwa do stawiania pytań o warunki realizowania własnej suwerenności. Sprawia także, że wciąż, np. na poziomie orzeczeń trybunałów konstytucyjnych, definiują one swoje rozumienie suwerenności.