Restauracje prosperowały świetnie przez dekadę, więc Edek zarobił mnóstwo pieniędzy. Goździkowa spod czwórki widziała kiedyś przypadkiem wyciąg z jego konta, miał odłożone ponad 300 kawałków. Ale ten nasz sąsiad od kilku lat nie płaci czynszu i teraz jego dług wynosi 30 tysięcy złotych, i ten dług może doprowadzić do bankructwa całej wspólnoty mieszkaniowej.
Odbywa się kryzysowe posiedzenie rady wspólnoty mieszkańców ulicy Unijnej 1. Sąsiad Edka, Franek Żaba, który ma jeszcze większy apartament i który kiedyś pożyczył Edkowi 100 tysięcy na rozkręcenie interesu, zgłasza propozycję, żeby wszyscy się zrzucili na dług Edka, wypadnie po 1500 złotych na lokal, więc nie tak dużo i wspólnota spłaci zadłużenie. Gruba Matylda, co wyszła za Niemca, i ma największy... apartament, popiera propozycję. Rudy Dyzio z kawalerki spod siódemki głosuje nawet dwoma rękami, bo zawsze mu Matylda imponowała, i nawet namawia kilku mniej zamożnych sąsiadów do poparcia tego jedynie słusznego pomysłu. Las rąk popiera uchwałę. Matylda klepie Dyzia po chudych plecach. – Brawo, Dyziu – mówi. Dyzio pręży się z dumy. Nagle przez szum klekoczących potakiwaczy przebija się mocny głos Grzegorza, który ma mieszkanie w nieco oddalonej części budynku. Kiedyś to był piękny apartament, najlepszy w okolicy, ale teraz nieco podniszczał.
Nie zgadzam się – mówi Grzegorz. – Nie może być tak, że mieszkańcy, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, zrzucają się na dłużnika, który sam ma na koncie w banku ulokowane olbrzymie oszczędności. Wnioskuję, żeby Cwaniacki sam zapłacił za swoje długi. Wtedy oczywiście rozpętuje się piekło. Członek zarządu wspólnoty Ziutek Brukselka nazwie Grzegorza zdrajcą. – Towarzyszu Grzegorzu, wasza rewizjonistyczna postawa, niezgodna z jednolitą linią rozumowania naszej rady, zagraża jedności wspólnoty – Brukselka swoim wystąpieniem budzi dobrze znane duchy przeszłości.
Na tym nie koniec. Lokalny „Kurier Wybiórczy" i „Tygodnik Prosto do Celu" na pierwszych stronach umieszczają artykuły popierające pomysł Franka i potępiające rewizjonistyczną mowę Grzegorza. W telewizji osiedlowej emitują długi wywiad z
Dyziem, który przekonuje, że zrzutka na Edka Cwaniackiego to jest jedynie słuszna droga. W pamięć zapada szczególnie jeden fragment wywiadu. Dyzio, upudrowany jak nieboskie stworzenie, lekko sepleniąc, peroruje:
– Nadrzędnym celem naszej wspólnoty jest jej dobro i stabilność. Wzorem stabilności jest gruba Matylda, dlatego powinniśmy popierać to rozwiązanie, które ona popiera. Są tacy członkowie naszej wspólnoty, którzy nie dbają o jej stabilność i rozwój. To takie czarne owce, które nie rozumieją, co to znaczy solidarność wspólnotowa. – Dyzio ma doskonale dobrany sweterek do bluzy dresowej. Wywiad będzie się podobał w dzielnicy.
Wspólnota ma problem, bo statut wspólnoty wymaga jednomyślności decyzji. Długi Cwaniackiego nie pozwalają zapłacić rachunków wspólnocie, zaraz odłączą prąd i wodę. Bank odmówił kredytu, a sąsiednia wspólnota na ulicy Chińskiej 1 powiedziała, że pomoże, ale jak mieszkańcy z Unijnej 1 będą sprzątać klatki na Chińskiej, a na to nikt nie chciał się zgodzić. Brukselka kombinuje ze znajomym prawnikiem, który kiedyś bronił mafiosów, że może by tak ominąć statut wspólnoty i podpisać dodatkowe porozumienie.
Edek Cwaniacki siedzi sobie w wygodnym skórzanym fotelu ubrany w gustowny zielony dres z fioletowym pasem na piersi. Przed nim stoi niedojedzony obiad, stek z wołowiny z Kobe, kieliszek brunello, nóżki, paczka delicji i cygaro Cohiba special edition. Przez kłąb luksusowego dymu przebijają się myśli Cwaniackiego. Jaka ta wspólnota dziwna. Zamiast nasłać komornika na moje konto bankowe, ściągnąć 30 kawałków z konta, to wykombinowali sobie jakąś zrzutkę po półtora kafla. Nawet mój kuzyn, a on ma łeb jak sklep, i do szkół chodził, czegoś takiego by nie wymyślił. A ja niepotrzebnie zabrałem pieniądze z banku i przelałem na konto znajomego, żeby mi przetrzymał. – Ech, co za życie, Mańka, koniak podaj, ten trzydziestoletni, z colą zero i lodem – woła Edek. Patrząc na tą górę tłuszczu i chamstwa, aż trudno uwierzyć, że przodkowie Edka to byli artyści, naukowcy i bankierzy. Edkowi została po nich tylko miłość do pieniędzy.