Po roku 1989 z prawej strony dało się nieraz słyszeć, że Polska potrzebuje autentycznej ideowej lewicy, która nie byłaby obciążona ani komunistyczną przeszłością, ani postkomunistycznymi układami III RP. Taka lewica nie kopiowałaby projektów zachodniej kontrkultury, a więc nie rewolucjonizowałaby obyczajów wedle postulatów wysuwanych przez ruchy feministyczne czy gejowskie. Nawiązywałaby ona do dziedzictwa rodzimego socjalizmu niepodległościowego, pochylając się z troską nad ofiarami polskiego raczkującego kapitalizmu. W „KP" upatrywano więc środowiska młodych ludzi będących potencjalnie intelektualnym zapleczem takiej formacji. Stało się jednak inaczej
Niegdyś Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny „Krytyki", pełnił rolę dyżurnego lewicowca zapraszanego do mediów kojarzonych z prawicą. Teraz, kiedy ludzie „KP" mają coś ważnego do zakomunikowania za pośrednictwem wysokonakładowej prasy codziennej, widać ich niemal wyłącznie w „Gazecie Wyborczej". Tym samym linia „Krytyki" po prawej stronie interpretowana jest jako bardziej radykalna wersja tego, co serwuje dziś dawna KOR-owska „lewica laicka" z Adamem Michnikiem na czele. A serwuje ona program rewolucji mającej przerobić Polaków na „światłych" i „otwartych" Europejczyków, którzy bez oporów przyjmą prawo do aborcji i eutanazji, depenalizację posiadania marihuany czy instytucjonalizację związków jednopłciowych.
Parady i manify
Oczywiście „KP" jest zaangażowana w wojny kulturowe podobnie jak „GW". „Krytykę" i „Gazetę" z pewnością łączą manify, parady równości, rozmaite boje z demonami „polskiego faszyzmu". Dlatego pod adresem „KP" padają oskarżenia o to, że jej lewicowy radykalizm jest koncesjonowany przez oligarchiczny obóz władzy – że Sierakowskiego i jego kamarylę tak naprawdę nie obchodzi los upośledzonych ekonomicznie grup, lecz forsowanie postulatów ekscentrycznych i zarazem dobrze sytuowanych pod względem materialnym mniejszości. Do tego dochodzą jeszcze dotacje, którymi „Krytykę" obsypuje od ponad czterech lat kierowany przez Platformę Obywatelską resort kultury. „KP" zatem głosi hasła walki z panującym w Polsce systemem, a sama z niego czerpie korzyści.
Reasumując, z prawej strony zarzuca się „Krytyce" lansowanie pomysłów importowanych z zachodniej kontrkultury i jednocześnie szeroko pojętą współpracę z liberalnym mainstreamem – zarówno postsolidarnościowym („Gazeta", platformerskie Ministerstwo Kultury), jak i postkomunistycznym (Aleksander Kwaśniewski, Wojciech Olejniczak). Tym samym „KP" jawi się jako produkt lewackiej rewolty lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, która z upływem czasu weszła w doskonałą symbiozę z potęgą władzy, biznesu i mediów. Taka perspektywa nie pozwala jednak wniknąć w istotę projektu „Krytyki". Tymczasem tożsamość „KP" jest warta głębszej refleksji, bo ilustruje dość frapujące przemiany w łonie światowej myśli lewicowej.
Za jedno z najważniejszych pod względem programowym wydań „Krytyki" można uznać jej numer 14 (zima 2007/2008) z hasłem przewodnim: „Tylko prawda nas wyzwoli!". Ta parafraza słów z Ewangelii św. Jana jest bardzo wymowna. Sporo wyjaśnia Adam Ostolski w tekście „Lewica po stronie prawdy" otwierającym główny blok numeru. „W naszej mieniącej się postideologiczną epoce prawda wydaje się do cna skompromitowana. A już na pewno powinno się ją trzymać z dala od polityki. Jest to znak czasów, które po szaleństwach epoki totalitarnej odkrywają na nowo uroki umiaru".
Ostolski zatem pyta (jak się okaże, przewrotnie): „Czy lewica może jeszcze wierzyć w prawdę? Po tym, jak postmodernizm obalił naszą wiarę w ostateczne fundamenty? Po odkryciu, że wiedza to władza, a władza to wiedza – że każde roszczenie do prawdziwości wikła się w stosunki panowania? Po odkryciu Szkoły Frankfurckiej, że ideologią jest nawet nauka i technika? Po krytyce zachodniej »racjonalności instrumentalnej« przez ruchy antykolonialne, feministyczne, ekologiczne? Po odkryciu wieloznaczności i różnorodności, po teoriach konstruktywizmu i nierozstrzygalności? Ze świadomością, że mówić o prawdzie to nieuchronnie narzucać coś innym, tworzyć władzę, kogoś wykluczać? Mielibyśmy teraz na nowo uwierzyć w prawdę? Nie bądźmy dziećmi".