Ćwiczenia w sztuce cierpliwości

Proszę pana, jak ktoś całe życie mieszkał w mieście, to się za Chiny do wiochy nie przyzwyczai" – tłumaczyła Zofia Balcerkowa w „Alternatywach 4" dozorcy Aniołowi brak entuzjazmu dla przymusowej przeprowadzki z Targówka do bloku na Ursynowie.

Publikacja: 04.08.2012 01:01

Anna Kamińska, „Miastowi. Slow food i aronia losu". Wydawnictwo Trio, 2012 r.

Anna Kamińska, „Miastowi. Slow food i aronia losu". Wydawnictwo Trio, 2012 r.

Foto: Plus Minus

Nowe osiedle jawiło się jej jako zapadła dziura. Brakowało miastowego towarzystwa. I tej atmosfery.

Bohaterowie wydanej właśnie książki Anny Kamińskiej „Miastowi. Slow food i aronia losu" przekonują, że teoria Balcerkowej mocno się zdezaktualizowała. Dziś można przez lata mieszkać w Warszawie, Tbilisi czy Berlinie, a potem dobrowolnie przeflancować się na polską wieś. I na niej rozkwitnąć. Tam, gdzie do asfaltowej drogi jest kilka kilometrów. W chałupie otynkowanej gliną czy w wyremontowanym młynie, który dopiero opuściły szczury. Można wstawać ze skowronkiem i chodzić spać z kurami.

„Gdy piję rano kawę na swoim tarasie z widokiem na wybieg, czuję, że jestem we właściwym miejscu. To życie tutaj jest takie dobre. To ja je kreuję" – tak mogłaby powiedzieć bohaterka którejś z powieści Małgorzaty Kalicińskiej – a mówi to Ksenia, właścicielka stadniny koni w Józefowie pod Żyrardowem.

Bohaterowie Kamińskiej przeprowadzką na swoje „hektary" odreagowali urawniłowkę czasów PRL, a potem korporacyjne życie początków transformacji. Zdecydowali, że potrzeba im więcej czasu na normalne życie. Charakterystyczne, że  najpierw podejmowali desperacką decyzję o przeprowadzce – kupowali ruiny pałaców, młynów, domów i inwestowali w nie oszczędności życia – a dopiero potem zastanawiali się, z czego będą żyć. I – o dziwo – za sprawą oryginalnych pomysłów wychodzą na swoje. Zakładają winnice, galerie sztuki, szkoły jeździeckie, gospodarstwa agroturystyczne. Wieś przyciąga ekologów, którzy kultywują syndrom sadownika: „Jemy to, co mamy u siebie, albo kupujemy u sąsiadów, nie w supermarkecie. Zgodnie z zasadą, że to, co rośnie najbliżej nas, jest najzdrowsze".

Bohaterowie Kamińskiej, jak Poeta w Weselu, idealizują wieś: „Bo na wsi ludzie się wspierają, a nie kopią pod sobą dołki jak w mieście" – tłumaczy jeden z bohaterów. Gdy już zaczynamy w to wierzyć, kolejne historie pokazują, że ta idylla ma swoje granice. Sojusz wiejsko-miejski stoi na glinianych nogach. Gdy miastowego napadną panowie w kominiarkach, ten wzywa sąsiedzkiej pomocy – na próżno. Aktor i twórca pacynek po przeprowadzce na wieś obsadził publiczny skalniak kwiatkami. Sąsiedzi pytali: Po co? Kto za tę robotę płaci? I pod nieobecność ogrodnika jego pracę niszczyli.

Tym, co różni miasto i wieś, jest stosunek do czasu. Rytm życia nadal wyznaczają pory roku i cykle przyrody: „Bo tu są właśnie takie cykle, które trzeba zachować: jak się nie zdąży posadzić w ogródku w odpowiednim czasie cukinii, to jej nie będzie do jedzenia" – mówi jedna z bohaterek. Siano zbiera się, kiedy jest słońce. Pękniętą rurę naprawia, gdy pogoda nie pozwala na prace polowe. Kiedy burza zerwie linię energetyczną czy telefoniczną, nie ma prądu. „To nie jest powód do afery. My nie jesteśmy najważniejsi na świecie, więc musimy cierpliwie poczekać" – tłumaczy autorce jedna z bohaterek.

Zmienia się też stosunek do przestrzeni. Tu nie potrzeba godziny, by dotrzeć do pracy. Dojazd do sklepu zajmuje kilka minut. Tyle że ten sklep to żadna galeria handlowa. Zauważa to jakby mimochodem jedna z bohaterek prowadząca pensjonat na Mazurach, która narzeka, że po zakupy musi wybierać się do miasta, bo asortyment w okolicznych sklepach to już nawet nie Polska B, ale C.

„Miastowi" na wsi mają dziś Internet i ciepłą wodę w kranach. Mogą żyć, jak chcą. Jednak co warto podkreślić: dzięki pieniądzom zarobionym w mieście, nierzadko podczas wyścigu szczurów w korporacjach. Poprzedni styl życia zapracował na obecny. Miejscowi, których mają za sąsiadów, na takie inwestycje nigdy nie mogliby sobie pozwolić. Bo polska wieś to nadal polska bieda.

Jedna z bohaterek opowiada: „Nie wystarczy się wynieść. Trzeba to dobrze przemyśleć. Na wsi żyje się dobrze, jeśli pożegna się marzenia o sielskim życiu". Nie dziwi więc, że niektórzy bohaterowie Kamińskiej nie mogą się zdecydować na całkowite zerwanie z miastem. I wpadają do swoich wiejskich posiadłości tylko na weekendy. Bo miasto to styl życia – sąsiedzi za ścianą, światło na ulicach, otwarte do późna sklepy, kina, teatry, kawiarnie. Miasto to przede wszystkim ludzie. Żyjący w jednej przestrzeni, co wymusza na nich zdolność ograniczania własnej wolności tam, gdzie sięga wolność innych.

Nowe osiedle jawiło się jej jako zapadła dziura. Brakowało miastowego towarzystwa. I tej atmosfery.

Bohaterowie wydanej właśnie książki Anny Kamińskiej „Miastowi. Slow food i aronia losu" przekonują, że teoria Balcerkowej mocno się zdezaktualizowała. Dziś można przez lata mieszkać w Warszawie, Tbilisi czy Berlinie, a potem dobrowolnie przeflancować się na polską wieś. I na niej rozkwitnąć. Tam, gdzie do asfaltowej drogi jest kilka kilometrów. W chałupie otynkowanej gliną czy w wyremontowanym młynie, który dopiero opuściły szczury. Można wstawać ze skowronkiem i chodzić spać z kurami.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą