Widmo krąży nad Polską. Widmo faszyzmu. W wydanej w tym roku książce „Kto na to przyzwolił? Szkic o odpowiedzialności za przyszłą historię" (Wydawnictwo Studio Emka, Warszawa 2013) Stefan Bratkowski ukazuje, jak grzech zaniechania europejskich i amerykańskich elit doprowadził do przejęcia przez Adolfa Hitlera władzy w Niemczech i – w konsekwencji – spowodował tragedię II wojny światowej. Zdaniem Bratkowskiego historia się powtarza...
Dowodem na odrodzenie faszyzmu w Europie mają być sukcesy partii, które reprezentują skrajnie prawicowe poglądy. Groźnymi objawami są: zamach Andersa Breivika w Oslo i na wyspie Utoya, a także poważne zagrożenie ze strony islamskiego terroryzmu. Także w Polsce odradza się nurt faszystowski (a przynajmniej faszyzujący). „Ponad 20 proc. głosów gromadzi w sondażach jedyna w Europie partia prawicowa opierająca się na wspólnej nienawiści – do niechętnych jej rodaków. Jej wódz, jednoosobowo rządzący swą partią, prowadził już wieczorami marsze z pochodniami, te »fackelzugi« jednoznacznie sugerowały, skąd wziął się ich pomysł i program »panowania na ulicy«" – pisze Bratkowski.
Także „Gazeta Wyborcza" dostrzega zagrożenie. Jeden z numerów swojego magazynu poświęciła temu tematowi, publikując m.in. polską mapę zjawiska, na której odnotowuje, ile osób w konkretnych województwach działa w różnego rodzaju nacjonalistycznych ugrupowaniach, ile odbywa się tam manifestacji i jak liczne jest środowisko kibicowskie. Temat Ruchu Narodowego, tworzonego m.in. przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny, na łamach „GW" pojawia się często, będąc tematem kolejnych materiałów o „brunatnym odrodzeniu".
W pełnym nieoficjalnych i anonimowych wypowiedzi artykule „Kto ma kumpla skina" z 31 maja 2013 roku Jakub Medek i Joanna Klimowicz starają się udowodnić, że w Białymstoku osoby związane z agresywną skinheadowską sceną są powiązane z policją oraz władzami miasta. Koronne dowody to m.in. dotowanie Jagiellonii Białystok, współpracującej ze stowarzyszeniem kibiców Dzieci Białegostoku, w którym to działać mają rasiści (sęk w tym, że od dłuższego czasu już nie współpracuje, ponieważ jeden z członków stowarzyszenia opluł czarnoskórego piłkarza), a także fakt, iż wśród kilkuset uczestników Marszu Życia znalazło się – niezależnie od siebie – kilku działaczy ONR oraz wiceprezydent miasta.
Redaktor naczelny dziennika Adam Michnik (notabene autor przedmowy do książki Bratkowskiego) sformułował tezę, że „faszyści zmieniają koszule". „Nie dajmy się na to nabrać. Tylko uparty sprzeciw uchroni nas przed recydywą ludzi, którzy – zżymając się na określenie „faszyści" – obficie czerpią z faszystowskich stereotypów i technik manipulacyjnych" – pisał w tekście „Czy zagraża nam faszyzm?".
„Gazeta Wyborcza" zorganizowała wokół artykułu debatę na temat postawionego w tytule pytania, transmitowaną przez TVN 24. Prowadzący dyskusję Piotr Stasiński rysował przed jej uczestnikami i słuchaczami wizję Polski stojącej na krawędzi totalitarnej dyktatury, kraju, w którym od lat 90. od tolerancyjnej sielanki przeszliśmy do miejsca, gdzie strach odróżniać się od homogenicznej większości. Jako ofiarę faszystowskiej nagonki przedstawił Magdalenę Środę, której wykład na Uniwersytecie Warszawskim zakłócili zamaskowani narodowcy.
Im dalej od czasów rzeczywistego faszyzmu, tym rozmowa na jego temat staje się coraz bardziej abstrakcyjna. Problem pojawia się już na poziomie definicji.
Bratkowski stosuje prosty klucz, na podstawie którego dobiera ludzi do grona „faszystów" i „faszyzujących". Za amerykańskim historykiem Johnem Merrimanem stwierdza, że międzywojenne ruchy faszystowskie i prawicowo-autorytarne „określała nie ideologia, ale przede wszystkim jakiś dobrany i sprecyzowany wróg, czy to Żydzi, czy też demokracja parlamentarna". Na podstawie tej definicji na to miano zasłużyć może właściwie każdy, kto nie tylko oględnie mówi o problemach do rozwiązania, ale także wskazuje na konkretnych winowajców zaistniałej sytuacji.
Zdaniem Bratkowskiego do tej definicji jak ulał pasuje PiS, choć „test faszysty" znacznie lepiej zdaje Ruch Palikota, który swojego wroga definiuje konkretnie (wierni Kościoła katolickiego, przede wszystkim duchowni). Z kolei Wojciech Maziarski na łamach „Gazety Wyborczej" sięga absurdu, sugerując, że faszystami są m.in. zwolennicy mundurków w szkołach czy zakazu handlu w niedzielę. Co ciekawe, wśród wyznaczników faszyzmu znajduje się także „wykorzystywanie środków przekazu do robienia ludziom wody z mózgu i wzbudzania w nich negatywnych i agresywnych emocji".
Łowcy brunatnych
Brak sensownej definicji faszyzmu wcale nie przeszkadza w walce z tym zjawiskiem. Sens działalności publicznej i zawodowej uczynili sobie z niej działacze Stowarzyszenia „Nigdy Więcej". Istniejąca od 1996 roku grupa za swój cel uznała „przeciwdziałanie problemom społecznym: rasizmowi, neofaszyzmowi, ksenofobii, nietolerancji".
Podczas debaty „Gazety Wyborczej" pojawiły się stwierdzenia sugerujące, że faszyści to po prostu ludzie niepotrafiący docenić zdobyczy III RP
Kierowane przez Rafała Pankowskiego i Marcina Kornaka „Nigdy Więcej" wydaje m.in. periodyk o tym samym tytule, organizuje akcje typu „Wykopmy faszyzm ze stadionów" czy „Muzyka przeciwko rasizmowi". Publikuje także „Brunatną księgę", która ma za zadanie „dokumentację incydentów na tle rasistowskim i ksenofobicznym oraz przestępstw popełnionych przez neofaszystów i skrajną prawicę".