Munro: niespiesznie i półszeptem

„Miłość dobrej kobiety" opowiada nie tyle o miłości, ile o jej wynaturzeniach oraz paradoksalnych następstwach.

Publikacja: 09.08.2013 13:00

Munro: niespiesznie i półszeptem

Foto: AFP

Red

Mody literackie bywają nieprzewidywalne, niekiedy pisarze, którymi przez lata nie interesował się pies z kulawą nogą, wychodzą nagle z cienia i stają się pupilami czytelników. Alice Munro nie czekała może na sławę i uznanie tak długo jak choćby Cormac McCarthy, ale urodzona w 1931 roku Kanadyjka zdążyła dobić niemal pięćdziesiątki, nim jej piąta książka, wydana w 1978 roku „Za kogo ty się uważasz?", zwróciła na nią uwagę amerykańskiej krytyki. Za oceanem cieszy się obecnie olbrzymią estymą, nazywa się ją tam „kanadyjskim Czechowem".

Jej nazwisko zaczęło też pojawiać się w peletonie kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. A ponieważ czas już chyba na uhonorowanie tym wyróżnieniem następnej kobiety, Munro wydaje się naturalną faworytką królewskiej akademii. Czy słusznie? „Miłość dobrej kobiety" nie odpowiada na to pytanie jednoznacznie, potwierdza za to, że kanadyjska pisarka wypracowała charakterystyczną i rozpoznawalną formułę twórczą.

W Polsce autorka „Kocha, lubi, szanuje..." przez długi czas była postacią anonimową, ale od 2009 roku, kiedy pojawił się w naszym kraju przekład „Uciekinierki", błyskawicznie przebyła metamorfozę od autorki kompletnie nieznanej do pisarki uznawanej za mistrzynię małych form. I choć Munro, idąc za przykładem Philipa Rotha, zdecydowała się niedawno zarzucić dalszą działalność literacką, przez najbliższe lata coraz liczniejszej rzeszy jej miejscowych wielbicieli nie powinno zabraknąć duchowej strawy. Sporo jej dzieł czeka bowiem jeszcze na przekład, a wiele wskazuje na to, że pisarka rodem z Ontario stanie w jednym szeregu z Sándorem Máraiem i wspomnianym już McCarthym, twórcami, których kolejne książki regularnie zapełniają u nas ostatnimi laty księgarskie półki.

Prowincja Nowego Świata

Alice Munro całe życie spędziła w kanadyjskim Ontario i tam też umieściła swój literacki świat. W kolejnych tomach prozy rejestruje prowincjonalne życie, nieco ospałe, toczone w zupełnie niewspółczesnym tempie, w którym każde wydarzenie ma swoją wagę i wybrzmiewa do końca. W „Miłości dobrej kobiety" również opowiada o świecie, który wydaje się niekiedy inną planetą, uświadamiając nam, do jakiego stopnia zmieniła się nasza rzeczywistość w ciągu ostatniego półwiecza. W ułożonym, hierarchicznym i konserwatywnym kosmosie literackim Munro nie rozmawia się bowiem o seksie (a jeśli już, to raczej szeptem), role społeczne są wciąż odgórnie wyznaczane, a sdominantą życia kobiet nie jest jeszcze samorealizacja. Ale właśnie na tym tle tym bardziej uwydatnia się niezwykłość jej bohaterek uciekających od samych siebie i krępujących je ograniczeń. Ten rys twórczości Munro może zresztą poniekąd tłumaczyć jej obecną popularność. Tematyka opowiadań kanadyjskiej pisarki wpisuje się bowiem doskonale w charakterystyczny obecnie schemat narracyjny – kobiety skrępowanej przez okoliczności i męski świat, wyzwalającej się z patriarchalnej dominacji, zrywającej tradycyjne społeczne więzy i podążającej za podszeptem serca.

Taka jest na przykład Pauline, główna bohaterka „Dzieci zostają", małego prozatorskiego arcydzieła, zdecydowanie najlepszego spośród utworów składających się na „Miłość dobrej kobiety". To zarówno historia matki i żony, która pewnego dnia, bez zapowiedzi, a nawet trochę zaskakując samą siebie, porzuca męża i dzieci dla reżysera amatorskiego spektaklu, w którym gra Eurydykę, jak i wariacja literacka. Pauline bowiem to duchowa siostra Anny Kareniny i Emmy Bovary (o których zresztą się w opowiadaniu wspomina) – trudno byłoby powiedzieć, że jest nieszczęśliwa, bywa tylko zmęczona swoją rolą i świadoma, że w niej samej jest jakieś pragnienie, którego nie wypełniło dotychczasowe życie. Dlatego powtarza znany z literatury gest, a ta spontaniczna decyzja całkowicie i na zawsze odmienia jej życie.

W przeciwieństwie jednak do bohaterek Tołstoja czy Flauberta Pauline nie ponosi klęski. Jej przegrana jest częściowa nie dlatego, że Munro postanawia oszczędzić swoją bohaterkę, ale z tego powodu, że wedle pisarki zarówno wygrane, jak i porażki rzadko kiedy są ostateczne. „To ostry ból. Z czasem przerodzi się w przewlekły. Przewlekły – to znaczy, że będzie stały, ale może nie bezustanny. [...] Z czasem opanuje się kilka sztuczek, żeby go stłumić czy przegnać, starając się nie zniszczyć tego, co się kosztem bólu zyskało" – opisuje autorka stan swej bohaterki po tym, jak Pauline zaczyna rozumieć, że wybór miłości oznacza rozstanie z dziećmi.

Niedopowiedziane

Ten brak dramatyzmu to zresztą charakterystyczny rys pisarstwa Munro. Nie ma tu efekciarstwa i przesady – śmierć, zdrada, rozstania zdarzają się w ciszy, bez szekspirowskich monologów, gestów i wrzasków. Autorka „Widoku z Castle Rock" rezygnuje z rozmachu i wyjątkowości na rzecz tego, co pozornie znane i opatrzone. W „Miłości dobrej kobiety", podobnie zresztą jak i w innych książkach, Munro porusza tematy prozaiczne, żeby nie powiedzieć banalne, ale za to nieodmiennie ludzi zajmujące – pisze o miłości, pożądaniu, seksie, przemijaniu, winie i nudzie wślizgującej się między ludzi z biegiem czasu. Dopiero z tych pospolitych sytuacji i zdarzeń wydobywa to, co kryje się pod ich powierzchnią – dramat poszczególnych egzystencji.

Mikroskopowe spojrzenie na codzienność w jej najmniej spektakularnych objawach charakteryzuje większość opowiadań z tego tomu. Za zwykłymi istnieniami kryją się jakieś niedopowiedzenia, tajemnice, o których się nie wspomina, a które mimo to nadają ton życiu bohaterów. Pod powierzchnią rzeczywistości kryje się inna rzeczywistość, a kiedy dekoracje opadają, odsłania się sedno wydarzeń. Munro odtwarza istnienia bohaterów z pietyzmem, jest bowiem kronikarzem prozy życia, przeciętności, banału, który z czasem urasta do rozmiarów przeżywanej w milczeniu tragedii.

Domeną autorki z Ontario są niezwykłe historie ukryte w zwykłym życiu. Nie specjalizuje się ona w misternych intrygach i wielowarstwowych fabułach, nie stara się wyprowadzać za wszelką cenę odbiorcy w pole. Munro zadowala się tym, co w literaturze najtrudniejsze – wiarygodnością i psychologiczną prawdą. Interesują ją życiowe mechanizmy, ludzkie decyzje i wynikające stąd konsekwencje. Dlatego często wrzuca czytelnika w sam środek dramatu swych bohaterów, by później stopniowo go odtwarzać, wyjaśniać, rozbierać na części pierwsze. Tak dzieje się choćby w „Przed zmianą", kolejnym bardzo dobrym opowiadaniu z „Miłości...". Jego tematem są relacje między starym ojcem, lekarzem dokonującym nielegalnych aborcji, a córką, która pod jego naciskiem oddała dziecko do adopcji. Ich codzienność naznaczona jest milczeniem i wzajemnym żalem, którego nie przerywa nawet śmierć starego człowieka. Bo przeszłość i teraźniejszość w dziele Munro są ze sobą na trwałe splątane – nie ma u niej ucieczki od tego, co było, życie ludzkie to konsekwencje podjętych lub zaniechanych onegdaj decyzji.

Alice Munro to przede wszystkim pisarka kobiecej psyche i kobiecej cielesności. Tak jak Philip Roth stworzył katalog męskich śmiesznostek, idiotyzmów i słabości, tak autorka „Uciekinierki" odmalowała w swym dziele różne aspekty kobiecej duszy, a jej utwory to lustra, w których mogą przeglądać się czytelniczki. Tytuł jednego ze zbiorów opowiadań pisarki, „Za kogo ty się uważasz?", mógłby charakteryzować całą jej twórczość. Tożsamość i role, które odgrywa się wobec innych ludzi – a także wobec siebie – są bowiem dla Munro kluczowymi zagadnieniami. „Miłość dobrej kobiety" dowodzi, że pisze ona wciąż ten sam utwór, a jej twórczość to tak naprawdę wielotomowe, polifoniczne i zwarte dzieło, w którym formalnej powściągliwości towarzyszą równie skromnie wyrażane emocje.

Sukces Alice Munro dowodzi naszej czytelniczej tęsknoty za tradycyjną, realistyczną opowieścią. Mamy już chyba niekiedy dosyć brutalnej wiwisekcji, którą od stu lat przeprowadzają na literaturze sami pisarze, i tęsknym wzrokiem rozglądamy się za autorami, którzy na sposób dziewiętnastowieczny wierzą w moc literatury, jej umiejętności opisania ludzi i targających nimi namiętności, dotarcia do tajemnicy, którą jest dla siebie człowiek.

Autor jest pisarzem i krytykiem literackim. Ostatnio wydał powieść „Anomalie"

Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku