Uparcie powraca do tematów, które niewiele obchodzą na przykład pracownika wielkiej korporacji spłacającego kredyt i myślącego, gdzie będzie taniej. W Chorwacji czy w Bułgarii? Kupić diesla czy przerobić na gaz? Co mnie obchodzi jakiś zamordowany w 1985 chłopak, wtedy miałem pięć lat. OK, skoro go zabili, to powinno się poszukać winnych i osądzić, jeśli nie, trudno, taka była widocznie cena bezkrwawej transformacji, którą zawdzięczamy temu, że Lech Wałęsa dogadał się z generałem Jaruzelskim. Jednak Polacy czasem potrafią się między sobą porozumieć, chociaż generalnie to naród pieniaczy. Ja po taką książkę na pewno nie sięgnę, po prostu dosyć mam martyrologii, historii, powstań, buntów. Same bzdury. Ja jestem inny. Czy Polacy potrafią wyprodukować coś, cokolwiek, co będzie konkurencją dla uznanych na świecie marek? Potrafią?

Holewiński tworzy bohatera, który zbiera materiały do powieści osnutej na kanwie zamordowania Tomasza Miteńki. Pierwowzorem tej postaci był Marcin Antonowicz, chłopak faktycznie zakatowany w Olsztynie przez „nieznanych sprawców". Pisarz odwiedza osoby, które jeszcze pamiętają ofiarę, próbuje też dotrzeć do ubeków, przede wszystkim zaś pieczołowicie zrekonstruować tamtą historię. Po co? Prócz satysfakcji literackiej liczy na wznowienie śledztwa przez prokuraturę. Naiwniak! To wszystko zaś toczy się na tle romansu, jaki ma ze sporo młodszą od siebie partnerką, piękną Joanną z Płocka, córką esbeka zresztą. Nasz bohater to prawdziwy macho, postać hemingwayowska: szlachetny i oddany sprawie niczym Robert Jordan, prowadzący niezależne życie artysty jak sam papa Hemingway na pokładzie „Pilar", do tego boski kochanek, ze współczuciem i zrozumieniem wysłuchujący historii kolegi z podziemia, który „już nie może". Czy dlatego, że nasz pisarz nie jest szczególnie psychologicznie powikłany, książkę tak dobrze się czyta?

Fabuły dopełniają diarystyczne zapiski pod wspólnym tytułem „Notatnik z rozdartego podbrzusza", gdzie dołożono tej historycznej formacji, którą nazywamy III RP, a której szwy zostały szczególnie niechlujnie założone. Wychodzą krwawe bebechy. Mam tylko pewną wątpliwość, czy przyszły czytelnik, sięgając po „Szwy", dajmy na to za 20 lat, na pewno będzie wiedział, kto to Belka, Wojewódzki, Gronkiewicz-Waltz czy Krzysztof Kwiatkowski.

Wacław Holewiński, „Szwy", Zysk i S-ka, Poznań 2013