Zresztą nie wiem, jak jest z innymi Żydami, ale tak mówi mój pan. „Jestem kotem rabina". Tak zaczyna się komiks Joanna Sfara, francuskiego twórcy mającego setki tysięcy fanów, autora tak znanych cyklów jak „Profesor Bell" czy „Mały świat Golema". Kilka części „Kota rabina" było u nas wydawane wcześniej, ale teraz mamy edycję pełną, zawierającą wszystkie pięć komiksów. Jest więc co czytać, a zwłaszcza oglądać.
Zachwycają rysunki Sfara. To autor urodzony w Nicei, mający żydowskie korzenie. Jego śródziemnomorskie rozumienie świata jest widoczne w kresce, w każdym rysunku. Jako że akcja dzieje się w Algierii, oglądamy kręte arabskie uliczki, domy, na których dachach toczy się życie, poznajemy typy i typki tamtego, dzisiaj już nieistniejącego, arabsko-francuskiego tygla. Delikatna kreska trafiająca w sedno, pogodnie, ale i z ironią traktująca o ludziach żyjących w Algierii. Przewodnikiem po tym świecie jest kot. Niezwykły, bo po zjedzeniu mówiącej papugi sam zaczyna mówić. I chce mieć swą bar micwę jako kot żydowski. Rabin stanowczo protestuje!
Kiedy w drugiej części pojawia się kuzyn rabina, niejaki Malka Lwi Król, a wraz z nim oswojony lew, który dialoguje z kotem i uczestniczy z nim w żydowskim pogrzebie, nie można oderwać się od kolejnych stronic. Zwłaszcza że kot jest zazdrosny o córkę rabina, piękną Zlabię, zakochaną w młodym rabinie z Paryża. Akcja przenosi się do stolicy świata, a kot i jego rabin na jedną noc zostają kloszardami kryjącymi się w deszczu w otwartym na noc kościele (paryska synagoga jest zamknięta, a ponieważ jest szabas, rabin nie może nacisnąć na elektryczny dzwonek – czy to nie jest genialne?). Kot wciąż towarzyszy swemu panu, choć stracił głos, dlatego że wymówił głośno imię Boga.
W kościele rabin przygląda się krucyfiksowi i obrazom chrześcijańskich męczenników. Kot relacjonuje: „Mój pan nie czuje się swobodnie przed tym umierającym na krzyżu rabinie z Palestyny. Z tyłu widać obraz z młodą kobietą o wyłupionych oczach, inna ma rozpuszczony ołów w gardle, a kolejna trzyma na tacy swoje odcięte piersi. Mój pan jest przerażony". To komiksowe zestawienie judaizmu z chrześcijaństwem akurat nie wypala, bo przecież mamy przed oczami równie traumatyczne sceny ze Starego Testamentu, chociażby tę z obcinaniem głowy Holofernesa.
Świetny album! Mamy jeszcze przygody w Jerozolimie, walkę z menelami, Malka Lwi Król rzuca się z minaretu i ginie, a lew wpada w szał i unosi swego pana w pysku. Padają strzały. Dlaczego? Czy to w ogóle jest prawda? Jasne, że nie. Posłuchajmy kota rabina. Narysowany przez Sfara zapada w pamięć, wzrusza i śmieszy. Jak to dobrze, że rabin ma kota, a my jego.