Bo nie było mediów, tylko kroniki, a te bywały mało obiektywne. O tym, że Ruryk założył Ruś, wiemy, bo Kijów leżał na szlaku handlowym, a kolebka polskiej państwowości była dziką puszczą, do której mało kto docierał. Gall Anonim pisał swoją kronikę sto lat później, w czasach Bolesława Krzywoustego, kiedy Piastowie chcieli zatrzeć pamięć o swoim „obcym" pochodzeniu, bo bali się, że poddani wymówią im posłuszeństwo.
Czyli Gall Anonim jako wynajęty specjalista od PR...
Owszem. Pochodzenie skandynawskie zaczęto zamazywać po rewolcie, do jakiej doszło w 1038 roku. W naszej historiografii opisano je jako „reakcję pogańską" – tak naprawdę jednak był to zryw „autochtonów" przeciw „najeźdźcom". Żyli jeszcze ci, którzy pamiętali, że porywano im ojców, mężów i żony i sprzedawano ich jako niewolników. „Pogańską gębę" buntownikom zaczęto dorabiać później, by ich propagandowo zdyskredytować. Wielki mediewista profesor Gerard Labuda był zresztą przekonany, że chodziło tu o bunt przeciw wyzyskowi możnowładców.
W każdym razie państwo pierwszych Piastów się zawaliło. Kraj ogarnęła anarchia, a Czesi pod wodzą Brzetysława złupili i spalili Gniezno. Uznano jednak, że w tym miejscu państwo musi istnieć, rozumieli to zwłaszcza Niemcy. Polskę odbudował Kazimierz Odnowiciel dzięki niezwykłemu talentowi dyplomatycznemu kilkanaście lat później, ale pamięć ?o katastrofie pozostała. Odtąd starano się zacierać pamięć ?o obcym pochodzeniu, bo mogło się ono stać zarzewiem kolejnego zrywu. A sagi skandynawskie? Były redagowane trzy stulecia po czasach Mieszka I. Być może ich autor przyjął po prostu wersję obowiązującą w świecie, a tę wyznaczała „Kronika" Galla Anonima.
Trzeba przyznać, że wyjątkowe nagromadzenie pochówków ?i skarbów pochodzenia skandynawskiego przemawia za teorią Normano-Polaków.
Tych skarbów jest naprawdę sporo. Już od VII wieku pojawiają się także masowo pochówki głównie mężczyzn chowanych na sposób wikiński – w grobach znajdujemy skarby i pełne uzbrojenie: przybysze z Północy wierzyli, że te przedmioty i skarby będą im dane w zaświatach, w Walhalli, gdzie będą ucztowali u boku Odyna. W Polsce archeolodzy znaleźli imponującą ilość biżuterii skandynawskiej – np. wykonane z bursztynu krzyżyki i toporki Thora, różnego rodzaju amulety. Ale podobnie jak w przypadku broni zawsze mówiono, że te przedmioty trafiły do nas poprzez handel, wymianę, rabunki itd. Tyle że w przypadku odkrycia grobu typowo skandynawskiego nie możemy już przyjąć, że leży tam Słowianin, bo jego nigdy nie pochowano by ?z bronią. To było szaleństwo wynikające ze specyficznej religii wikingów.
W 2007 roku w podwłocławskiej wsi Bodzia podczas budowy autostrady A1 znaleziono 17 wczesnośredniowiecznych grobów. Ciała zwinięte były w materiał, koło lewej ręki składano żelazne noże. Prawie każdemu w podróż dawano monety bądź siekańce, czyli pocięte monety, oraz sporo biżuterii. Jeden z wojowników miał na kaptordze (czyli rodzaju woreczka bądź pudełka noszonego na szyi) wizerunek orła, znaleziono także charakterystyczny dwuząb – emblemat rodowy Rurykowiczów. To znalezisko wprawiło w zdumienie naukowców polskich, rosyjskich i szwedzkich. Ranga tego pochówku świadczy o tym, że owi wojownicy nie byli zwykłymi najemnikami, ale należeli do elity państwa piastowskiego. Jednak pierwsze groby świadczące o obecności Skandynawów znajdowano już w XIX wieku. Ot, choćby skarb z Wapna – tam znaleziono znaleziono miejsce pochówku Normana z VIII wieku, który zakopany został z monetami skandynawskimi.
Jak długo Normanowie docierali na ziemie polskie?
Ostatnia fala osadnictwa normańskiego to najprawdopodobniej połowa XII wieku. Książę Jarosław Mądry, który wsparł Kazimierza Odnowiciela w jego walce z mazowieckim Masławem, przybył tu w 1047 roku z wikingami, którzy po przepędzeniu satrapy tu dostali nadania ziemskie z obowiązkiem obrony granic. Do połowy XIII wieku istniała masa cmentarzysk, gdzie żywy był obrządek pogański – pewnie dlatego, że wikingowie długo pozostawali poganami. Zakładano je poza osadami, czego chrześcijanie nie czynili. Na obecność wikingów w Polsce mogłyby również wskazywać kopce. Jeszcze przed wojną próbowano przekopać kopiec Kraka, przekopano jednak zaledwie 5 proc. tego wzgórza. Nic nie znaleziono i historycy przedwojenni odetchnęli z ulgą. Gdyby znaleziono tam germańskiego wojownika, byłby to wielki prezent dla Hitlera.
Prof. Przemysław Urbańczyk opowiada się za pochodzeniem rodu Piastów od Mojmirowiców, którzy stworzyli słowiańskie Państwo Wielkomorawskie. Po jego rozbiciu przez Węgrów w 906 roku część przedstawicieli tego rodu miała znaleźć schronienie nad Wartą. Jako argumentu używa m.in. nadanie przez Mieszka I swojemu synowi imienia Świętopełk.
Świętopełk to imię występujące ?i na południu, i na północy, i na wschodzie. Można też przyjąć, że oni przyjmowali imiona tubylców. Jest to ta sama zasada. Dagobert został Mieszkiem, Ingvar Igorem, ?a Holmgard przemianowano na Nowogród. Jak to zauważył Karol Szajnocha, XIX-wieczny historyk, który pierwszy wywiódł Piastów od Waregów: „w jednym albo dwa wieki po zamieszkaniu w świeżo zdobytym kraju rozmawiał Norman nad Dnieprem po słowiańsku, we francuskiej Normandii po francusku, w Neapolu po włosku, ?a dzisiejsi ich potomkowie nie mają podobnież jawnej świadomości swoich początków". Mojmirowice mieli pojechać do Wielkopolski ?i stworzyć państwo? Nie wierzę w to. Żaden kronikarz o tym nie wspomina – Bawarczycy znali ten ród i musieliby o tym wiedzieć.
Charakterystyczne, że analizuje pan związki dynastyczne jako dowód na „pokrewieństwo" ze skandynawskimi Rurykowiczami. Zwykle przypomina się mariaże Piastów z księżniczkami z Czech ?i Niemiec.
Wskazuję na naszą zażyłość z władcami znad Dniepru, bo mało się o niej mówi. Aż do podziału państwa w 1138 roku przez Krzywoustego i rozdzielenia się linii książęcych Piastowie żenili się najczęściej z księżniczkami ruskimi. Czyli preferowali związki pomiędzy rodakami rządzącymi nad Wisłą i Dnieprem. Dopiero później, kiedy europejski feudalizm przekreślił pradawne rodowe tradycje, linia wielkopolska i śląska zaczęły zawiązywać mariaże z księżniczkami niemieckimi, choć linie małopolska, mazowiecka i kujawska nadal gustowały w Rusinkach. Nadal również były podtrzymywane relacje małżeńskie z władcami skandynawskimi; za króla Danii Magnusa wyszła w 1129 roku Ryksa, córka Bolesława Krzywoustego, a po owdowieniu wyszła ponownie za Włodzimierza Nowogrodzkiego, księcia ruskiego. Gdy i ten zmarł, wyszła za mąż za króla Szwecji Swerkera.
Zastanawiam się, jak dzisiaj można rozwikłać tę zagadkę. Nowe odkrycia podczas budowy dróg mogą wnieść wiele, ale trudno o przekonujące dowody, że nie byli to najemnicy.
Pewną szansą są badania szczątków naszych władców, bo chromosom Y w DNA jest z natury rzeczy przenoszony z ojca na syna i można odczytać, kto jest dalekim antenatem rodu. Jakiś czas temu określono tzw. germański chromosom Y, niedawno zidentyfikowano gen wikingów. Można tę wiedzę wykorzystać, bo w katedrze płockiej leżą domniemane szczątki Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego. Co prawda te szczątki podczas najazdu Litwinów zostały zbezczeszczone i wymieszane z innymi, ale większość z nich to pozostałości po ciałach rodziny piastowskiej. Badania wykażą zapewne wielką mozaikę zapożyczeń, ale jest szansa, że zbliżymy się do tej wielkiej tajemnicy, do rozwiązania tej zagadki, kto był owym geniuszem, dzięki któremu dziś istniejemy jako naród.
Naprawdę da się to zrobić?
W Niemczech robiono badania książąt panujących w północno-wschodniej części kraju i okazało się, że owi władcy posiadali sporą pulę genów słowiańskich, co wprawiło w zakłopotanie tamtejszych badaczy. W 2006 roku przebadano też potomków Ruryka, bo do dziś żyją rodziny wywodzące się od Rurykowiczów. Okazało się, że mają geny typowe dla Finów, bo ludność mieszkająca w Roslagen, w tej części Szwecji, skąd wywodzi się ów ród, jest mieszanką germańsko-?-ugrofińską, to tzw. szwedzcy Finowie. Dla znawców tematu to żadne zaskoczenie; wikingowie wcale nie byli etnicznym monolitem. Historia jest bardziej ciekawa, niż się jawi ideologom.
Zdzisław Skrok jest archeologiem, popularyzatorem nauki i publicystą. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego