W 1934 roku, na rok przed śmiercią i pięć przed śmiercią Polski, Józef Piłsudski powiedział, że Polak w pogodę i ciepło wyjdzie w futrze, a w mróz i deszcz bez ubrania i z parasolką od słońca. Rafał A. Ziemkiewicz zgodziłby się – w tej akurat sprawiedliwie – z Piłsudskim. Bo Polacy zdaniem Ziemkiewicza w 1939 roku wybrali się właśnie na spacer, nawet nie w deszcz, lecz w burzę z piorunami, z parasolką od słońca.
W swojej najnowszej książce „Jakie piękne samobójstwo" (Fabryka Słów) publicysta pisze, że gdyby istniał gabinet psychoanalityczny, do którego mogłyby przychodzić narody, Polacy powinni być pierwszym pacjentem. Dlaczego? Z powodu mieszanki uległości i kajania się wobec obcych, potrzeby zasłużenia na pochwały przez zadowolenie ich oczekiwań. Lecz wskazanie do terapii może najważniejsze to przekonanie, że od kapitału przelanej krwi obcych, ci o których myślimy, że są sojusznikami – a w istocie zdradzają nas – będą płacić procenty.
Ziemkiewicz zauważa, że „Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy i inni Europejczycy powinni nas za Bitwę Warszawską codziennie, przepraszam za niezbędną dosadność, całować po dupie. Do dziś zresztą. A skoro tego nie robią, to wniosek prosty i narzucający się, który najbardziej zaczadzony romantycznym wychowaniem Polak powinien wyciągnąć i przyjąć do wiadomości: czynnik wdzięczności, mechanizm odwdzięczenia się, w polityce międzynarodowej nie istnieje".
Bolesna śmierć dla honoru
Nie całują nas także za to, że Beck i Rydz „wzięli na klatę Hitlera", co było – zdaniem Rafała Ziemkiewicza – oczywistym szaleństwem. A można było inaczej, jak uważa – zacisnąć zęby, przyjąć niemieckie warunki i z bronią u nogi czekać, co będzie dalej.
Beck w słynnej mowie w Sejmie 5 maja 1939 roku, w której, odrzucając niemieckie żądania, w istocie skazał Polskę na wojnę, powiedział: „Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor".
W życiu ludzi – z pewnością, w życiu wojskowych jeszcze bardziej. Honor to jak trafnie zauważył Ziemkiewicz jest przymiotem zagończyka, który gotowość do poniesienia bohaterskiej śmierci ma w obowiązkach służbowych. Jak jednak można kazać umierać narodowi?
Józef Piłsudski, mentor Becka, wiele razy nawiązywał do honoru, gdy mówił o żołnierzu i sztandarze. Nigdy jednak nie mówił o honorze w kontekście narodu. Józef Beck zapomniał, że nie był już pułkownikiem w czynnej służbie, ale ministrem spraw zagranicznych. Uczeń Marszałka zapomniał jego słowa: „Śmierć jest użyteczną, gdy daje zwycięstwo, śmierć jest bolesna, gdy tylko dla honoru nastąpić musi". Cat-Mackiewicz skomentował gorzko wrzesień: „Polska skrwawiona, honor ocalony".