W epoce Baracka Obamy w Ameryce coraz częściej z nostalgią wspomina się czasy Ronalda Reagana. Na horyzoncie jednak nie widać polityka, który potrafiłby dorównać legendzie zmarłego przed dekadą prezydenta.
Niespełna 34 lata temu, w wieku 69 lat, został najstarszym przywódcą Ameryki. Cztery lata później jako 73-latek został wybrany ponownie, wygrywając w 49 z 50 stanów. Gdy ponad 25 lat temu opuszczał Biały Dom po ośmioletniej prezydenturze, społeczne poparcie dla niego wynosiło 68 proc., co skłoniło wielu do twierdzenia, że wybór następcy, wiceprezydenta George'a Busha, był w istocie głosowaniem za trzecią kadencją jego poprzednika.
Dwadzieścia lat temu, gdy choroba Alzheimera zaczęła brać górę, pożegnał się z rodakami pięknym listem, dziękując „za wielki honor, jakim była służba jako prezydenta", i zapewniając, że gdy „Pan wezwie mnie do swego domu, odejdę z największą miłością dla naszej ojczyzny oraz nieskończonym optymizmem co do jej przyszłości". W chwili śmierci w wieku 93 lat przez większość był uważany za głównego twórcę nowego Pax Americana, złotych lat USA, które nadchodziły po upadku Związku Sowieckiego. Dziesięć lat temu, 5 lipca 2004 r., Ronald Reagan zmarł.
Ronnie wraca w snach
Od lat jego imię republikanie wymieniają przy każdej okazji. W szeregach „Grand Old Party" nie ma człowieka, który nie odwoływałby się do „rewolucji Reagana". Ronald Reagan to prawdziwy święty dla amerykańskich konserwatystów. Jego bon moty do dzisiaj dla wielu stanowią prawdziwe credo, wyznanie wiary.
Głównie cytowane są Reaganowskie powiedzenia poświęcone wolności i konieczności jej ciągłej obrony, takie jak: „od utraty wolności dzieli nas jedno pokolenie". Czy wypowiedziana w 1981 r. opinia, że „nie ma w arsenałach całego świata broni świetniejszej niż wola i moralna odwaga ludzi wolnych. To broń, której nie mają nasi wrogowie w dzisiejszym świecie. To broń, którą posiada Ameryka". A także przeciw omnipotencji władzy: „rząd federalny nie nakłada podatków, aby dostać pieniądze, których potrzebuje. Rząd zawsze potrzebuje pieniędzy, które otrzymuje z podatków".
Wspomina się niezachwianą ufność Reagana, że to USA są prawdziwym obrońcą wolności, a „cierpiąca i będąca w kłopotach ludzkość patrzy na nas, prosząc, abyśmy kontynuowali nasze spotkanie z przeznaczeniem; abyśmy trzymali się naszych zasad polegania na sobie, samodyscypliny, moralności, ale przede wszystkim odpowiedzialnej wolności dla każdego". Wreszcie przywołuje się pełną pasji i optymizmu wiarę Reagana w wyjątkowość Ameryki, tego – odwołując się do biblijnej i amerykańskiej tradycji kaznodziejskiej – „lśniącego miasta na wzgórzu".
Jak powiedział w swoim ostatnim prezydenckim przemówieniu, Ameryka jest niczym to „wysokie, dumne miasto zbudowane na skale mocniejszej niż oceany, owiewane przez wiatry, błogosławione przez Boga, zamieszkałe przez ludzi wszelkiego rodzaju żyjących w harmonii i pokoju, miasto z otwartymi portami pełnymi handlu i nowych pomysłów. A jeśli otoczone murami, to te mury powinny mieć drzwi, otwarte dla każdego, kto ma wolę i siłę, aby tu przybyć".