Sytuacja była inna niż podczas drugiej wojny światowej – tu wszystkie strony budowały sojusze, wszystkie się zbroiły. Były takie zakątki świata, gdzie to Ententa nie dopuszczała wcześniej Niemiec – na przykład Maroko. Londyn potrafił naciskać Berlin, aby ten nie budował nowych okrętów.
A jednak pomimo fali literatury podważającej werdykty traktatu wersalskiego, wydaje się, że lont podpalili Niemcy. Od utrącenia pomysłów na załatwienie konfliktu austriacko- serbskiego drogą arbitrażu, poprzez zuchwałe żądanie, aby Francja odstąpiła przygraniczne twierdze jako gwarancję swojej neutralności, aż po atak na Belgię, który sprowokował gwaranta jej neutralności, Anglię.
Przy pierwszych decyzjach wahała się większość ministrów brytyjskiego rządu. Asquith i Grey, grożąc własnymi dymisjami, narzucili im wojenny kurs. Inna sprawa, że znamiona wahań można wykryć i wśród liderów Rzeszy, łącznie z kanclerzem Theobaldem von Bethmannem-Hollwegiem. Ten melancholijny Prusak z kulturalnej, urzędniczo-bankierskiej, uszlachconej w XIX wieku rodziny, którego wygląd ambasadorowi Gerardowi kojarzył się z fizjonomią Abrahama Lincolna, próbował negocjować neutralność Anglii, tak jak potem będzie zabiegać o neutralność USA. Ale nie umiał załatwić samoograniczenia swojego kraju. Potem nieraz użyje jako wojenny przywódca kapralskiego języka. Ale będzie zawsze pozostawał krok za wytyczającą cele generalicją.
Naprzeciw siebie stanęły wielomilionowe armie pochodzące (poza Anglią) z powszechnego poboru, uzbrojone bardziej nowocześnie niż w jakiejkolwiek wojnie. Europejska belle époque – z jej sytością, beztroską i żądzą posiadania – dobiegła końca, zdmuchnięta jak pianka z tortu.
Liściki na uspokojenie
Woodrow Wilson zareagował osobistymi posłaniami do przywódców państw walczących, enigmatycznymi, choć z sugestią mediacji. Otrzymał na nie konwencjonalne odpowiedzi. W tym momencie trudno było wpływać na bieg wydarzeń uprzejmą korespondencją.
Dzień przed wybuchem wojny austriacko- serbskiej brytyjski minister Grey sugerował jeszcze możliwość zwołania konferencji pokojowej. Reporterzy tłoczący się w Białym Domu dopytywali Wilsona, czy podjąłby się misji dobrych usług. Odpowiedział – nie całkiem zgodnie z prawdą, jeśli brać pod uwagę aktywność jego przyjaciela House'a – że tradycyjna polityka USA nie przewiduje udziału w konfliktach na wschodniej półkuli.
Dzień później amerykański ambasador we Francji, republikanin Myron Herrick zaproponował Wilsonowi dramatyczne pokojowe orędzie. Jego kolega z Londynu Walter Hines Page szukał zrozumienia dla jakiejś mocnej inicjatywy „ostatniej szansy" u rządu angielskiego i teoretycznie je znalazł. Pułkownik House palił się do działania, ale Wilson, przygnieciony śmiercią żony i wciąż słabo zorientowany w sprawach europejskich, wybrał pasywność. Dużą rolę odegrało i to, o czym pisał kongresmen Robert Page, demokrata z Północnej Karoliny i brat ambasadora: „To spadło na nas jak błyskawica na jasnym niebie".