Reklama
Rozwiń

Pochwała uczonych bzdur

Kiedy przychodzą klęski trzęsień ziemi, umierają tysiące naszych bliźnich, którzy nie mają nic na sumieniu. Pan Bóg na to pozwala. Czy to znaczy, że my też możemy z czystym sumieniem zabijać niewinnych ludzi?

Publikacja: 19.07.2015 01:01

Zwolennicy JOW zbierają podpisy pod petycją o zmianę ordynacji wyborczej

Zwolennicy JOW zbierają podpisy pod petycją o zmianę ordynacji wyborczej

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Argumenty idiotyczne wysuwają nie tylko idioci, ale i ludzie inteligentni. W tym przypadku chodzi o zjawisko polegające na tym, że jeśli nam się jakaś teza bardzo podoba, to używając błyskotliwego argumentu w jej obronie, mamy tendencję do pewnej niezrozumiałej ślepoty, która nie pozwala nam dostrzec tego, że ów argument jest dość absurdalny.

Wszystkie zaprezentowane niżej argumenty idiotyczne zamieściłem z powodu ich oczywistej słabości logicznej, a nie merytorycznej, bo poglądy możemy mieć różne, natomiast logika jest jedna zarówno dla lewicy, jak i prawicy.

JOW nie są panaceum na wszystko

Kiedy ktoś mi mówi, że jest na tyle przenikliwy, iż wie, że JOW nie są dobrym pomysłem, bo on nie wierzy w żadne panaceum, które cudownie by rozwiązało wszystkie problemy kraju, to powiem szczerze, odechciewa mi się z kimś takim rozmawiać.

Żadna z trzech spraw, o które się biliśmy z komunistami i które wyznaczyły kierunki budowy III Rzeczypospolitej – ani demokracja parlamentarna, ani wolny rynek, ani integracja euroatlantycka – też nie jest panaceum i nigdy nie będzie. Mało tego, nawet niepodległość nie jest panaceum.

To nie znaczy jednak, że wśród różnych rozwiązań nie ma lepszych i gorszych, nie ma takich, które wprowadzają mechanizmy naprawcze, i takich, które generują zepsucie. I że ludzie, którzy obstają przy rozwiązaniu, które nie jest panaceum, tylko rozwiązaniem lepszym od alternatywnego, nie mogą mieć racji.

Zarodki ludzkie i tak giną

Można się spierać o to, kiedy zaczyna się człowiek, i szukać w naukach ścisłych czy filozofii tego momentu, można rozważać, czy możemy być człowiekiem tylko troszkę czy tylko częściowo.

Natomiast twierdzenie, że można zabijać zarodki, bo przecież w naturze ginie ich bardzo wiele w macicy matek, Pan Bóg więc sam na to pozwala, jest argumentem idiotycznym nie tylko z racji moralnych, ale także z powodu szacunku dla oczywistej logiki. Codziennie lwy w afrykańskim buszu rozszarpują dziesiątki niewinnych antylop. Pan Bóg na to pozwala. Czy to znaczy, że mamy prawo kłusować, zabijając rzadkie gatunki tych pięknych zwierząt? Od czasu do czasu przychodzą klęski trzęsień ziemi, giną tysiące niewinnych ludzi. Pan Bóg na to pozwala. Czy to znaczy, że my też możemy z czystym sumieniem zabijać niewinnych ludzi?

Przez wieki selekcja naturalna gatunku ludzkiego polegała m.in. na bardzo wysokiej śmiertelności niemowląt. Pan Bóg na to pozwalał. Może powrócimy do tej praktyki, tylko przejmijmy ją z rąk natury. Trudno zbadać i wyselekcjonować, które zarodki mają prawo przeżyć, niemowlaka dużo łatwiej.

Nieważne co, ale kto mówi

Jak wiadomo, życie polityka nie jest łatwe. Do istoty zawodu należy podejmowanie decyzji, od których bardzo wiele zależy w życiu wspólnoty. Kryteria tych decyzji mogą być bardzo różne, można brać pod uwagę rozmaite dobra w różnej perspektywie.

Przypuśćmy więc, że jestem politykiem. A tu znienacka pojawia się jakiś dziennikarz śledczy i ujawnia, jakie korzyści odniosłem dzięki swojej funkcji, jak skorzystali na niej moi krewni, znajomi i ci, którzy pomogli mi w walce z biedą i wykluczeniem (moim). Wtedy jak najszybciej trzeba znaleźć coś na tego brzydkiego donosiciela i ogłosić: nie słuchajcie go, bo to drań i też ma coś za uszami, a poza tym niegodnie mnie szpiegował.

A przecież osobowość i intencje dziennikarza nic tu nie zmieniają, sprawdzać trzeba prawdziwość ujawnionych faktów. Tymczasem zdemaskowany polityk na ogół nie zajmuje się dotyczącymi go faktami, tylko nas szantażuje (jak możesz słuchać takiego kłamcy?!). Czasami, kiedy dziennikarz jest krystalicznie uczciwy i nie można nic na niego znaleźć, przypisuje mu się wariactwo i to ma wystarczyć. Nie dziwię się zdeterminowanym politykom, którzy boją się zatonąć. Dziwię się inteligentnym ludziom, którzy takie idiotyzmy powtarzają.

Katolicy są grzesznikami

Dużą grupę przeciwników Kościoła stanowią osoby niezadowolone z jego wyśrubowanych wymagań etycznych, szczególnie w takich dziedzinach, jak teologia małżeństwa czy bioetyka. Ale zamiast podejmować polemikę dotyczącą norm moralnych bądź zobowiązań wobec najbliższych, biją na alarm, że katolicy, zwłaszcza stanu duchownego, też są grzeszni.

Oczywiście grzeszność katolików jest oczywistością. Dziwi mnie tylko, że osoby na ogół niewierzące, albo wierzące inaczej, przeważnie powołujące się na naukę i racjonalizm, oczekują cudu.

Można byłoby się więc spodziewać, że gdyby wspólnota wiernych składała się z samych aniołów w ludzkiej skórze, które byłyby bezgrzeszne, to dopiero wtedy nauczanie Kościoła mogłoby być wiarygodne i prawdziwe. Iście zaskakujące oczekiwanie.

Ale to ten idealistyczny, nie z tego świata, Kościół uznaje grzeszność natury ludzkiej, rozumie nasze słabości i nie oczekuje, że jakaś szeroka grupa ludzi będzie się składała z samych świętych, ponieważ to utopia. A przecież ludzie racjonalni i krytycznie myślący stawiają taki wymóg jako warunek wiarygodności i prawdziwości głoszonych poglądów.

Można nie lubić demokracji i kłócić się z jej zwolennikami. Bywają wszak różne ustroje i trudno z góry przesądzać o tym, czy Churchill miał rację, twierdząc, że nie wymyślono nic lepszego niż demokracja.

Większość nie kieruje się dobrem

Natomiast trudno nie uśmiechnąć się na argument przytaczany na ogół przez pobożnych katolików o usposobieniu konserwatywnym, że demokracja jest zła, bowiem tu decyduje większość, może więc uchwalić jakąś ustawę niemoralną, a takiej przecież uchwalać nie wolno.

Znowu mamy do czynienia z logiką pozorną. Prawdziwe oczywiście jest twierdzenie, że nie wolno tworzyć prawa niemoralnego, ale prawdziwa jest też pragmatyczna konstatacja, że niemoralne prawo tworzono, odkąd ludzkość w ogóle prawa tworzyła. Demokracja nie wyróżnia się pod tym względem spośród innych ustrojów.

Mandat do sprawowania władzy – z tytułu sukcesji dynastycznej czy z woli ludu – nie ma w tym przypadku znaczenia ani w teorii, ani w praktyce. Można się oczywiście kłócić o to, w jakim ustroju częściej i dla ludzi dotkliwiej powstaje prawo niemoralne, ale argument, że demokracja jest zła, bo ona na to rzekomo przyzwala jakoś bardziej niż inne ustroje, jest idiotyczny.

Każdy polityk bierze

Badania wykazują, że zdecydowana większość obywateli pragnie w nadchodzącym referendum odebrać partiom prawo do ich finansowania z budżetu. Można się spierać o to, jakie taki zakaz będzie miał skutki dla przyszłości państwa i czy nie oddamy przez to władzy w ręce tylko najbogatszych. Bo wyłącznie oni będą mogli finansować partie i będą wiedzieli, po co to robić.

Ale w tej debacie pojawia się bardzo często argument, który wydaje się oczywisty, jednak okazuje się idiotyczny. Spróbujcie zapytać o sens zabierania funduszy partiom w sytuacji, gdy może to Polskę skazać na niepodzielne rządy tych, którzy są gotowi i mogą korumpować państwo, a usłyszycie w odpowiedzi, że partiom trzeba zabrać finansowanie, bo ci, co mają pieniądze, i tak od dawna we własnym interesie przekupują partie pod stołem.

Wniosek? W związku z tym, że jakieś partie są przekupywane, możliwości jakiegokolwiek działania trzeba odebrać tym z nich, które tych pieniędzy pod stołem, nawet gdyby im ktoś je proponował, i tak by nie przyjęły. Wtedy na placu boju pozostają tylko złodzieje, bo przecież prosty i uczciwy lud nie zorganizuje takiej składki.

Jakoś jeszcze spójnie by brzmiał argument, że skoro partie są i tak nielegalnie finansowane, to trzeba uściślić kontrolę nad partyjnymi finansami, bo jej dziś w ogóle nie ma. Natomiast postulat likwidowania akurat z tego powodu alternatywnego źródła, z którego mogą korzystać uczciwi politycy, trzeba bezlitośnie zakwalifikować jako idiotyczny.

Sprawiedliwość społeczną wprowadzali komuniści

Ostatnia sprawa dotyczy przeważnie osób o usposobieniu liberalno-konserwatywnym. Czy uznalibyście za roztropnego człowieka, który zapytany, czy krzesło jest przedmiotem potrzebnym, odpowiedziałby zdecydowanie, że w żadnym wypadku, ponieważ jego szwagrowi w ubiegły czwartek w knajpie jakiś pijak rozbił krzesłem głowę?

Podobnie logiczna jest bardzo często spotykana opinia, wypowiadana nawet przez ludzi bardzo inteligentnych, o zapisanej w naszej konstytucji zasadzie sprawiedliwości społecznej: sprawiedliwość społeczna jest zła, ponieważ kojarzy mi się z komunizmem, jego propagandą i tym, co robili komuniści, na nią się powołując.

Komuniści powoływali się często na dobro człowieka, na patriotyzm, na pokój – czy to znaczy, że wszystkie te wartości należy utopić? Sprawiedliwość społeczna nie jest ich własnością, jest jedną z podstawowych wartości katolickiej nauki społecznej, która powstała i rozwija się w opozycji m.in. do komunizmu i wszystkich totalitaryzmów. Znajduje się też w centralnym miejscu programów partii chadeckich, które były głównym architektem dobrobytu Europy Zachodniej po drugiej wojnie światowej.

Można się spierać o różne aspekty sprawiedliwości społecznej, ale nie wypada przeciwko niej używać argumentu idiotycznego – że odwoływali się do niej komuniści.

Autor jest publicystą i socjologiem zarządzania, działaczem społecznym i politycznym. W przeszłości pracował m.in. w Kancelarii Premiera, Kancelarii Sejmu oraz w Ministerstwie Gospodarki

Argumenty idiotyczne wysuwają nie tylko idioci, ale i ludzie inteligentni. W tym przypadku chodzi o zjawisko polegające na tym, że jeśli nam się jakaś teza bardzo podoba, to używając błyskotliwego argumentu w jej obronie, mamy tendencję do pewnej niezrozumiałej ślepoty, która nie pozwala nam dostrzec tego, że ów argument jest dość absurdalny.

Wszystkie zaprezentowane niżej argumenty idiotyczne zamieściłem z powodu ich oczywistej słabości logicznej, a nie merytorycznej, bo poglądy możemy mieć różne, natomiast logika jest jedna zarówno dla lewicy, jak i prawicy.

JOW nie są panaceum na wszystko

Kiedy ktoś mi mówi, że jest na tyle przenikliwy, iż wie, że JOW nie są dobrym pomysłem, bo on nie wierzy w żadne panaceum, które cudownie by rozwiązało wszystkie problemy kraju, to powiem szczerze, odechciewa mi się z kimś takim rozmawiać.

Żadna z trzech spraw, o które się biliśmy z komunistami i które wyznaczyły kierunki budowy III Rzeczypospolitej – ani demokracja parlamentarna, ani wolny rynek, ani integracja euroatlantycka – też nie jest panaceum i nigdy nie będzie. Mało tego, nawet niepodległość nie jest panaceum.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Donald Trump, Ukraina i NATO. A co, jeśli prezydent USA ma rację?
Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy