„Mindbug”. W prostocie, owocowo-warzywnej, siła

„Mindbug” to gra dla tych, którzy uwielbiają szybkie, pojedynkowe karcianki o łatwych zasadach, do których można po prostu usiąść i grać. Jej nowe odsłony znacząco rozszerzają możliwości tkwiące w tym małym (gabarytowo) tytule.

Publikacja: 20.06.2025 12:37

„Mindbug”. W prostocie, owocowo-warzywnej, siła

Szybkie karcianki pojedynkowe (tzn. jeden na jednego) to już gatunek sam w sobie. Jest ich do wyboru, do koloru. Można wybierać między prostszymi i trudniejszymi zasadami, szukać odpowiedniego dla siebie klimatu bądź odpowiednich doznań artystyczno-wizualnych. Jak używa się w nich kart? Tutaj również mamy nieograniczone możliwości: przekręcanie, odwracanie, odrzucanie, w pojedynczej grze jeden lub więcej dopuszczalnych sposobów…

Ma to też swoje minusy. No bo ile można wymyślać wciąż to samo i od nowa? Miłośnicy gatunku kupią, lecz czy jest jeszcze choć cień szansy na to, że wymyśli się tutaj coś nowego, odświeżającego, co ponownie przykuje nas do stołu, abyśmy z radością spędzali czas na rywalizacji z innym graczem? Okazuje się, że czasami najlepszym wyjściem jest zrobienie kilku kroków w tył i powrót do prostoty. Ostatecznie pierwotne założenia gatunku nierzadko sprawdzają się najlepiej.

Nowość: specjalna substancja

Na takim właśnie koncepcie opiera się seria „Mindbug”, który można streścić następująco: macie karty i gracie, choć z pewnym twistem (i kolejnymi w dalszych odsłonach serii). Nawet fabuła jest czysto pretekstowa i sprowadza się do opisania kluczowej mechaniki. Ot, przyzywamy różnorodne, naprawdę fantastyczne stwory (twórcom trzeba pogratulować wyobraźni) i wysyłamy je w bój z przeciwnikiem. Trzeba być ostrożnym i uważnym, ponieważ nasz rywal może przejąć zagrywanego przez nas stwora za pomocą tytułowego Mindbuga (w wolnym tłumaczeniu: robaka infekującego nasz mózg i przejmującego nad nami kontrolę, taki tam pasożyt umysłu, choć w tym przypadku nie tracimy własnego jestestwa). I na tym polega cały trik – nawet najsłabsze karty mogą nagle stać się potężne, o ile zagramy je w odpowiednim momencie.

Seria „Mindbug” oczywiście doczekała się już wielu odsłon, a każda z nich delikatnie różni się zasadami, dzięki czemu podstawowa mechanika nabiera innych rumieńców. Tak samo jest w przypadku „Mindbug: Bojowoce Galaktyka” oraz „Mindbug: Bojowoce Królestwo”. Co do ich klimatu: stwory są owocowo-warzywne, czyli cebularze, zupiarze, krwiożercze truskawki i ananasy…

Przejdźmy do samej rozgrywki. Podstawa pozostała bez większych zmian. Tasujemy karty, rozdajemy graczom po 10, następnie dociągamy z nich po pięć. W swojej turze możemy zagrać kartę albo zaatakować wcześniej zagraną. Naturalnie, gdy zagrywamy kartę, przeciwnik może zagrać swego Mindbuga (do dwóch razy), żeby ją przejąć, co otwiera całe pole taktycznych rozważań: kiedy zagrać kartę, czy jeszcze wyczekać, a może skusić rywala czymś innym… Karty mają też specjalne umiejętności, które często rekompensują ich niską siłę. Bitwy tutaj są banalnie proste – wygrywa stworek z większą wartością liczbową, acz to wszystko bywa modyfikowane przez wspominane przed sekundką specjalne umiejętności. Na koniec wygrywa ten, kto zredukował punkty życia przeciwnika do zera.

Co jednak nowego zaserwowano nam w dwóch wersjach „Bojowoców”? W obu przypadkach dostaliśmy mechanikę Oktonitu (specjalna substancja reprezentowana przez żetony dokładane na kartach). W „Królestwie” Oktonit jest dokładany na karty przy wyłożeniu i co rundę spada, a gdy już go zabraknie, odpalana jest faza zbiorów, czyli specjalny efekt danej karty. Nieraz bardzo potężny, np. usuwający z przestrzeni gry wszystkie potwory przeciwnika.

W „Galaktyce” Oktonit rozdzielamy między własne karty lub karty przeciwnika. Co więcej – niektóre zdolności kart wymagają wydania żetonu, aby w ogóle je aktywować. A właśnie! Tutaj dochodzi nam kolejna opcja do wykonania w turze, czyli aktywowanie akcji z kart. Warto na nie zbierać żetony, oj warto, bo często dzięki nim możemy zyskać np. dodatkową turę.

Która z tych części jest lepsza? Trudno powiedzieć, najlepiej mieć obie (można je ze sobą łączyć, co umożliwi nam intrygujące mieszanie różnych odsłon mechaniki Oktonitu). „Galaktyka” jest z pewnością zdecydowanie bardziej dynamiczna i taktyczna, trochę więcej się dzieje, gdyż nie trzeba wyczekiwać na odpalenie się fazy zbiorów. Sytuacja rozwija się z rundy na rundę, a w „Królestwie” tempo jest mniej więcej takie samo przez całą grę. Tak czy siak najlepiej działają razem. Nowe zależności odkrywane dzięki współgraniu ze sobą różnych aspektów wykorzystywania Oktonitu wywołują naprawdę ciekawe sytuacje w polu gry. Z partii na partię będziemy uczyć się coraz to lepszych zagrań i taktyk.

Maczał w tym palce twórca „Magic: The Gathering”

Za co można pokochać serię „Mindbug”? Naprawdę proste, wręcz banalne zasady przekładają się tutaj na ogrom taktycznych możliwości. Każdy, nawet niemający wcześniej do czynienia z grami, w mig zrozumie reguły, choć odkrycie tego, jak łączyć ze sobą zdolności danych kart, kiedy najlepiej użyć Mindbuga, jaką obrać taktykę itd., wymaga już pewnego ogrania. Na szczęście rozgrywka zamyka się w 15-20 minut, więc od razu można spróbować jeszcze raz, aby sprawdzić inne ruchy czy opcje.

Sporo tutaj emocji oraz tej przyjemnej nerwówki, gdy zastanawiamy się nad tym, co też takiego ciekawego ma w zanadrzu nasz przeciwnik. Im lepiej znamy karty, tym lepiej przewidujemy potencjalne możliwości rywala. Aczkolwiek możliwe układy i reakcje między zdolnościami kart są tak rozległe, że pewne niespodzianki mogą się pojawić i po 100 partiach. Na tym też zasadza się wielka regrywalność „Mindbuga”, którego mały format sprawia, że zawsze można go zabrać ze sobą i rozegrać partyjkę w przerwie na lunch, między lekcjami w szkole lub podczas odpoczynku w czasie górskiej wędrówki.

„Mindbug” to gra dla tych, którzy uwielbiają szybkie, sprytne, pojedynkowe karcianki o łatwych zasadach, do których można po prostu usiąść i grać. „Bojowoce Galaktyka” oraz „Bojowoce Królestwo” dają nam więcej tego samego, ale dzięki nowemu zasobowi znacząco rozszerzają możliwości tkwiące w tym małym tytule, przez co możemy płynąć przez kolejne morze frajdy.

Aż dziw, że w tak prostym pomyśle kryje się tak wiele. Choć w zasadzie to nie ma co się dziwić. Jednym z twórców „Mindbuga” jest przecież Richard Garfield autor słynnego na całym świecie karcianego giganta – „Magic: The Gathering”!

Mindbug: Bojowoce Królestwo”, „Mindbug: Bojowoce Galaktyka”, Skaff Elias, Richard Garfield, Marvin Hegen, Christian Kudahl, wyd. Portal Games

gry

Szybkie karcianki pojedynkowe (tzn. jeden na jednego) to już gatunek sam w sobie. Jest ich do wyboru, do koloru. Można wybierać między prostszymi i trudniejszymi zasadami, szukać odpowiedniego dla siebie klimatu bądź odpowiednich doznań artystyczno-wizualnych. Jak używa się w nich kart? Tutaj również mamy nieograniczone możliwości: przekręcanie, odwracanie, odrzucanie, w pojedynczej grze jeden lub więcej dopuszczalnych sposobów…

Ma to też swoje minusy. No bo ile można wymyślać wciąż to samo i od nowa? Miłośnicy gatunku kupią, lecz czy jest jeszcze choć cień szansy na to, że wymyśli się tutaj coś nowego, odświeżającego, co ponownie przykuje nas do stołu, abyśmy z radością spędzali czas na rywalizacji z innym graczem? Okazuje się, że czasami najlepszym wyjściem jest zrobienie kilku kroków w tył i powrót do prostoty. Ostatecznie pierwotne założenia gatunku nierzadko sprawdzają się najlepiej.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Plemienna moc dawności
Plus Minus
Konflikt Izrael-Iran jako wstęp do wojny globalnej. To groźna myśl
Plus Minus
„Era Wilka”. Długie łodzie wikingów
Plus Minus
Nadpsute polskie centrum
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Plus Minus
Jakub Ekier: Chluba niczyja