W trzeciej książce Pawła Sołtysa jest jak w średniowiecznym malowidle – wszystko, co się dzieję, jest wrzucone na pierwszy plan. Mieszają się porządki, bohaterowie, chronologia, przenikają czasy, przeplatają wątki. A to wszystko wpisane jest w ścieżkę spacerową niespiesznego przechodnia, bo „Sierpień” to zapiski umysłu flanerowskiego. Bardzo erudycyjnego – dodajmy.
Zarazem nie chodzi o prostą topografię historyczną miasta, to nie jest tego typu książka. „Sierpień” to bardzo osobisty traktat, wielowarstwowy i hipnotyczny, posiadający specyficzną tektonikę, a każda z jego warstw to jest inny kosmos. Każde wspomnienie i dygresja to punkt startu do kolejnej, wprawiającej w ruch kołowrotek myśli i obrazów, a jednocześnie bardzo zakotwiczony w rzeczywistości.