Większa jest radość w Królestwie Niebieskim z jednego, porządnego bluźniercy niż ze stu fałszywych wierzących. Słuchanie tych drugich jest jak przebywanie w towarzystwie starzejącej się matrony, w oparach zbyt mocnych perfum i kwaśniejącego oddechu. Wszystko tu jest mdłe i bez wyrazu. Zanim taki dojdzie do tego, o co właściwie mu chodzi, przedrze się przez gęsty las „życzliwych zastrzeżeń” i „ważkich wątpliwości”, dziesięć razy zdążysz usnąć. Bo na koniec tego długiego, erudycyjnego dnia idzie zawsze o to samo, przekazanie słuchaczom i czytelnikom komunikatu: „no dobra, jestem wierzący, ale czy mimo wszystko możecie mnie jednak polubić? Będę grzeczny, obiecuję”.
Czytaj więcej
Sprzeciw wobec zabijania nienarodzonych czy genetycznej inżynierii, również ten, którego twarzą stała się Wanda Półtawska, nie ma na dobrą sprawę nic wspólnego z religią. To jest coś dużo szerszego, wcześniejszego. Nie prawd wiary się tu broni, ale prawdy o człowieku.
Spotkanie z bluźniercą jest po takim seansie brodzenia w letnim budyniu ożywcze jak porządne trzaśnięcie w gębę. Otwierasz szerzej oczy, rozglądasz się czujnie dookoła – nareszcie coś się dzieje. Z nim przynajmniej da się pogadać, bo on nawet całkiem sporo rozumie – problem polega tylko na tym, że wszystko na opak. Ale wciąż przeskoczyć z głowy na nogi jest łatwiej, niż wyplątać się z gęstej sieci uników i niuansów.
A więc tak: lubię bluźnierców. Nawet jeśli pozostają odrobinę zbyt – na mój gust – zachowawczy, jak choćby autorzy książki „Chrześcijaństwo. Amoralna religia”. W czasach, kiedy byle gąska potrafi rzucić publicznie, że katolików powinniśmy się obawiać dużo bardziej niż satanistów, bluźnierstwa Nowaka i Ziemińskiego wydają się nieco zjełczałe. No bo, co my tu mamy poza wyrażoną na okładce sugestią, że Jezusa należałoby dla dobra społeczeństwa odeń odizolować? Że stosował „mowę nienawiści”, strasząc ludzi piekłem, i że Ewangelia nie jest dostosowana do wymogów nowoczesnego, „włączającego”, empatycznego społeczeństwa? Że Chrystus zamiast drżeć o to, by nikogo nie urazić, próbował wszystkich zbawić? Że wystawiał swoich słuchaczy na ryzyko dyskomfortu, wzywając do nawrócenia, i do dziś traumatyzuje małe dzieci, patrząc na nie z wysokości krzyża, półnagi i zmasakrowany.