Niewielu już pamięta, że były czasy – wcale nie tak odległe – gdy Roman Giertych był dyżurnym polskim faszystą i antysemitą, choć akurat antysemityzm był u niego irytująco bezobjawowy. Do czasu, kiedy w 2007 roku Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” nie odkryło jakiegoś jego starego, niszowego artykułu, gdzie użył słowa „parchy”. Podobno nawet nie wobec Żydów, tylko wobec komunistów. Tak przynajmniej tłumaczył się dwa lata temu, gdy znowu wrócił temat jego kandydowania w wyborach z ramienia Platformy Obywatelskiej i wyciągnięto mu starą wypowiedź, która Stowarzyszeniu „Nigdy Więcej” posłużyła dawno temu za dowód na antysemityzm Giertycha.
Czytaj więcej
Andrzej Duda: „Nie bardzo rozumiem, jak kwestia zbadania rosyjskich wpływów na Polskę miałaby zniszczyć polską demokrację”.
Nie wiem, co Giertych miał kiedyś na myśli, pisząc o „parchach”, nie wiem nawet, czy faktycznie był faszystą i antysemitą, czy „tylko” cynikiem, który w którymś momencie swojej politycznej kariery uznał, że na tym najdalej zajedzie. Sam Giertych nie ułatwia zrozumienia swojej politycznej drogi, nigdy się z niej nie wytłumaczył, ani za nią nie przeprosił, ale też wcale nie musiał tego robić, bo nikt od niego tego nie oczekiwał – w zupełności wystarczyło, że całkowicie zmienił front, pozostając przy tym samym stylu uprawiania polityki.
Nie wiem, co Giertych miał kiedyś na myśli, pisząc o „parchach”, nie wiem nawet, czy faktycznie był faszystą i antysemitą, czy „tylko” cynikiem, który w którymś momencie swojej politycznej kariery uznał, że na tym najdalej zajedzie.
„Ja mam dobre zdanie o Romanie Giertychu. Nie uważam, że za to, że ktoś coś robił 15 czy 20 lat temu to już jest wiecznie potępiony. W polskiej tradycji kulturowej mamy Kmicica, który robił złe rzeczy, potem robił dobre rzeczy. Bardzo cenię to, co robi Giertych po roku 2015” – Tomasz Siemoniak oswaja swój elektorat z tym, że polityk, o którym kiedyś na antypisowskich demonstracjach skandowano „Giertych do wora, wór do jeziora”, jest już zupełnie innym człowiekiem. I to jest bardzo dobra wiadomość dla Sławomira Mentzena, który dzisiaj w polityce pełni rolę, jaką kiedyś pełnił Giertych. Niewykluczone nawet, że – tak samo jak Giertych – bardziej z wyrachowania niż z przekonania. „Wszystko mogę sobie wyobrazić. Czasem pracuje się z osobami bardzo odległymi koncepcyjnie od tego, co samemu uznaje się za słuszne” – odpowiada Andrzej Halicki pytany o możliwą współpracę z Konfederacją. Ostrożnie zatem z cancelowaniem Mentzena, bo może i w tym przypadku trzeba będzie niedługo wypierać z pamięci wszystko, co się o nim mówiło. Jeśli kiedyś zechce pomóc walczyć z Kaczyńskim.