Wyobrażam sobie, że komisja – już po zmianie władzy i wymianie jej składu – zechce sprawdzić, czy bracia Karnowscy, publikując w swojej gazecie obszerny wywiad z rosyjskim ambasadorem chwilę po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę, nie działali pod wpływem rosyjskim. Wszak dziennikarze sami przyznali, że oferta wywiadu z przedstawicielem zbrodniarza przyszła do nich od „pośrednika”, ale każdy, kto wywiad czytał, musiał się zastanawiać, czyj interes realizuje gazeta, oddając 11 stron ambasadorowi kraju, który właśnie napadł nam na sąsiada.
Czytaj więcej
Mateusz Morawiecki: „Widzę poruszenie w komentarzach, ale z szacunku dla dzisiejszej rocznicy – nie warto wdawać się w dyskusję. Historia oceni sprawiedliwie, jakie skandaliczne działania prowadzono, jak traktowano ciała i kto okazywał Ofiarom szacunek, a kto pogardę. Oba zdjęcia przedstawiają tragiczne wydarzenia w historii. Oba są dokumentalnymi fotografiami”.
Ustawa daje komisji prawo badania rosyjskich wpływów na środki masowego przekazu, i to nawet jeśli dana osoba nie ma świadomości, kto i w jakim celu podsuwa jej materiały. Jeśli więc przejęta przez kolejny rząd komisja zechce wyciągnąć od Karnowskich okoliczności tamtego wstydliwego wywiadu, będzie miała do tego prawo. Dziennikarze mogliby co prawda zasłonić się tajemnicą dziennikarską, może nawet mieliby szczęście i sąd stanąłby po ich stronie, ale ich zeznania nie byłyby komisji niezbędne, bo ustawa przyznaje komisji prawo zlecania prokuraturze przeszukań.
Jeśli więc komisja zechce, dostanie wszystko, co się na redakcyjnych komputerach – i nie tylko – znajduje. Zresztą i bez pośrednictwa prokuratora mogłaby wejść do redakcji i zażyczyć sobie wglądu we wszystkie dokumenty, także te stanowiące tajemnicę dziennikarską czy tajemnicę przedsiębiorcy.
Jeśli więc komisja zechce, dostanie wszystko, co się na redakcyjnych komputerach – i nie tylko – znajduje. Zresztą i bez pośrednictwa prokuratora mogłaby wejść do redakcji i zażyczyć sobie wglądu we wszystkie dokumenty, także te stanowiące tajemnicę dziennikarską czy tajemnicę przedsiębiorcy. Może nic w nich nie znajdzie, ale co informacji i haków nazbiera to jej – wymarzona praca dla każdego, kto chciałby dorobić szpiegostwem przemysłowym lub klasycznym, a przecież każdy członek komisji będzie miał asystentów, partyjnych mocodawców i długi język. O tym, jak politycy dbają o poufność, wiemy już od Dworczyka. Nie trzeba dodawać, że informacje z komisji będą po prostu przeciekać do mediów i właściwie razem z ustawą należało po prostu znieść tajemnicę zawodową, przedsiębiorstwa i państwową, bo w takim systemie prawnym tracą sens.