Jeden z ostatnich twitterowych wpisów małopolskiej kurator oświaty o „białym człowieku i chrześcijaninie”, jak określiła ona ministra Przemysława Czarnka, był absurdalny. Brzmiał tak niewiarygodnie, że nawet sprawdzałem, czy jego autorem nie była przypadkiem legenda Twittera, czyli Człowiek Bóbr albo Aszdziennik. Zabawny był bałwochwalczy ton, ale już sama treść zdecydowanie zabawna nie była. Określenie „biały człowiek”, które miało być pochwałą ministra, trąciło dość brzydkim rasizmem. Kurator najwyraźniej nie była tego świadoma, tak jakby nie doczytała listów św. Pawła, który jasno wskazywał, że dla chrześcijan „nie ma Żyda ani Greka”, co oznacza, że nie ma także „czarnego i białego”. Nie dotarło do niej, że sformułowanie „biały człowiek” niesie w sobie mocny element wyższościowego myślenia, które także jest niedopuszczalne z perspektywy tego, jak chrześcijanie obecnie spoglądają na rasizm, kolonializm i przekonanie o cywilizacyjnej wyższości „białych”. Gdyby kurator mniej czasu spędzała na Twitterze, z pewnością przeczytałaby o tym u papieża Franciszka.