Wspinanie się po hollywoodzkiej drabinie twórców kina alternatywnego to rzecz normalna, która nie jest bynajmniej niczym nowym w XXI wieku. Sęk w tym, że w ostatnich latach transfery z kina niezależnego, gdzie filmy powstają za grosze, na jego istne antypody, do krainy wysokobudżetowych hitów zasilających kolejne superbohaterskie uniwersa, są coraz bardziej spektakularne. Wśród tych, którzy przeskoczyli kilka szczebli, są również twórcy wcześniej wyraźnie zaangażowani społecznie lub politycznie. Trzy przykłady z brzegu. Patty Jenkins w „Monster" (2003) opowiadała o prostytutce, która mordowała swoich klientów, by potem zrobić „Wonder Woman" (2017). Z kolei Ryan Coogler po przyjrzeniu się historii brutalnie zabitego Afroamerykanina we „Fruitvale" (2013) zrealizował „Czarną Panterę" (2018). A Chloé Zhao, podpisawszy się pod nagrodzonym Oscarem „Nomadland" (2020), w których głos oddawała ludziom z marginesu, zatrudniona została do stworzenia „Eternals" (2021). Nic w tym złego, zwłaszcza że żadne z nich nie sprzedało duszy pod wpływem pieniędzy. Wręcz przeciwnie: do utworów komiksowych za miliony przemycili część siebie oraz motywy, które przyniosły im rozpoznawalność.