Szef „L'Osservator Romano”: świat nie rozumie Franciszka

- Dziś emerytowanego papieża Benedykta XVI chwali się za to, że zrezygnował. Podkreśla się jego odwagę, ale proszę sobie przypomnieć, jak bardzo go atakowano! Tak samo było z Janem Pawłem II, Paweł VI zaś był oskarżany o związki z masonerią i sprzyjanie komunistom - mówi Giovanni Maria Vian, dyrektor „L'Osservatore Romano"

Aktualizacja: 16.07.2016 15:43 Publikacja: 14.07.2016 13:57

Szef „L'Osservator Romano”: świat nie rozumie Franciszka

Foto: AFP

Plus Minus: Jak we Włoszech odbierany jest papież Franciszek?

Tak jak na całym świecie, także we Włoszech bardzo się podoba. Ludzie postrzegają go jako kogoś, kto jest blisko nich. Rozumieją, że jego głównym celem jest bycie normalnym człowiekiem. Dlatego go kochają!

Nie przesadza pan? W Polsce papież Franciszek nie budzi aż takiego entuzjazmu.

Myślę, że duży wpływ na postrzeganie Franciszka przez Polaków ma długi pontyfikat Jana Pawła II. On był wielką sławą i chlubą Polski. Pozostała w was tęsknota za nim, więc trudno wam przyjąć jego następcę. Warto pamiętać, że to papież Franciszek dokonał kanonizacji Jana Pawła II. Ci dwaj papieże w wielu sprawach są do siebie podobni. Podobne słowa wypowiedzieli tuż po wyborze na biskupa Rzymu. Wojtyła w październiku 1978 roku mówił, że kardynałowie wybrali człowieka z dalekiego kraju, który jest bliski sercu Kościoła. A Bergoglio w marcu 2013 roku stwierdził, że kardynałowie znaleźli go na końcu świata...

A jednak papież Franciszek kanonizował Jana Pawła II razem z Janem XXIII. W Polsce dało się słyszeć głosy niezadowolenia.

Ależ ta decyzja w niczym nie umniejsza wielkości Jana Pawła II! Ja widzę w tym podkreślenie kontynuacji. To taki powrót do źródeł. Kto po papieżu Polaku wyobrażał sobie papieża Niemca? A to taki symbol pojednania. Symboliczne zakończenie sprawy agresji Niemiec na Polskę. Potem po papieżu Benedykcie XVI, który był intelektualistą, przyszedł papież jezuita, człowiek z końca świata. Jan Paweł II przyczynił się do tego, że upadł mur między Wschodem a Zachodem. A Franciszek może przyczynić się do upadku muru między Południem a Północą. To zadanie Kościoła Chrystusa, bo Chrystus przyszedł burzyć mury. I przy wszystkich swoich ograniczeniach próbują to robić kolejni papieże.

Wiele osób oskarża Franciszka o to, że zrywa z dziedzictwem Jana Pawła II. Szczególnie w kwestiach dotyczących małżeństwa i rodziny.

Ależ Franciszek nie odrzuca niczego, co napisał lub powiedział Jan Paweł II! Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja rodzin się zmieniła. Jest coraz więcej rozwodów, coraz więcej kobiet samotnie wychowuje dzieci, postępuje sekularyzacja. Trzeba się z tym zmierzyć. Mieliśmy dwa synody o rodzinie. Mocno akcentowano na nich problemy osób żyjących w nowych związkach. Oczekiwano, że zostaną one dopuszczone do komunii św. I co zrobił Franciszek? Powtórzył to, co na ten temat mówił Jan Paweł II. Nic nie zmienił.

Kilka lat temu stwierdził pan, że dla dziennikarzy „dobry papież, to martwy papież".

(śmiech) Rzeczywiście. Mówiłem tak, aby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie rozumiemy papieża Franciszka. To stwierdzenie nie odnosi się jednak tylko do dziennikarzy. Zawsze żałujemy tego papieża, który umarł. Zapominamy przy tym, jak bardzo za życia był krytykowany. Dziś emerytowanego papieża Benedykta XVI chwali się za to, że zrezygnował. Podkreśla się jego odwagę , ale proszę sobie przypomnieć, jak bardzo go atakowano. Mówiono, że nie rozumie współczesnego świata. Tak samo było z Janem Pawłem II. Był atakowany z lewa i z prawa. Jego słowa odczytywano w kontekście politycznym. Dopiero pod koniec pontyfikatu, gdy był już bardzo chory, krytyka ustąpiła miejsca współczuciu. Z kolei Paweł VI był oskarżany o związki z masonerią i sprzyjanie komunistom. A Franciszka krytykuje się za to, że dobitnie pokazuje, iż jest normalnym człowiekiem.

Franciszek mówi, że jest grzesznikiem.

Tak. Musimy pamiętać, że to jezuita. On jest przyzwyczajony do codziennego rachunku sumienia, patrzenia w głąb siebie. Codziennie budzi się o 4.30 i przez więcej niż dwie godziny medytuje i modli się. Kończy dzień adoracją Najświętszego Sakramentu. I mówi, że to pozwala mu poznać własne ograniczenia. Mówi, że kilka razy pomylił się w nominacjach, nie był z nich zadowolony. Przyznawał się do błędu.

To, że jest jezuitą, to klucz do zrozumienia jego pontyfikatu?

Z całą pewnością. Jezuita to misjonarz. Jezuici to zakonnicy pierwszego frontu, działający na granicy. Bergoglio chciał być misjonarzem i jechać do Japonii, a więc działać na końcu świata, na granicy. Ale jezuici wychowywani są też do tego, by działać na granicach, czyli tam, gdzie jest niedostatek wiary, gdzie jest ludzkie nieszczęście, bieda duchowa i materialna. Franciszek to papież, który sam wiele przeżył – w czasie dyktatury w Argentynie był świadkiem wielu niesprawiedliwości. To go ukształtowało. Poza tym to syn emigrantów z włoskiego Piemontu. Tak właśnie należy go postrzegać.

Gdyby miał pan wskazać najważniejsze punkty tego pontyfikatu, od czego by pan zaczął?

Na pierwszym miejscu postawiłbym chyba jego dążenie do tego, by „Kościół wyszedł z kościoła". Przecież Kościół to nie tylko biskupi i księża, ale także świeccy. Franciszek mówi, że nie możemy pozostawać zamknięci w zakrystiach. Musimy wychodzić i szukać ludzi. Franciszek to prawdziwy apostoł. Pasterz, który zostawia 99 owiec i idzie szukać jednej zagubionej. To jest ojciec, który codziennie wygląda swojego marnotrawnego syna. Te porównania są już dziś nieco zapomniane, ale to dużo mówi o Franciszku. Ilu młodych to rozumie? Ilu przeczytało Ewangelię? Papież mówi, by w kieszeni nosić Pismo Święte i codziennie je czytać, bo Ewangelia może zmienić życie każdego. To ma być papież, który porzuca doktrynę Kościoła? Taki obraz to karykatura.

Ale ktoś tę karykaturę stworzył.

To prawda. Największą winę za to ponosimy my, dziennikarze. Ale wrócę do tego, o czym już mówiłem: to się dzieje za każdego pontyfikatu. Joseph Ratzinger to bardzo miły człowiek, a nazywali go pancernym kardynałem, dyktatorem. Papież ironizował czasem, że żałuje, iż nie ma drewna, żeby spalić heretyków. Benedykt to człowiek, który chciał się spotykać z ludźmi i usiłował ich zrozumieć. Dobrze odczytywał znaki czasu, współczesny świat. Ale świat nie zrozumiał Benedykta XVI. Dziś, choć w mniejszym stopniu, świat nie rozumie Franciszka.

A w pańskim piśmie „L'Osservatore Romano" wolno krytykować Kościół?

Kościół to instytucja bosko-ludzka. W wymiarze boskim jest święty i tu na krytykę miejsca nie ma. Ale jako instytucja ludzka popełnia błędy i trzeba je wytykać, piętnować wady. Pierwszym, który to robi, jest właśnie papież Franciszek. Pokazuje nasze ograniczenia. Nie trzeba udawać, że jest się doskonałym, jeśli się takim nie jest w istocie. Przypominam sobie tekst kardynała Montiniego, który opublikował sześć lat przed swoim wyborem na papieża. W 1957 roku, gdy był arcybiskupem Mediolanu, napisał list do robotników, pozostających na obrzeżach Kościoła. Pisał do nich, że misja Kościoła jest przede wszystkim dla nich. Że oni nie są złymi ludźmi, ale są rozczarowani, bo Kościół ich zostawił. Prosił ich o wybaczenie. Dziś Franciszek też prosi o wybaczenie i mówi, żeby Kościół szedł na peryferie, do ludzi opuszczonych, rozczarowanych.

Franciszek często odwołuje się do Pawła VI. Jest dla niego wzorem?

On nie lubi za dużo cytować. Ale nie jest tajemnicą, że Paweł VI faktycznie jest dla niego punktem odniesienia. W adhortacji „Evangelii gaudium" o ewangelizacji we współczesnym świecie widać, że jest pod ogromnym wpływem dokumentu Pawła VI na ten sam temat „Evangelii nuntiandi". To się czuje. Myślę, że Franciszek wraca do Pawła VI, bo był papieżem wtedy, gdy Bergoglio dojrzewał do chrześcijaństwa. Zapewne ważne jest też to, że Franciszek jest pierwszym papieżem, który nie uczestniczył w Soborze Watykańskim II, a większość jego obrad miała miejsce za pontyfikatu Pawła VI. On chyba czuje się jego duchowym synem.

Pan też w pewnym sensie jest duchowym synem Pawła VI.

Tak. Ksiądz Giovanni Battista Montini, zanim został arcybiskupem Mediolanu, ochrzcił mnie, a także mojego brata. Był przyjacielem naszej rodziny. Z moim ojcem znali się od przeszło 20 lat. Dla mnie Montini jest wielkim świadkiem Jezusa w naszych czasach. Zostać ochrzczonym przez błogosławionego papieża to dla mnie wielka odpowiedzialność, większa nawet niż być naczelnym „L'Osservatore Romano". Chrzest jest darem, który nakłada obowiązek ofiarowania go innym.

Redagowanie oficjalnej gazety Watykanu to też spora odpowiedzialność.

To prawda. Choć to nie jest tak, że jak recenzujemy jakąś płytę, to myślimy, czy spodoba się papieżowi (śmiech). Oczywiście linia gazety musi wyrażać linię właściciela, czyli papieża i Stolicy Apostolskiej. Ostatnio otworzyliśmy się na niekatolików – mieliśmy jako felietonistów muzułmanina i żydowską historyczkę. Mamy miesięcznik dla kobiet. Bo to są sprawy ważne dla papieża.

Ostatnio głośno było o żądaniach zakonnic, by odtworzyć znaną w Kościele pierwotnym instytucję diakonisy. Franciszek zrobi rewolucję?

Papież niczego nie obiecał. Stwierdził jedynie, że trzeba temat dogłębnie zbadać. Ale rzeczywiście rola kobiety w Kościele jest dla niego ważna. Niedawno postanowił na przykład, że wspomnienie Marii Magdaleny będzie świętem. Ale to nie jest żadna nowość. To powrót do tego, co było dawniej. Święty Hipolit, teolog z początków III wieku, mówił o Marii Magdalenie, że jest Apostołką Apostołów.

Papież ingeruje w teksty zamieszczane na łamach „L'Osservatore Romano"?

Nie. My interpretujemy linię papieża. Jak nie ma reakcji, to znaczy, że jest dobrze. Wiem, że Franciszek uważnie czyta gazetę. On zresztą bardzo zwraca uwagę na media, bo zdaje sobie sprawę z ich ogromnej roli. Ostatnio w kilku językach ukazał się zbiór wszystkich wywiadów papieża. Przedstawia się to jako najdłuższy wywiad z Franciszkiem. Myślę, że powinien ukazać się także po polsku, bo dzięki temu można uchwycić całą myśl papieża. Odpowiada na wszystkie pytania bez przygotowania, bez żadnego filtra.

Polskim mediom nie udzielił jeszcze wywiadu, choć podejmowano takie starania.

Nie traćcie nadziei.

A ilu mamy papieży?

Jednego. Nie ma cienia wątpliwości, że tak jest. A pierwszym, który to z całą mocą podkreśla, jest Benedykt XVI.

współpraca Karolina Kowalska

Prof. Giovanni Maria Vian jest historykiem Kościoła. Specjalizuje się w dziedzinie obejmującej życie i twórczość ojców Kościoła i pisarzy wczesnochrześcijańskich. Od 1976 roku pracuje jako dziennikarz. Był komentatorem m.in. katolickiego dziennika włoskiego „Avvenire". Od 2007 roku jest dyrektorem watykańskiego dziennika „L'Osservatore Romano"

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus: Jak we Włoszech odbierany jest papież Franciszek?

Tak jak na całym świecie, także we Włoszech bardzo się podoba. Ludzie postrzegają go jako kogoś, kto jest blisko nich. Rozumieją, że jego głównym celem jest bycie normalnym człowiekiem. Dlatego go kochają!

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą