Wiele osób wierzy, że dzięki darowi, jakim jest rozum, pojęło raz na zawsze, o co chodziło w historii z Jezusem z Nazaretu i Judaszem. Powieść Sándora Máraiego „Trzydzieści srebrników" to właśnie jedna z takich prób. Autor, który zaczął jej pisanie w ostatnim roku wojny w Budapeszcie, a wydał niemal 40 lat później, najwyraźniej starał się, jak to ujęła tłumaczka najnowszej prozy Węgra, wyjaśnić sam sobie wydarzenia opisane w Ewangeliach.
Podstawowe pytanie postawione przez Máraiego brzmi: w jaki sposób Nazarejczyk stał się Bogiem, a może inaczej – w jaki sposób Bóg stał się człowiekiem. „(...) pewnego dnia jeden Żyd w Galilei nabrał wiary w to, że Bóg staje się człowiekiem. Tym człowiekiem jest on: Jezus z Nazaretu". Wizja węgierskiego pisarza jest heterodoksyjna, fenomen Jezusa w historii polegał zatem na tym, że stał się Bogiem i przez swoją naukę odmienił świat, a jego twarz poznali wszyscy. Odtwarzano ją w tysiącach ikon, na płótnach największych mistrzów. „(...) W godzinie potrzeby i niebezpieczeństwa to właśnie jej przymglony blask skłaniał się ku potrzebującym i znajdującym się w trudnym położeniu. Z tego w ten oto sposób widzianego i rozpoznawanego oblicza biła wiarygodność, ta twarz była bardziej realna aniżeli jakiekolwiek zdjęcie".
Wiele stron tej powieści poświęcono życiu Jezusa i jego uczniów, relacji z Janem Chrzcicielem, znaczenia Dobrej Nowiny dla Żydów i dla pogan. Są to najjaśniejsze strony książki, świadczące o głębokim zżyciu się autora „Wyznań patrycjusza" ze stronami Ewangelii, podczas lektury których wyraźnie słyszał bijące serce Nazarejczyka. W zastanawiający i oryginalny sposób pisze też Márai o miłosierdziu: „Istnieje zaklęcie, które jest czymś więcej niż łaską bogów, czymś więcej niż wszystko, co bogowie dotychczas obiecywali człowiekowi. Tym zaklęciem jest miłosierdzie". A Jezus z Nazaretu? „Jaźń aż po brzegi wypełni mu się miłosierdziem i będzie ono tryskać z jego mowy jak narkotyk z gąbki, którą rzymski najemnik wyciągnie na ostrzu włóczni i skieruje ku jego spękanym wargom, gdy będzie wisiał na krzyżu i odczuwał pragnienie. To wszystko, co może obiecać. Dlatego żył, dlatego umarł". O zmartwychwstaniu Sándor Márai nie pisze.
Rola i motywy działania Judasza pozostają dla nas zakryte. Pisarz nie daje nam własnego ich objaśnienia, jakby zatrzymał się wpół kroku. Podąża za to za przekazem ewangelicznym, pisząc, że w Judasza wstąpił szatan. Wie o tym także stary kapłan Annasz. Márai sugeruje jednak, że Iskariota – jak sam twierdził – pragnął ocalić Chrystusa. Ale przed czym czy przed kim? Najpewniej to szatan kazał mu tak myśleć. A może w ten sposób sędziwy pisarz chciał jeszcze raz podkreślić uniwersalny charakter zdrady, niezależny od czasów i miejsca? W posłowiu z 1983 roku przyznawał: „Zdrajca jest zawsze przymilny. Ma nadzieję, że dzięki temu stłumi tę dręczącą, piekącą świadomość, że jest człowiekiem o mniejszej wartości. Czasem pochodzi z Kariotu, czasem skądinąd. Jak przed dwoma tysiącami lat. Jak dzisiaj. Jak jutro, o ile będzie jeszcze jakieś jutro".
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
tel. 800 12 01 95