Żona jednego z bohaterów powieści „Nie strzeżone progi" Heinricha Bölla miała w zwyczaju zostawiać na łóżku wszystko to, co każdy normalny człowiek odkłada na stół lub nocną szafkę. Jej mąż codziennie przed snem wyciągał z pościeli ołówki, gumki do włosów, szpulki nici, klucze, drobne monety. Pewnego dnia kobieta nagle zachorowała i równie szybko zmarła. Wszystko trwało kilka godzin – atak wyrostka, perforacja, śmierć. Rano byli jeszcze szczęśliwym małżeństwem, wieczorem mężczyzna wrócił do ich mieszkania sam. Przysiadł na brzegu łóżka i w tej chwili zsunęła się z niego mała srebrna łyżeczka. Ostatni pożegnalny ślad.
Realizm – w literaturze, polityce, życiu – równie mało wspólnego ma ze wzniosłymi, oderwanymi od ziemi uniesieniami co z przygwożdżoną do podłogi, wulgarną dosłownością. Nawet jeżeli zsuwa się czasami z krawędzi łóżka, to w grę wchodzi tam coś dużo więcej niż tylko prawa fizyki. Pojawiają się wokół oddanie, czułość, tęsknota – wszystkie te słowa, które znaczą tyle co nic, dopóki nie nabrać ich małą łyżeczką.
Przeszło 20 lat temu brytyjska artystka Tracey Emin zaprezentowała instalację „Moje łóżko". Było ono naprawdę jej, dopóki jeden z kolekcjonerów sztuki nie odkupił go za sporą sumę pieniędzy. Żeby jednak mogło nabrać swojej wartości, artystka spędziła w nim wcześniej wiele tygodni, pogrążona w głębokiej depresji. A gdy tylko jej się poprawiło, postanowiła wystawić swój mebel jako dzieło sztuki – dokładnie w takim stanie, w jakim znajdowało się w chwili, kiedy z niego wstała. Na nim zabrudzona – dajmy lepiej spokój szczegółom – pościel, a pod nim wszystko to, co zdążyło się z łóżka podczas niedyspozycji artystki zsunąć. Niedopałki papierosów, butelka po wódce, zużyte prezerwatywy.
Odległość między łóżkiem opisanym przez Bölla i tym wystawionym przez Tracey Emin to dystans dzielący realizm i nagą dosłowność. Rzeczywistość od wulgarności. Ta różnica nie sprowadza się do moralności ani estetyki. Nie chodzi o kontrast między romantyczną małżeńską miłością w „Nie strzeżonych progach" a przygodnym seksem w łóżku Emin. Prawdziwa różnica jest poznawcza. Niemiecki pisarz wiedział o swoich bohaterach coś, czego brytyjska artystka nie wiedziała sobie samej. On ich rozumiał, ona siebie – chyba nie do końca. Z ich dwojga to on był prawdziwym realistą, chociaż nie umazał na kartach powieści łóżka wydzielinami z ciał bohaterów. Nie musiał tego robić, żeby naprawdę wkroczyć w ich intymność. Uchylić rąbka rzeczywistości.