Plus Minus: „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" mają siedem nominacji do Oscara i należą do faworytów tegorocznej edycji nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Czy historia, którą pan opowiedział w tym filmie, wydarzyła się naprawdę?
Dwadzieścia lat temu znalazłem się po raz pierwszy w Stanach. Byłem w Nowym Jorku, w Los Angeles, ale też podróżowałem po amerykańskiej prowincji. Przypatrywałem się małym miasteczkom, które żyją w zupełnie innym rytmie niż metropolie i rządzą się własnymi prawami. Przejechałem przez Missisipi, Ohio, Nowy Meksyk, Georgię, Alabamę. I kiedyś rzeczywiście przez okno autobusu, chyba właśnie gdzieś w Alabamie, zobaczyłem przy drodze trzy billboardy. Takie jak w filmie. „Minęło siedem miesięcy". „I żadnych aresztowań?" „Jak to możliwe, szeryfie?". Te pytania zapadły mi głęboko w pamięć. Niepokoiły. Bo jaki dramat mógł kryć się za takim krzykiem?