Rz: Jak polski konflikt z Tel Awiwem odebrano w Stanach Zjednoczonych?
Na razie nie zwrócono na niego większej uwagi. Nie powiem, że w ogóle przeszedł niezauważony, bo jednak pisały o nim „New York Times" czy „Washington Post". Ale gdy próbowałem wysondować wśród swoich kolegów i krewnych, co oni o tym wszystkim myślą, to naprawdę byli zaskoczeni, że taki spór ma miejsce, bo nic o nim nie słyszeli.
Często spotykam się w Polsce z obawami, że studenci w Stanach myślą, iż ci niewymieniani z narodowości naziści byli Polakami. To czysty nonsens. Amerykanie wiedzą, że Polska była ofiarą hitlerowskich Niemiec. W USA nie toczy się żadna mityczna debata o odpowiedzialności Polaków za II wojnę światową, jak to czasem przedstawiają niektóre polskie gazety. Rzekomy spór o odpowiedzialność za zbrodnie wygląda na jakieś fantazmaty.
Inne częste nad Wisłą obawy dotyczą tego, że lobby żydowskie zaczęło na Kapitolu tę sprawę rozgrywać przeciwko Polsce. O zaniepokojeniu działaniami naszego rządu mówiła choćby rzeczniczka Departamentu Stanu.
Ciągłe odnoszenie się do jakiegoś rzekomego lobby żydowskiego ma znamiona tez z antysemickiej pracy „Protokoły mędrców Syjonu" z czasów cara Mikołaja II. O jakim tu wszechwładnym lobby mowa, skoro Żydzi nie stanowią nawet 2 proc. obywateli USA? O lobby żydowskim w Ameryce mówią ludzie, którzy nie mają zielonego pojęcia, z czego wynikają silne więzi łączące nas z Izraelem. Najsilniejszą proizraelską organizacją w Stanach jest CUFI (Christians United For Israel), czyli Chrześcijanie Zjednoczeni na rzecz Izraela. To nie lobby żydowskie, ale ewangelikalne. Założyciel CUFI pastor John Hagee z Teksasu podkreśla, że wsparcie dla ludu Izraela to święty obowiązek chrześcijan i że Ameryka otrzyma za to błogosławieństwo obiecane w Księdze Rodzaju. To nie nowojorscy Żydzi, często zresztą niechętni polityce premiera Beniamina Netanjahu, ale chrześcijanie – zwłaszcza ewangelikalni – prowadzą działalność lobbingową na rzecz Tel Awiwu – i to we wszystkich 50 stanach.