Znacznie wyraźniejsze kształty przybierają wspomnienia związane z inwazją na Czechosłowację, w sierpniu, a więc kilka miesięcy później. Ojciec zniknął wtedy z domu na kilka tygodni i łzy matki z pewnością nie są już w schowkach mojej pamięci wyłącznie czułym domysłem.
Dziwny zresztą i wyjątkowy był ten rok. Na Bliskim Wschodzie Izrael skutecznie bronił świeżej jeszcze niepodległości. W Stanach mówiono głównie o Wietnamie i pacyfistycznej rewolcie studentów. Czerwone flagi powiewały na akademikach w podparyskim Nanterre i chwiała się V Republika. W Berlinie Zachodnim obrzucono kamieniami wydawnictwo Axela Springera i budził się lewicowy ekstremizm, z którego w niedługim czasie zrodziła się Rote Armee Fraktion. A u nas? W Czechosłowacji w styczniu zaczynała się krótka obecność na szczytach polityki Aleksandra Dubczeka, którą rychło nazwano Praską Wiosną. Czy zdjęcie ze sceny „Dziadów" Dejmka miało z tym jakiś związek? Miało być swoistą profilaktyką? Bardzo w to wątpię, bo Dubczek szedł do władzy z błogosławieństwem Breżniewa, który nie spodziewał się aż tak głębokiej zmiany kursu KPCz.