Parlament Europejski chciałby, by osoby ubiegające się o funkcję szefa Komisji Europejskiej były twarzami kampanii wyborczej do PE. Zwycięska frakcja przedstawiałaby później Radzie Europejskiej do akceptacji lidera swojej kampanii, który zostałby następnie szefem Komisji.
Pomysł ten na ostatnim szczycie unijnym spotkał się z krytyką przywódców państw, którzy dotychczas samodzielnie wybierali przewodniczącego KE. Co ciekawe, obie strony sporu przekonywały, że to ich rozwiązanie jest bardziej demokratyczne. Zwolennicy spitzenkandydata uważają, że wybrany świeżo Parlament Europejski ma legitymację do tego, by w bardziej demokratyczny sposób wyłonić szefa Komisji, a procedura przypominałaby wybór nowego premiera przez parlament narodowy. Z kolei przeciwnicy instytucji spitzenkandydata przekonują, że przecież Rada Europejska składa się z przywódców państw członkowskich, z których każdy ma demokratyczną legitymację w swoim kraju, przez co wybór jest podwójnie demokratyczny – demokratycznie wybrani przywódcy demokratycznie głosują za nowym szefem Komisji.