Lubiłem słuchać kazań o. Macieja Zięby i czytać teksty dominikanina w „Plusie Minusie", jednak nie należałem do stada jego owieczek. Poza szokiem z powodu wykrytych przewin – podawanych stopniowo, najpierw ujawniono pociąg do wina i pleśniowych serów – mój żal jest znacznie mniejszy niż Jarosława Brody, Stefana Cieśli, Anny Dutkiewicz, Rafała Dutkiewicza, Witolda Grabowskiego, Wojciecha Hanna, Stanisława Huskowskiego, Pawła Kasprzaka, Andrzeja Kiełczewskiego, Małgorzaty Kiełczewskiej, Piotra Kolbusza, Jacka Leśkowa, Adama Lipińskiego, Anny Morawieckiej, Aureliusza Pędziwola, Józefa Puciłowskiego OP, Jana Sobczyka, Mirosława Spychalskiego, Teresy Szostek, Joanny Turkowskiej, Krzysztofa Turkowskiego, Haliny Wojnarskiej, Elżbiety Zielińskiej, Henryka Zielińskiego, Moniki Żmudzińskiej-Hann.
Oto 25 świeckich i duchownych, którzy w liście otwartym napisali, że „znają ojca z czasów wspólnej walki o wolność słowa i prawa człowieka w latach 70. i 80. i chcieli przeciwstawić się jednostronnemu i negatywnemu wizerunkowi Maćka tworzonemu niekiedy w środkach społecznego przekazu w związku z ujawnieniem szczegółów przestępczej działalności ojca Pawła M., także w okresie, kiedy Maciek był prowincjałem zakonu dominikańskiego". Chodzi, rzecz jasna, o ustalenia komisji pod wodzą Tomasza Terlikowskiego, która opisała prowincjała chroniącego zakonnego przyjaciela Pawła M., dopuszczającego się haniebnych czynów wobec osaczonych kobiet. Sygnatariusze piszą o „pobłażaniu wobec sprawcy i obojętności na cierpienie jego ofiar".
Przy okazji wyliczają, że Mistrz miał „wielkie zasługi, potwierdzone w 2007 roku Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski; wykazywał się dużą odwagą w podejmowaniu działań poszerzających obszar wolności. Klub Inteligencji Katolickiej, którego był wiceprezesem, organizował wykłady na tematy, na które istniały zapisy cenzury. Wielkim jego dokonaniem były Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej ze spotkaniami m.in. na temat historii Polski, organizowanymi w wielu kościołach Wrocławia i przyciągającymi setki uczestników. W pierwszym okresie działania NSZZ »Solidarność«, przed wstąpieniem do zakonu dominikańskiego, Maciek organizował wydawnictwa związkowe, pisał do nich wiele artykułów i aktywnie wspierał władze dolnośląskiej Solidarności".
„Pamiętamy o wielu ludziach, którym Maciek na wiele sposobów pomógł" – dodają, co nie równoważy braku zadośćuczynienia za krzywdy innych. Autorzy nie chcą jednak rozważać, czy zasługi zmniejszają ciężar win, choć nie zgadzają się na oskarżycielski sąd nad życiem. „Pamiętamy Maćka Ziębę jako przyjaciela wielu z nas i autorytet, jako człowieka prawego, mądrego i po ludzku dobrego. Dlatego zmagamy się – każdy na swój sposób – z tym wszystkim, czego się dzisiaj o nim dowiadujemy. Mamy nadzieję, że to, czego nie wiemy – i być może nigdy się nie dowiemy – o tym, jak rozpoznawał i czym się kierował, podejmując decyzje w sprawie ojca Pawła M., zmniejsza zakres jego osobistej winy" – czyli biorą Mistrza w obronę. I proszą, aby widzieć go „w pełnej palecie barw; nie zapominając o ogromnych zasługach i zaletach". A co mają mówić, skoro uwierzyli mu i poniekąd w niego? Czy w innym przypadku zaprzeczą sobie?
Czytaj więcej
Stanięcie dziś przełożonych prowincji dominikańskiej pod pręgierzem, to gest odważny, ale to początek trudnej drogi, którą zakonnicy muszą przejść, by odzyskać dawną cześć.