Robert Mazurek: Judasz, zdrajca, symetrysta

Myślę czasem, czy to wszystko mogłoby wyglądać inaczej? Choćby tak jak wtedy, 20 lat temu, w pewną ciepłą czerwcową niedzielę.

Publikacja: 15.09.2021 21:58

Donald Tusk i Jarosław Kaczyński

Donald Tusk i Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzpa, Jerzy Dudek

Moi angielscy przyjaciele wzięli mnie na imprezę. Towarzystwo podobne do nich – młoda, wykształcona klasa średnia, ktoś, jak John, był anglikańskim księdzem, ktoś, jak Susie, lekarzem, inni równie uprzejmi, dość zamożni, ale bez szaleństw.

Media żyły nadchodzącymi czwartkowymi wyborami parlamentarnymi. Czy laburzyści pod wodzą Blaira utrzymają przewagę? A może, po czteroletniej przerwie, wrócą konserwatyści? Kto gdzie stracił, kto zyskał, ile uszczkną libdemy? Obserwowanie brytyjskiej kampanii pochłaniało i mnie. Wpadam więc z rozpaloną głową na imprezę i przeżywam szok. Nikt nie rozmawia o polityce, dosłownie nikt! Ktoś o pracy, ktoś o dzieciach, ktoś chwali się wakacyjnymi planami, inny narzeka, że dalej niż do swego cottage nie pojedzie, bo ledwo kupili i trzeba remontować, no i dla rodziców, których powinni wziąć ze sobą, tak będzie wygodniej. Jak to, świat oddech wstrzymuje, a oni o chacie na wsi?!

Grzeczni ci ludzie zorientowali się szybko, że mnie, dziennikarza od polityki, wybory i owszem, interesują, więc nasza grupka – na tarasowej sofie – wszczęła zdawkową rozmowę. Szybko ustaliłem, że niemal wszyscy, podobnie jak John i Susie, to przekonani laburzyści. Niemal, bo jeden oryginał zawsze głosował na niezależnych, no i był jeszcze Colin z żoną. „Colin, a ty jak zawsze?" „Tak, tak, zawsze na torysów". – śmieje się Colin, uśmiechają znajomi. Ot, jedni lubią pizzę z rukolą, inni bez tego świństwa, ale świat się od tego nie zawali, nie ma co robić awantur.

„Judasz, zdrajca, symetrysta!", tych trzech z nich, zaś najgorszy jest ten ostatni

Wracałem później podczas rozmów z Johnem do tego przyjęcia. To nic niezwykłego, tłumaczył, przecież to tylko wybory. Colin zawsze głosuje na konserwatystów, takie ma poglądy, ale przecież nie dlatego się spotykamy. Kiwał głową, że rozumie, iż w Polsce ludzie są bardziej podzieleni (a były to niewinne lata przed PO–PiS-em), ale przecież nie mógł tego rozumieć. Uczciwie powiedziawszy, sam tego nie mogę pojąć, ale tęsknię do tamtego nierealnego świata. Moi rodzice – co podkreślam z dumą – przeżyli ze sobą ponad pół wieku. Mama, jak przystało na inteligentkę, głosowała na Unię Demokratyczną. Tata, jak przystało na inteligenta, również. To w 2005 roku ich polityczne drogi się rozjechały, bo mama pożeglowała ku PiS, ojciec wybrał Platformę i tak trwają. Owszem, czasem się kłócą, ale nie o politykę, są przecież znacznie ważniejsze sprawy, jak źle odłożone grabie czy cieknący kran.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Wyznania wyliniałego symetrysty

Z lekkim niedowierzaniem słucham więc relacji kolegi, że jak tylko kończy się wielkanocne śniadanie – bo tyle jeszcze wytrwają – jego rodzina skacze sobie do gardeł. Sygnał daje wuj żony, który z TVP Info dowiedział się, że... Szybko słyszy, że ogląda niewłaściwą telewizję i się nie zna. Dalej wszystko idzie zgodnie z rytuałem: ten Kaczyński, ten Tusk, ci kłamią, tamci kradną. Słucham tego z niedowierzaniem, ale nazbyt często, by nie wierzyć, że to nie wyjątek, to reguła. Z niewyjaśnionych przyczyn ludzie chcą podczas rodzinnych spotkań pogadać sobie o Morawieckim. Czy my na jakiejś żyle wodnej mieszkamy, czy jak, że nas tak wszystkich popieściło?

Tak, wiem, naczytali się państwo i nasłuchali tych jałowych narzekań na polaryzację i wojnę polsko-polską. Często zresztą – i to jest dopiero niesamowite – pochodzą one z ust ludzi, którzy zaraz po ich napisaniu wracają do swego wojska i zaczynają bić w tarabany. Robią tak, a gdy tylko któryś na chwilę przestanie lub uderzy zbyt cicho, podnosi się wrzask. „Judasz, zdrajca, symetrysta!", tych trzech z nich, zaś najgorszy jest ten ostatni. Tropią symetrystów komentatorzy, tropi zniecierpliwiony, iż w jego medialne szeregi wdarło się zwątpienie, Donald Tusk, tropią inni.

I Tusk ma rację, on najlepiej to wyczuwa. Strzeż nas, Panie Boże, od przyjaciół, powtarza sobie co rano, bo lekcję tę wyniósł z polityki. Najgorsi nie są jawni wrogowie, najgorsi są przyjaciele, którzy utracili wiarę. Oni nagle zaczynają pytać, zaczynają wątpić, zaczynają myśleć. A to niewybaczalne.

Moi angielscy przyjaciele wzięli mnie na imprezę. Towarzystwo podobne do nich – młoda, wykształcona klasa średnia, ktoś, jak John, był anglikańskim księdzem, ktoś, jak Susie, lekarzem, inni równie uprzejmi, dość zamożni, ale bez szaleństw.

Media żyły nadchodzącymi czwartkowymi wyborami parlamentarnymi. Czy laburzyści pod wodzą Blaira utrzymają przewagę? A może, po czteroletniej przerwie, wrócą konserwatyści? Kto gdzie stracił, kto zyskał, ile uszczkną libdemy? Obserwowanie brytyjskiej kampanii pochłaniało i mnie. Wpadam więc z rozpaloną głową na imprezę i przeżywam szok. Nikt nie rozmawia o polityce, dosłownie nikt! Ktoś o pracy, ktoś o dzieciach, ktoś chwali się wakacyjnymi planami, inny narzeka, że dalej niż do swego cottage nie pojedzie, bo ledwo kupili i trzeba remontować, no i dla rodziców, których powinni wziąć ze sobą, tak będzie wygodniej. Jak to, świat oddech wstrzymuje, a oni o chacie na wsi?!

Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”