Wstrząsający „The Hurt Locker. W pułapce wojny” Kathryn Bigelow dostał dziewięć nominacji do Oscara. Są wśród nich najważniejsze: dla najlepszego filmu, za reżyserię, scenariusz, za rolę pierwszoplanową. Do tzw. wielkiej piątki zabrakło mu nominacji za rolę kobiecą. I nic dziwnego. To twardy, męski film.
Irak, wojna, specjalna jednostka saperów. Kathryn Bigelow, reżyser m.in. „Dziwnych dni”, zrobiła film o ludziach, którzy zaglądają w oczy śmierci. Rozbrajają miny na pustynnych drogach i na ulicach Bagdadu. Wyjeżdżając na akcję, nie mają pewności, czy wrócą.
– Po powrocie z Iraku Mark Boal opowiedział mi o amerykańskich żołnierzach, którzy unieszkodliwiają miny, mogące razić w promieniu 300 metrów – mówi Bigelow. – Byłam zaszokowana. A kiedy się dowiedziałam, że ci ludzie są ochotnikami, wiedziałam, że muszę zrobić o nich film.
Boal jest dziennikarzem. Pracował dla „Observera”, „The Village Voice” i „Playboya”. W „The Hurt Locker” nie po raz pierwszy pokazał psychiczne deformacje, jakie w ludziach powoduje wojna. Na podstawie jego artykułu „Death and Dishonour” („Śmierć i hańba”) opublikowanego w 2004 roku w „Playboyu”, powstał film Paula Haggisa „W dolinie Elah”. Była to historia żołnierza Richarda Davisa, który zniknął z bazy dwa dni po powrocie z Iraku. Uznano, że zdezerterował. Śledztwo wszczęto dwa miesiące później. Jego wynik był zatrważający: Davisa zamordowali koledzy, bo chciał donieść o ich gwałtach na irackich kobietach.
– Śledzimy każdy dzień stacjonowania naszych żołnierzy na Bliskim Wschodzie na ekranach telewizorów – powiedział mi Haggis. – Widzimy mundury, obozy, bazy. Dlatego przed twórcami stoi zadanie trudniejsze niż kiedyś, choćby w czasach Wietnamu. Nie wystarczy pokazywać obrazów wojny. Trzeba sięgać głębiej i mówić więcej niż media. Wysyłając do Iraku żołnierzy, zmuszamy ich do patrzenia na porozrywane ciała ludzi, na zwłoki dzieci. A potem ci zrujnowani chłopcy wracają do kraju. Niektórzy wymagają pomocy psychologa. Inni zamykają w sobie przeszłość i zostają w wojsku. Część z nich staje się wypranymi z uczuć maszynami czekającymi na rozkazy. Ale pamięci nie sposób zatrzeć. Może stąd bierze się największa od 30 lat liczba samobójstw popełnianych w amerykańskim wojsku.