Włosi powinni uczynić coś więcej, gdyż Polacy nie ograniczali się do mówienia nam pięknych słów, ale przybyli tu, aby dzielnie nadstawiać skórę i to nie raz. Nadszedł więc moment dla Włoch, aby dać Polsce należne świadectwo wdzięczności". Tak uzasadniał swoją decyzję, by udać się do Polski i wspólnie z powstańcami styczniowymi walczyć o ich wolność, Francesco Nullo, przyjaciel i najbliższy współpracownik Garibaldiego. 3 maja Nullo mianowany już przez Rząd Narodowy generałem przekroczył na czele kilkudziesięcioosobowej Legii Włosko-Francuskiej granicę Królestwa Polskiego i razem z dowodzonymi przez siebie ochotnikami włączył się do walki. Za swoją decyzję Włoch zapłacił najwyższą cenę. Jego oddział z pierwszego starcia z Rosjanami wyszedł zwycięsko, ale Nullo zginął już dwa dni po przybyciu do Polski, w bitwie pod Krzykawką nieopodal Krakowa.
Gdy Komitet Centralny Narodowy rozpoczynał powstanie, jego przywódcy mieli wprawdzie nadzieję na wsparcie mocarstw zachodnich, ale przede wszystkim liczyli na przychylność europejskich ruchów rewolucyjnych i demokratycznych. Nie zawiedli się. Polscy powstańcy mieli wsparcie europejskiej opinii publicznej, co skutkowało napływem ochotników. Sprawiało to jednak nieoczekiwane kłopoty. Rząd Narodowy nie chciał dopuścić do utworzenia regularnych legionów włoskich i węgierskich, bo obawiał się, że spowoduje to włączenie się Austrii w tłumienie powstania.
Jednak do Polski trafiło co najmniej kilkuset zagranicznych ochotników. Do Polski przyjeżdżali Czesi, Słowacy, Serbowie, Niemcy, Anglicy i Skandynawowie. Choć nie znali języka, a często okazywało się, że nie mają kwalifikacji, by walczyć w trudnych, partyzanckich warunkach, to wielu z nich zapisało się na kartach powstania. Należeli do nich Anglik Young, Francuz Chabriolle czy Włoch Navone. Szczególną sławę zyskał francuski oficer Francois Rochebrune, który stworzył oddziały tzw. żuławów śmierci. Nazywano ich tak, gdyż wszyscy składali specjalną przysięgę, że się nie cofną ani nie poddadzą. Ponosili ciężkie straty, ale dzięki swojemu poświęceniu nieraz przeważyli szalę bitwy na korzyść powstańców.
W powstaniu walczyło też około trzystu byłych ukraińskich, białoruskich i rosyjskich żołnierzy i oficerów armii rosyjskiej. Carat zwalczali z w imię tej samej idei, w imię której Polacy wcześniej bili się na przykład we Włoszech. Uważali, że wyzwolenie Polski to pierwszy krok na drodze do wyzwolenia wszystkich narodów podlegających władzy cara. Należał do nich były oficer armii rosyjskiej, Ukrainiec Andrzej Potebnia, który poległ w bitwie pod Skałą. Szedł w pierwszym szeregu, prowadząc do ataku oddział polskich kosynierów.