Bogdan Musiał w artykule pisał:
Włodzimierz Borodziej przedstawia powojenne władze komunistyczne w Polsce jako samoistne i samodzielnie działające podmioty polityczne, które z własnej inicjatywy podjęły się przejęcia byłych niemieckich ziem wschodnich. Wedle tej wersji rola Stalina ogranicza się właściwie do udzielenia zgody na te zamysły oraz do udzielenia im poparcia na konferencji w Poczdamie latem 1945 roku. Tezy te znakomicie wpasowują się w powszechne w Niemczech przekonanie, że inicjatywa przesunięcia granic Polski do linii Odry i Nysy Łużyckiej wyszła z polskiej strony. W moskiewskich archiwach mógłby Borodziej odnaleźć niezbite dowody na to, że w ustanowieniu granicy na Odrze i Nysie, a także przy odniemczeniu tamtych terenów decydującą rolę odegrał sam Stalin, a nie jego polscy pomagierzy i agenci. Pomijanie tych źródeł przez Borodzieja i niektórych innych polskich historyków znakomicie wpisuje się w „zapotrzebowanie” strony niemieckiej. W Niemczech panuje zgoda ponad podziałami, w ramach której rzekomo polska decyzja w sprawie wypędzenia Niemców scalona została ze szczególnie niebezpiecznym i trwałym domniemanym polskim nacjonalizmem oraz – jakżeby inaczej – antysemityzmem. Twierdzenia Borodzieja o rzekomo polskiej genezie wypędzeń oraz inne lansowane przez niego poglądy wpisują się również w komunistyczną propagandę o rzekomej suwerenności PRL. Chciała ona udowodnić, że Polska komunistyczna nie była sowieckim dominium, a peerelowskie kasty przywódcze były samodzielnymi podmiotami mającymi na względzie polski interes narodowy. („Plus Minus” 2-4 maja)
Zdarza się, że dyskusje między badaczami bywają bardzo ostre, a negatywnych opinii nie owija się w bawełnę. Na ogół jednak nawet wówczas, gdy w tle sporu jest np. rywalizacja o pieniądze na badania, najważniejsze są rzeczowe argumenty, a im zarzuty są ostrzejsze, tym lepiej powinny być uzasadnione. Wszyscy badacze ogłaszający rezultaty swoich prac świadomi są, iż wystawiają się na krytykę, i raczej nie powinni się dziwić, gdy ktoś podważy ich wywody. Dawnym też jest zwyczajem, iż „młodzi” atakują „starych” czy „nowi” punktują braki w pracach „zasiedziałych”, w czym może tkwić element zdrowej rywalizacji. Bywają jednak sytuacje, gdy krytyk wykracza poza ramy polemiki naukowej, uciekając się czy to do brutalnych określeń, czy posiłkując argumentami spoza meritum sporu.
Jest to, niestety, przypadek artykułu Bogdana Musiała „Niewinny Stalin i źli Polacy”. Autor m.in. stawia krytykowanemu przez niego Włodzimierzowi Borodziejowi zarzut, że „uniewinnia Stalina”, a odpowiedzialnymi za wysiedlenie Niemców czyni tylko Polaków, a właściwie polskich komunistów, którzy – jak pisze Musiał – wykonywali jedynie polecenia Wielkiego Brata. Nie znalazłem w inkryminowanej publikacji Borodzieja – która notabene nie jest monografią, ale wyborem dokumentów archiwalnych – jednoznacznych twierdzeń o „polskiej genezie wypędzeń”, którą Musiał określa jako „rzekomą”. W istocie w latach 1945 – 1947 wysiedlenia odbyły się z inicjatywy Stalina i na mocy poczdamskiej decyzji wielkich mocarstw, którą władze Polski pojałtańskiej po prostu wykonywały. Być może przedmiotem sporu mogłyby być np. cele wojenne Polski, o których wiele dyskutowano zarówno w okupowanym kraju, jak i na uchodźstwie, a większość polskich partii politycznych i niektóre agendy państwowe postulowały przesunięcie granic Polski niepodległej ku Odrze i Nysie oraz przymusowe wysiedlania ludności niemieckiej z terenów, które wejdą w skład państwa polskiego. Powstaje więc pytanie: czy to Stalin dyktował postulaty np. Stronnictwu Narodowemu, Stronnictwu Ludowemu „Roch” lub „Unii” Jerzego Brauna? I bez Stalina jest więc nad czym debatować.
Bogdan Musiał jednak miast rzeczowego wykładu zajmuje się a to dawniejszą twórczością atakowanego przez siebie historyka (deprecjonując ją całkowicie), a to jego… genealogią. Z faktu, że ojciec Włodzimierza Borodzieja był wyższym rangą funkcjonariuszem wywiadu PRL, wywodzi Musiał pochodzenie jakoby proniemieckiego nastawienia inkryminowanego autora, choć przecież – chyba że ja nic nie wiem o dziejach PRL! – reżim komunistyczny był otwarcie antyniemiecki, a wywiad MSW trudził się kradzieżą technologii i zdobywaniem tajemnic politycznych nad Renem przecież nie z miłości do Adenauera czy Kohla.