Szczególną jednak „inicjatywą blokującą” było uzyskanie sądowego zakazu rozpowszechniania wydanej w roku 1997 w kraju przez krajowe wydawnictwo – za zgodą córki pisarza i przy wsparciu Fundacji Katyńskiej – książki opracowanej przez prof. Jacka Trznadla „Katyń – zbrodnia bez sądu i kary”.
Pani Karsov wytoczyła wówczas proces wydawcy tej książki – zawierającej pierwsze polskie wydanie pracy Mackiewicza „Mordercy z lasu katyńskiego”, napisanej po wojnie i tłumaczonej na wiele języków, oraz druki rozproszone – żądając kilkudziesięciotysięcznych odszkodowań od wydawnictwa Antyk, od córki pisarza, prof. Jacka Trznadla i Fundacji Katyńskiej! Sąd wstrzymał rozpowszechnianie w chwili, gdy w Rosji zaczęły odżywać głosy kwestionujące winę NKWD i kiedy w Polsce wiedza na temat tej zbrodni, zwłaszcza wśród młodzieży, jest właściwie żadna.
Zastanawiając się dziś nad naszym sporem z panią Karsov, dochodzę do wniosku, że ta metoda zawłaszczania – traktowania jak prywatnej własności praw do książek brata mojej matki, uniemożliwiania z niewiadomych przyczyn przedruków, blokowanie tłumaczeń z bliżej nieznanych powodów – jest realizowana od początku. Jeszcze za życia pisarza miało miejsce wydarzenie, które przekreśliło wejście Mackiewicza na rynek czytelniczy amerykański. Pisze o tym pan Edward Dusza w „Oświadczeniu” przeznaczonym dla sądu. Autor – publicysta i wydawca emigracyjny (wydał dwie książki Józefa Mackiewicza) – przyjaźnił się z moim wujem w latach 70. i bywał w Monachium. Pisze w „Oświadczeniu” tak:
„Na przełomie lat 1983/84 prowadziłem z Mackiewiczami pertraktacje w imieniu amerykańskiej firmy wydawniczej Wiide Publications Group Inc. (Chicago, stan Illinois), w sprawie publikacji „Dzieł wszystkich” Józefa Mackiewicza w wersji dwujęzycznej i edycji luksusowej, tzw. hard cover z obwolutą. Propozycję tę, trzeba podkreślić, bardzo dla Mackiewiczów intratną finansowo, przedstawił wydawca – inwestor amerykański, Graham R. Core, który był również właścicielem polskiego tygodnika »Gwiazda Polarna« oraz kilku innych periodyków anglojęzycznych.
Józef Mackiewicz wyraził zgodę na propozycję Grahama Core’a i praktycznie rozpoczęto prace graficzno-redaktorskie, które zostały przerwane histerycznym telefonem Barbary Toporskiej, w którym zleciła mi ona, jako redaktorowi merytorycznemu, abym natychmiast skontaktował się z Niną Karsov-Szechter w Londynie.
W rozmowie ze mną Nina Karsov-Szechter oświadczyła, że posiada wszystkie pełnomocnictwa Józefa Mackiewicza i odwołuje jego zgodę na druk »Dzieł wszystkich« w Wiide Publications. Zaproponowała natomiast, co wydało mi się niesmacznym żartem, iż wykona ona ten projekt sama, a my po prostu będziemy mogli u niej kupić całe nakłady interesujących nas pozycji.
Oczywiście Graham R. Core, który był poważnym wydawcą i właścicielem największej i najnowocześniejszej w Wisconsin drukarni, uznał propozycję Karsov za wysoce nieprofesjonalną i, jak sam powiedział, wręcz bezczelną. Nie od rzeczy będzie tu nadmienić, że Graham R. Core i jego firma ponieśli w planach wydania pism Mackiewicza wielkie straty finansowe. Prace edytorskie były już daleko zaawansowane, ukończono kosztowne sondaże marketingowe rynku księgarskiego, (...). Co najgorsze, zaawansowane były już prace translatorskie. Cała rzesza ludzi została zaangażowana do pracy i wszystko to zostało nagle zatrzymane. Jedna z nielicznych wielkich szans wydawniczych, jaka kiedykolwiek spotkała Józefa Mackiewicza, została przez Karsov bezpowrotnie zniweczona”.
Ta sprawa, przypomniana przez świadka z Ameryki, uzasadnia najgorsze obawy co do dalszych losów praw autorskich do twórczości Mackiewicza, jeśli pozostaną w rękach Niny Karsov.
Chciałbym na koniec na jeszcze jedno zwrócić uwagę. Swoją niezachwianą wiarę, że jest jedyną spadkobierczynią tych praw, zawdzięcza Barbarze Toporskiej. To dzięki testamentowi autorki „Sióstr” Nina Karsov mogła procesować się z córkami pisarza, odmawiać tłumaczeń i podawać do sądu tych wszystkich, którzy – w jej mniemaniu – jej prawa naruszyli. Jednocześnie, zaledwie rok po śmierci pisarki wydała książkę Icchaka Henryka Rubina „Żydzi w Łodzi pod okupacją niemiecką – 1939 – 1945”. Jej autor w „Liście do wydawcy”, zamieszczonym zamiast wstępu, tak pisze o Barbarze Toporskiej (komentując fragment jej artykułu): „Czy pani Toporska przeliczyła Żydów robiących przewrót bolszewicki w Rosji, jak ustaliła, że byli większością, jak w ogóle ustaliła, kto z rewolucjonistów był Żydem? Może skontrolowała, czy byli obrzezani? Bo tak właśnie robili podczas okupacji w Polsce duchowi wychowankowie Studnickich, Mackiewiczów et tutti quanti antysemitów – szmalcownicy”. Natomiast, komentując poglądy Mackiewicza, który był: „w latach trzydziestych podrzędnym pisarzem i dziennikarzem w antysemickiej gazecie redagowanej przez jego brata, Stanisława Cata…”, tak pisze: „Wystarczy w tej tyradzie zastąpić słowo »komunizm« słowem »Żydzi« i będziemy mieli antysemicki bełkot Hitlera, ale i bez tego jest to niemal identyczne z ideami i leksykonem Führera”.
Można by zapytać: Czy pani Karsov zamieściłaby taki „wstęp”, gdyby Mackiewiczowie żyli? Istnieje w prawie spadkowym pojęcie „spadkobiercy niegodnego”. Tylko to przychodzi mi na myśl.
Ale przychodzi mi na myśl jeszcze jedno: że od początku ulegaliśmy złudzeniom. Moja kuzynka, gdy wysyłała w roku 1990 list do Niny Karsov z propozycją ugody, nie powinna była oczekiwać innej odpowiedzi. Później zaś, gdy córki Mackiewicza złożyły wniosek w sądzie spadkowym, powinniśmy przewidzieć wynik.
Sądy nasze są bezradne w sytuacjach, gdy trzeba brać pod uwagę historyczne zmiany. Przez bez mała pół wieku żyliśmy w kraju zniewolonym – w podzielonej Europie. Ludzie nie mogli decydować swobodnie w bardzo wielu kwestiach życiowych – także w sprawach spadkowych. To chyba jasne. Nie mogli nawet swobodnie pisać listów ani swobodnie rozmawiać przez telefon.
Ale sędziów to nie obchodzi. Decydują względy formalne – artykuły, przepisy, kodeksy z czasów PRL. Jakby tej zasadniczej zmiany – przełomu w roku 1990 – nie było. Ileż to razy w naszym wolnym kraju, przyjmując do wiadomości wynik procesów, w których ocenie podlegały zachowania ludzi odpowiedzialnych za akty przemocy w PRL, mieliśmy poczucie, że sprawiedliwość przegrała? Nasz proces, jak sądzę, wpisuje się w ten scenariusz.
Autor jest pisarzem i publicystą