W „Pierwszym kręgu” Sołżenicyna jest scena rozmowy dwóch zeków – Bobynina i Gerasymowicza – o „Rosji, która odchodzi”. Ten ostatni wymienia charakterystyczne dla tego kraju typy ludzkie, które zostały zlikwidowane po przejęciu władzy przez komunistów. Konserwatyści, działacze państwowi, domorośli teologowie, raskolnicy, pątnicy z brodą po pas, chłopi powożący trojkami, zuchowaci kozacy i wolni włóczędzy.
– Nikogo, nikogo z nich już nie ma, włochata czarna łapa wszystkich ich zmiotła – mówi Gerasymowicz. Przesadza. Przynajmniej taką mam nadzieję. Wierzę, że nawet 75 lat dyktatury proletariatu nie starczyło, żeby zastąpić wszystkich Rosjan ludźmi (teraz już post-) sowieckimi. Jeżeli się nie mylę, jeżeli nadal są Rosjanie, dla których punktem odniesienia jest nie Lenin, Stalin czy Putin, ale powiedzmy Mikołaj II czy choćby Kiereński, to – pomimo wszelkich historycznych zaszłości między naszymi narodami – szczerze mi ich żal.
Jak wynika z badań wybitnej socjolog z Rosyjskiej Akademii Nauk profesor Olgi Krysztanowskiej, ponad 70 procent rosyjskiej elity władzy – ministrów, gubernatorów, szefów konsorcjów i spółek – wywodzi się ze służb specjalnych. Mowa o ludziach będących kontynuatorami, a w przypadku starszych nawet byłymi funkcjonariuszami, CzeKa, GPU, NKWD i KGB. Sowieckiej policji politycznej, karzącej ręki partii, która – jak twierdził bohater Sołżenicyna – wręcz zlikwidowała rosyjski naród. Czerwony terror pierwszych lat rewolucji i wojny domowej, krwawa kolektywizacja, wielkie czystki lat 30. i kolejna fala terroru po zakończeniu wojny. Dziesiątki milionów Rosjan.
Gdy weźmie się pod uwagę rodowód Putina i jego gwardii, nie mogą dziwić choćby ostatnie pomysły przywrócenia pomnika Dzierżyńskiego przed Łubiankę. Popiersie krwawego Feliksa na wyraźną prośbę funkcjonariuszy już postawiono na dziedzińcu Głównego Urzędu Spraw Wewnętrznych Moskwy. W zeszłym roku w Rosji hucznie obchodzono zaś 130. rocznicę jego urodzin. FSB wydała nawet z tej okazji tom listów miłosnych Dzierżyńskiego.Wychwalanie twórcy czerezwyczajki to tylko jeden z najbardziej rażących przykładów hołdów składanych przez obecne rosyjskie elity władzy największym katom własnego narodu. Co na to prawdziwi Rosjanie? Miliony ludzi, których bolszewicy określiliby mianem kontry, kułaków, zgniłych intelektualistów czy ogólniej: wrogów klasowych.
A więc niedobitki liberalnej inteligencji z dużych miast, rzesze bogobojnych wyznawców gnębionego przez bolszewików prawosławia czy nadal pamiętający koszmar kołchozów chłopi. A wreszcie – i to jest pewnie najciekawsze – nacjonaliści. Pogrobowcy Korniłowa, Denikina, Kołczaka czy Własowa. Członkowie formacji ideowej, która najbardziej radykalnie, bo z bronią w ręku, zwalczała władzę sowiecką.