Nie sądzę‚ aby było aż tak odmienne. I wówczas było tam wiele narkotyków‚ prostytutek‚ podejrzanych typów i interesów‚ ale mniej o tym mówiono na forum publicznym‚ gdyż media nie były jeszcze tak rozbudowane jak dzisiaj. Widziałam wiele‚ co nie znaczy‚ że w tym uczestniczyłam‚ ale dało mi to możliwość poznania życia od tej mniej różowej strony. Stałam się bardziej świadoma siebie oraz rzeczywistości niż osoba‚ którą takie doświadczenia ominęły.
[b]Przechodząc ze świata artystycznego do znanego z konserwatywnych przekonań środowiska światowej finansjery, spotkała się pani z dobrym przyjęciem czy raczej z nieprzyjemnościami?[/b]
Edmund uważał‚ że dokonał wyboru takiej osoby‚ która nie tylko nie przyniesie mu wstydu‚ ale wszyscy ją zaakceptują i podoła nowym obowiązkom. Mam nadzieję‚ że się nie pomylił i dlatego nigdy nie spotkała mnie żadna przykrość‚ gdyż wiedziałam, w jaki sposób powinnam się zachować w każdej sytuacji. Musiałam także się nauczyć wielu rzeczy‚ ale byłam na to przygotowana.
[b]Była pani katoliczką‚ a przeszła na judaizm. Czy przed małżeństwem postawiono pani warunek zmiany religii?[/b]
Absolutnie nie! Nikt mnie do niczego nie zmuszał. Jeśli Bóg istnieje‚ to jest jeden i te wszystkie kłótnie wokół religii tylko go denerwują. Zmieniłam wyznanie, ponieważ uznałam‚ że tak będzie lepiej dla mojego syna.
Wychodząc za Rothschilda, brałam jego nazwisko‚ pozycję‚ pieniądze. Dlaczego nie miałam dać czegoś od siebie? Edmund poprzez swoją działalność zrobił wiele dla pojednania obu religii‚ a teraz ja staram się to kontynuować poprzez nasze fundacje i kontakty osobiste.
[b]Nigdy nie żałowała pani wyboru męża‚ który znany był z zamiłowania do życia towarzyskiego i otaczania się pięknymi kobietami? Pani zrezygnowała ze swojej kariery...[/b]
Dokonałam wyboru bez wkładania różowych okularów. Wiedziałam, jakie są mocne i słabe strony poślubienia Edmunda‚ którego szczerze kochałam. Nie miałam zamiaru go zmieniać ani się nie łudziłam‚ że stanie się taki‚ jak bym chciała. Choć ludzie zmieniają się poprzez wzajemne towarzystwo i oddziaływania, nie mogą to być jednak transformacje wymuszane. Dlatego współczuję ludziom‚ którzy wmawiają sobie‚ że narzeczony lub narzeczona zaglądający często do kieliszka pod wpływem małżeństwa zostanie abstynentem. Wybierając partnera na życie, nie wolno się pomylić‚ bo będzie się tego żałowało.
[b]Jaki więc znalazła pani sposób na szczęśliwe trwanie w małżeństwie?[/b]
Widzi pani te trzy małpki nad kominkiem?(Baronowa wskazuje na figurki trzech małpek‚ z których jedna zakrywa sobie oczy‚ druga uszy‚ a trzecia usta). Nic nie wiedzieć‚ nic nie słyszeć‚ nic nie mówić (tłumaczy).
[b]Dosyć trudne.[/b]
A kto powiedział‚ że życie jest łatwe! Była to z mojej strony świadoma decyzja‚ że jeśli chcę mieć przy sobie Edmunda‚ nie mogę być zazdrosna. Przez te wszystkie lata spędzone razem zasiadaliśmy do kolacji w strojach wieczorowych. To był nasz rytuał. Ubierałam się i malowałam specjalnie dla niego.
On pomimo napiętego planu zajęć starał się spędzać ten czas ze mną. Oczywiście rozumiem‚ że kobieta pracująca cały dzień nie będzie wkładała sukni wieczorowej, a mężczyzna fraka‚ ale każde z małżonków powinno pamiętać każdego dnia o dbaniu o siebie nawzajem. I słuchać, co drugie ma do powiedzenia. Nawet jeśli czasami to nas zbytnio nie interesuje‚ warto trochę poudawać. [b]Jakie cechy ceni pani najbardziej u kobiety?[/b]
Kobiecość. Mam wrażenie‚ że dzisiejsze kobiety starają się ją umniejszyć‚ zwłaszcza te‚ które prowadzą aktywne życie zawodowe. Uważam‚ że to duży błąd.
[b]U mężczyzny?[/b]
Odpowiedzialność. Wielu tchórzliwie ucieka przed nią i myśli‚ że bycie małym chłopcem jest pociągające‚ a tak nie jest.
[b]Dlaczego zaczęła pani pisać?[/b]
Pewien wydawca najpierw zapytał mojego męża‚ czy nie chciałabym opowiedzieć swojego życia. Tak powstała moja pierwsza książka‚ którą ktoś pomógł mi napisać. Stwierdziłam jednak‚ że doskonale mogę robić to sama i sprawia mi to dużą przyjemność. Podobnie jak sukces‚ który osiągnęły moje książki.
[b]Mąż nie był zazdrosny?[/b]
Owszem. Nie czytał ich, twierdząc‚ że doskonale zna moje życie. Był typem macho. Nie byłam urodzona‚ aby zostać baronową de Rothschild‚ ale wiele się nauczyłam i uważam‚ że doskonale wywiązałam się ze swojej roli – żony człowieka‚ który posiadał olbrzymią władzę. Musiałam podążać za nim w jego licznych podróżach‚ gdyż tego sobie życzył. Dbać o perfekcyjnie prowadzony dom‚ w którym często bywali goście. Zajmować się innymi żonami‚ co często było nudnym zajęciem‚ gdyż wiele z nich nie miało za dużo do powiedzenia. W małżeństwie nie ma miejsca dla dwóch gwiazd‚ więc pisanie stało się moim głównym zajęciem, kiedy mój mąż zmarł. Jednak brakuje mi go każdego dnia.
[b]Powiedziała pani‚ że szczęście trzeba pielęgnować każdego dnia. Jak pani to robi?[/b]
Najważniejszy jest moment przebudzenia. Kiedy otwieram oczy, lubię patrzeć na piękno. Nie będę ukrywała‚ że jestem pod tym względem uprzywilejowana. Mieszkam we wspaniałym domu‚ otoczona antykami i innymi wyjątkowymi estetycznie rzeczami. Ranek jest dla mnie świętym czasem‚ kiedy nie chcę słuchać cudzych narzekań‚ choć jestem czuła na ludzkie nieszczęście.
Tego typu sprawami zajmuję się dopiero po południu. Do południa staram się nastawić pozytywnie na cały dzień‚ delektować kolejną chwilą życia. Codziennie pływam przez godzinę‚ gdyż jestem łasuchem i lubię dobrze zjeść‚ co niestety szybko widać na mojej i tak zaokrąglonej sylwetce. Jednak to ludzie wokół mnie sprawiają‚ że czuję się szczęśliwa. To moja rodzina. Przyjaciele‚ których znam od wielu lat‚ pochodzą z różnych środowisk społecznych. Nasze relacje opierają się na szacunku i wyznawaniu tych samych wartości, a nie na wzajemnej rywalizacji. Trzeba umieć żyć w harmonii z samym sobą‚ wówczas szczęście pojawi się w naszym życiu zupełnie naturalnie.
[i]Nadine de Rothschild napisała 12 książek, m.in. „Savoir-vivre XXI wieku” przetłumaczony na polski, „Baronowa wraca o piątej”‚ „Opowiedzcie mi o miłości”‚ „Mężczyźnie mojego życia”. I stała się ikoną bon tonu.[/i]