Maszynista pociągu zdążającego do Ulm 5 stycznia tego roku zapisał w rejestrze, że w okolicach miejscowości Blaubeuren usłyszał uderzenie w korpus lokomotywy. Podejrzewał zderzenie z dzikiem czy jeleniem. Kilka godzin później na torach znaleziono zwłoki mężczyzny. Był nim 74-letni Adolf Merckle. Mieszkał niedaleko. Pozostawił list, w którym prosił rodzinę o przebaczenie. Nic więcej dodawać nie musiał. Żona, a zwłaszcza trzej synowie wiedzieli dokładnie, co jest przyczyną desperackiego kroku patriarchy rodu.
Media rzuciły się na wiadomość o śmierci miliardera z dawno niewidzianym zapałem. Odżyły natychmiast legendy o milionerach skaczących z okien budynków Wall Street w październiku 1929 roku na wieść o krachu na giełdowym parkiecie. Dla zdecydowanej większości Niemców śmierć Mercklego stała się nagle pierwszym złowrogim zwiastunem nadciągającego kryzysu. Dopiero co zakończył się sezon świątecznych szaleństw zakupowych. Niemcy wydali w ostatnich tygodniach rekordowe sumy, znacznie więcej niż przed rokiem. – Kryzys? W Ameryce tak, ale u nas?! – mówią pytani na ulicach obywatele jednego z najbogatszych państw świata.
Przed kryzysem ostrzega od tygodni kanclerz Angela Merkel, politycy i ekonomiści straszą nawet 4-proc. spadkiem PKB w tym roku. Ale giełdowe załamania i utopione oszczędności w certyfikatach Lehman Brothers dotknęły stosunkowo niewielu Niemców. Pustkę w kieszeniach czują na razie ci, którzy i tak w nich nic nie mieli. Z zapaści wychodzą banki, które rząd zasypał natychmiast miliardami euro w postaci gwarancji kredytowych. Niemieckie firmy nie zaczęły jeszcze na dobre zwalniać pracowników, wysyłając ich jedynie na przymusowe świąteczne urlopy.
[srodtytul]Skromność miliardera[/srodtytul]
Adolf Merckle nie lubił rzucać się w oczy. Mieszkał skromnie w klockowatej willi w Blaubeuren w pobliżu Ulm, bynajmniej nie jak przystało na miliardera, którego majątek „Forbes” wyceniał na 9,2 mld euro. Żadnych wielkich luksusów, jachtów, zagranicznych posiadłości. Zwykłe ubrania, stary mercedes, podróże drugą klasą, przykładny ojciec i wierny mąż, katolik, który zwłaszcza ostatnio szukał pocieszenia w Kościele. Żadnych występów w telewizji, rzadkie wywiady prasowe. Nic tylko praca, ciężka harówka przy pomnażaniu majątku i troska o 100 tys. pracowników imperium na całym niemal świecie.