Czy to naprawdę sól?

Media są na pewno barometrem napięć i sporów pomiędzy Kościołem katolickim a współczesnym światem.

Aktualizacja: 14.02.2009 00:01 Publikacja: 13.02.2009 23:58

Jan Paweł II i kardynał Ratzinger. Wielki Piątek 2004 r. (fot: Gregorio Borgia)

Jan Paweł II i kardynał Ratzinger. Wielki Piątek 2004 r. (fot: Gregorio Borgia)

Foto: AP

Artykuł Dominika Zdorta „Koniec epoki kremówkowej” („Plus Minus”, 7 – 8 lutego 2009) budzi nie tylko mój intelektualny opór, ale również estetyczny niesmak. Obrona Benedykta XVI poprzez przeciwstawianie „pancernego papieża” „mdłemu papieżowi” staje się karykaturą obydwu papieży, sprowadza ona eklezjologię do komiksu.

Autor obwinia Jana Pawła II o podtrzymywanie sytuacji religijnej obłudy przejawiającej się rozdźwiękiem pomiędzy entuzjazmem dla osobowości papieża i brakiem akceptacji prawd wiary i zasad moralności katolickiej. W otwartym papieskim stylu, w postawie dialogu, ekumenizmu i zwykłym zaciekawieniu światem widzi rozmywanie katolickiej tożsamości. Boli go popularność Jana Pawła II w liberalnych mediach.

Media są na pewno barometrem napięć i sporów pomiędzy Kościołem katolickim a współczesnym światem. Zafałszowywaniem obrazu jest jednak twierdzenie, że Jan Paweł II miał dobrą prasę, a Benedykta XVI spotyka w mediach wyłącznie krytyka.

Dla Zdorta jest oczywiste, że pomiędzy chrześcijaństwem a liberalizmem nie ma żadnych punktów spotkania i dlatego tryumfalnie obwieszcza koniec fałszywej „wymiany uśmiechów”. Ogłasza wojnę i sam chyba chętnie zaciągnąłby się do dywizji papieskiej, tyle że papież nie ma zamiaru organizować Kościoła na wzór armii. Coś się jednak w ostatnim 50-leciu zmieniło, czego „sztywny konserwatyzm” nie potrafi dostrzec i używa języka, który nijak nie przystaje do rzeczywistości.

Dominik Zdort myli się gruntownie, gdy cofnięcie ekskomuniki czterem biskupom wyświęconym przez abp. Marcela Lefebvre’a uznaje za casus belli pomiędzy Kościołem a światem liberalnym. Sama ta decyzja nie wzbudziłaby na pewno tak wielkiej burzy medialnej, gdyby nie towarzyszył jej skandal bp. Richarda Williamsona z Bractwa św. Piusa X. Zniesienie ekskomuniki jest bowiem sprawą wewnątrzkościelną, natomiast antysemickie poglądy i negowanie skali tragedii Holokaustu przez jednego z biskupów tego nurtu budzą słuszny niepokój. Jego powodem nie jest rzekomy wzrost konserwatyzmu w Kościele, lecz raczej obawa o podważenie pozycji Kościoła jako świadka prawdy.

Należy ubolewać, że reakcje mediów, polityków, a nawet niektórych biskupów przybrały arogancki wyraz w stosunku do Benedykta XVI. Nie może jednak dziwić samo oburzenie tak licznych środowisk, dla których nie pozostaje obojętne, czy biskup katolicki mówi prawdę w sprawie ofiar Holokaustu. Wyjaśnienia Ojca Świętego i działania Stolicy Apostolskiej po ujawnieniu, niestety zbyt późno, poglądów Williamsona, nie pozostawiają wątpliwości, że katolicy, Żydzi i liberałowie nie różnią się w poglądach na istnienie Holokaustu w niedawnych dziejach Europy.

Jest przykre, że tak klarowne wypowiedzi papieża na temat Holokaustu i potępienie antysemityzmu nie uciszyły antypapieskiej wrzawy medialnej. Przodują w tym Niemcy, co wcale nie dziwi, ponieważ z tych samych środowisk medialnych i teologicznych wychodziła również ostra krytyka Jana Pawła II. Nie jest to żadna nowa wojna pomiędzy Kościołem a liberalizmem, o której zdaje się marzyć Dominik Zdort, lecz kolejny przejaw wybuchu antyrzymskiego afektu, który nie wygasa niezależnie od tego, czy papieżem jest Polak czy Bawarczyk.

Ma rację Zdort, że niechęć do Benedykta XVI jest tak wielka, jakby jemu samemu „chciano przypiąć łatkę antysemity”. Sęk w tym, że taka ocena papieża jest podobnie błędna jak ocena ferowana przez Zdorta, według której Benedykt XVI miałby szukać ratunku dla Kościoła za sprawą radykalnego konserwatywnego skrętu, doprowadzającego do uznania lefebrystów za bastion walki z liberalizmem.

Zdort nie przyswoił sobie chyba żadnej z kategorii myślenia o Kościele, jakie wypracował w oparciu o nową teologię Sobór Watykański II. Nie umie patrzeć na Kościół jako na Lud Boży i wspólnotę. Widzi on Kościół pozostawiony przez Jana Pawła II jako garnek mdłej zupy, a Benedykta XVI przedstawia jako pichcącego kucharza. Uważa, że przyjęcie do Kościoła lefebrystów doda soli do potrawy, która utraciła swój smak.

Jeszcze nie wiadomo, co wniesie do Kościoła pojednanie z lefebrystami. Przyjazny gest Benedykta XVI skierowany do Bractwa św. Piusa X nie wynika z przekreślenia ducha dialogu, lecz jest gestem na wskroś dialogicznym. Co więcej, warunkiem pełnego pojednania, do którego drogę otwiera zdjęcie ekskomuniki, jest akceptacja przez bractwo nauczania Soboru. To raczej Sobór Watykański II zawiera prawdziwą sól, której potrzebuje lefebrystyczny odłam katolików, aby nie stać się zwykłą sektą.

Zaraz po wyborze Benedykta XVI pojawiały się głosy, że zrezygnuje on z zainaugurowanych przez Jana Pawła II Światowych Dni Młodzieży. Tymczasem ani nie zrezygnował, ani nie odrzucił właściwego im charakteru religijnego spektaklu. Ukazuje on młodzieży uśmiechniętą twarz. Zdort powinien wiedzieć, że prawdziwy ojciec ma dwie twarze: surową i uśmiechniętą, ale obca jest mu twarz ponuraka.

Problemem, przed jakim stoi współczesny Kościół zarówno w epoce Jana Pawła II, jak i w czasach Benedykta XVI, nie jest restauracja Kościoła z przeszłości, lecz nowa ewangelizacja. Jest ona tym trudniejsza, że musi być prowadzona na terenie religijnie i aksjologicznie wyjałowionym. Kto oczekuje, jak czyni to Zdort i cytowany przez niego Camillo Brezzi, stuprocentowej przemiany ludzkich serc, zapomina o dramaturgii siewcy z przypowieści Jezusa. Mądrze i spokojnie mówił Jan Paweł II, że jego spotkania z młodzieżą stanowią swoiste „laboratorium wiary”, a to oznacza, że coś nowego i doniosłego już się dzieje, ale daleko jeszcze do spełnienia.

[i]Ks. dr hab. Alfred Marek Wierzbicki, prof. KUL, dyrektor Instytutu Jana Pawła II KUL.[/i]

Artykuł Dominika Zdorta „Koniec epoki kremówkowej” („Plus Minus”, 7 – 8 lutego 2009) budzi nie tylko mój intelektualny opór, ale również estetyczny niesmak. Obrona Benedykta XVI poprzez przeciwstawianie „pancernego papieża” „mdłemu papieżowi” staje się karykaturą obydwu papieży, sprowadza ona eklezjologię do komiksu.

Autor obwinia Jana Pawła II o podtrzymywanie sytuacji religijnej obłudy przejawiającej się rozdźwiękiem pomiędzy entuzjazmem dla osobowości papieża i brakiem akceptacji prawd wiary i zasad moralności katolickiej. W otwartym papieskim stylu, w postawie dialogu, ekumenizmu i zwykłym zaciekawieniu światem widzi rozmywanie katolickiej tożsamości. Boli go popularność Jana Pawła II w liberalnych mediach.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą