Wańkowicz jako korespondent wojenny wraz z II Korpusem dotarł do Egiptu, następnie do Włoch, gdzie w latach 1945 – 1946 w Rzymie i Mediolanie powstała trzytomowa „Bitwa o Monte Cassino” opublikowana przez Wydawnictwo Oddziału Kultury i Prasy II Polskiego Korpusu. Książka otworzyła w Polsce nowy rozdział wielkiego współczesnego reportażu wojennego. Z Wańkowiczem przy pisaniu „Bitwy o Monte Cassino” współpracowało kilka osób. Jego sekretarką była Zofia Górska, późniejsza znakomita pisarka Zofia Romanowiczowa. Dużą rolę w powstaniu „Bitwy... ” odegrał artysta grafik Stanisław Gliwa, który gromadził fotografie, odwiedzał archiwa alianckie, korzystał ze zdjęć robionych w II Korpusie.
Pierwsze – skrócone – wydanie w Polsce Ludowej pod tytułem „Monte Cassino” ukazało się w 1958 roku, w roku powrotu pisarza do Polski. Na emigracji autor spotkał się z zarzutami, że w ogóle pozwolił książkę wydrukować, w dodatku w skróconej wersji. Zarzucano mu kolaborację, zatarcie prawdy historycznej, zgodę na ingerencję cenzury, złamanie uchwały Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie z 1956 roku (notabene uchwały tej Wańkowicz nie podpisał), która nakazywała autorom emigracyjnym niepublikowanie w kraju.
Na temat wydania skróconej wersji „Monte Cassino” wypowiedział się mieszkający po wojnie w Londynie Stanisław Gliwa. Mówił o Wańkowiczu: „Uważałem, że postąpił słusznie. Bo trzeba popatrzeć na jego decyzję realistycznie. Ta książka była czytana w domach, chodziła od wsi do wsi, ludzie słuchali jej z radością i ze łzami w oczach. Nic dziwnego, jest to bowiem książka, w której pisze się o pojedynczym żołnierzu. Dawniej pisano o dowódcach, w najlepszym wypadku o oddziale, tutaj bohaterem jest prosty frontowiec, którego sławne i mniej sławne czyny autor opisuje. Dla wszystkich Polaków ta największa w literaturze batalistycznej książka była niezwykle ważna, gdyż mówiła o pierwszym zwycięstwie polskiego wojska nad Niemcami. Ja nie miałem wątpliwości, że powinna się ukazać w kraju – nieważne, że bez pewnych fragmentów”.
Po latach o tę sprawę zapytałam Eugeniusza Witta, jedynego żyjącego świadka debaty na temat skrótów książki, która po ukazaniu się krajowego wydania odbyła się na życzenie Wańkowicza w środowisku kombatantów w Nowym Jorku. Zacytował mi on powtarzane zdanie-opinię, która wtedy, w 1958 roku, była według mojego rozmówcy najważniejsza i przekazywana przez wiele osób: „Dla matek, które miały lub straciły synów pod Monte Cassino ważnym jest, że zostali oni wymienieni w krajowym wydaniu tej książki”.
W 2009 roku Eugeniusz Witt, obecnie adiutant generalny Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce w Nowym Jorku, udzielił mi szerszej wypowiedzi: „Uważam, że Wańkowicz miał rację i odwagę wydania w PRL książki pod tytułem »Monte Cassino«. Dobrze się stało, że książka ta ukazała się w ówczesnej Polsce. Dzięki niej ludzie dowiedzieli się o szczegółach bitwy, mogli być dumni z udziału w niej Polaków, często swoich bliskich. W czasach ostrego komunizmu w Polsce ta książka była bardzo potrzebna, by przetrwać, podtrzymywała uczucia patriotyczne. Pomogła wszystkim – Polakom, legendzie bitwy i legendzie żołnierza polskiego walczącego wraz z wojskami alianckimi. Dzięki takim książkom rosło pokolenie, które marzyło o wolnej Polsce”.
Obecne pełne wydanie wydawca uzupełnił dodatkowo o dwa aneksy, korzystając z nieznanych tekstów, które ukazały się w broszurze wydanej w Londynie w 1954 roku nakładem Komitetu Obchodu Dziesięciolecia Bitwy o Monte Cassino pt. „Było to pod Monte Cassino” z posłowiem gen. Zygmunta Bohusza-Szyszki oraz przedmową gen. Władysława Andersa, który pisał między innymi: