Zły dotyk rani przez lata

Z prof. Marią Beisert, która zajmuje się terapią dorosłych ofiar i sprawców kazirodztwa, rozmawia Izabela Filc Redlińska

Aktualizacja: 09.05.2009 15:05 Publikacja: 09.05.2009 15:00

Zły dotyk rani przez lata

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

[b]RZ: Zapada wyrok. Sprawca kazirodztwa zostaje skazany. Mija zgiełk wokół sprawy. Czy poczucie, że stało się zadość sprawiedliwości, uwalnia ofiarę od traumy?[/b]

Może ją zmniejszyć. Ale pod warunkiem, że według samej ofiary to, co ją spotkało, było niesprawiedliwe. Zdarza się – co może szokować – że tłumaczy ona sprawcę. Od niejednej pacjentki słyszałam, że w gruncie rzeczy tato chciał dobrze. Bo przecież wolał, by córka z nim straciła dziewictwo niż z obcym mężczyzną.

Równie ważne jest, by otoczenie utwierdziło ofiarę w przekonaniu, że – ujawniając sprawę – postąpiła słusznie. Niestety, częściej rodzina się od niej odwraca. Obwinia ją o to, że ojciec znalazł się w więzieniu, a matka została tym samym skazana na klepanie biedy. Ofiary kazirodztwa są postrzegane w sposób stereotypowy: widocznie musiały prowokować. Dlatego w dorosłym życiu towarzyszy im poczucie winy.

[b]To prawda, że źródłem traumy jest nie tyle fakt bycia wykorzystaną, ile poczucie krzywdy, że nikt nie zareagował?[/b]

Rozpacz gwałconego dziecka jest podwójna. Z jednej strony ma ono poczucie, że zostało zdradzone przez najbliższą osobę, ojca – w ten bowiem sposób interpretuje fakt gwałtu na sobie. Z drugiej zostało również zdradzone przez matkę. W mniemaniu dziecka powinna ona je ochronić. Dlatego paradoksalnie dojrzałe ofiary kazirodztwa mają więcej pretensji do matki niż do ojca.

Małe dziecko uważa, że wyraźnie komunikuje, co złego się z nim dzieje. Mówi matce na przykład: „Chcę żebyś tylko ty mnie kąpała”. Dla malucha jest oczywiste, że mamusia, która wie wszystko, zrozumie tę prośbę. Albo skarży się: „Ja nie chcę spać z tatą. W nocy ściska mnie tak, że to boli”. Można przypuszczać, że w tym przypadku matka nie chce słyszeć wołania dziecka o pomoc. Tłumaczy, że tato jest duży i przewracając się z boku na bok, może niechcący je szturchnąć. Nastolatki nazywają często rzeczy po imieniu: „Mamo, on mnie wykorzystuje seksualnie”. – No i co ci się stało?! – reaguje z przekąsem matka, odmawiając tym samym dziecku obrony. Kazirodztwo sprawia, że traci się oboje rodziców.

[b]

Zszokowały mnie słowa matki, która zeznając, powiedziała: „On nie wkładał córkom nawet całego członka, tylko kawałek”.[/b]

Inna z matek stwierdziła: „nie przerwał jej błony, bo nie było krwawienia, sama widziałam”. Leżała obok 11-letniej córki, kiedy jej pijany mąż dziewczynkę gwałcił. Zaczęło się od tego, że kazał córce patrzeć, jak współżyje z jej matką. Chciał ją edukować seksualnie. Dziecko odwracało wzrok. Położył ją więc między siebie a żonę.

Nie byłabym sprawiedliwa, gdybym nie wspomniała o innej kategorii kobiet. Należą do niej te, które za wszelką cenę chronią swoje dziecko. Są gotowe w tym celu poświęcić siebie. Często przeciw nim obraca się gniew społeczny i muszą zmieniać nazwisko, miejsce zamieszkania.

[b]Jeśli sprawcą kazirodztwa jest ojciec, to kim jest matka: ofiarą czy współwinną?[/b]

To, w jaki sposób będzie postrzegana przez dziecko, zależy od stopnia jego zranienia. Jeśli traktowała je w sposób agresywny, a ojciec miał z tego korzyści, bo pod pozorem okazywania czułości dziecko molestował, wówczas stosunek do matki będzie wrogi.

Zdarza się jednak, że matka pełni w tym tragicznym trójkącie inną rolę. Demonstruje swoją nieporadność. Co mamy zrobić? – rozkładając bezradnie ręce, mówi do córki. Ta z jednej strony się na nią złości, z drugiej jej współczuje. Tym samym w oczach dziecka matka staje się ofiarą.

Trzeba zaznaczyć, że nie ma jednego, uniwersalnego typu rodziny kazirodczej. Najczęściej spotkać się można z rodziną, w której sprawca ojciec ma cechy psychopatyczne. Gwałci dziecko, upokarza, nawet zbytnio się z tym nie kryje. Inne zachowanie charakteryzuje regresywny charakter sprawcy. Wplata on aktywność seksualną w codzienne życie, np. w czynności pielęgnacyjne. Ten rodzaj stosunków kazirodczych trudno rozpoznać, szczególnie kiedy dziecko jest małe. Tym bardziej że sprawca nie musi zadawać ofierze bólu. Kolejny typ rodziny kazirodczej to taki, w którym dziecko pełni w rodzinie rolę osoby dorosłej.

Z powodu braku matki lub jej choroby staje się seksualnym partnerem ojca. Jeszcze innym typem jest rodzina, w której wszyscy współżyją ze wszystkimi.

[b]Jak w życiu dorosłym można sobie wytłumaczyć to, co stało się w dzieciństwie? Czy możemy w ogóle mówić o pełnym uzdrowieniu ofiar? A jeśli tak, to na czym ono polega?[/b]

Pełne uzdrowienie oznacza włączenie traumatycznych przeżyć w nurt całości swojego doświadczenia. Inaczej mówiąc, zintegrowanie ich z własnym życiem. Dramaty przecież się zdarzają. Trzeba nauczyć się funkcjonować z ich skutkami.

[b]I to terapeutka mówi pacjentom?![/b]

Mało mówię. Podczas pierwszego kontaktu zazwyczaj słucham. Chcę się dowiedzieć, jak przez te lata radzili sobie z problemem i czego oczekują od terapii. Niektóre osoby izolują się od tych przeżyć, jak gdyby zamykają je w szafie. To nie jest dobry pomysł. W ten sposób tworzy się w człowieku głęboka rana, która zamiast się goić, będzie ropieć. Mało tego, wpływa na podejmowane w życiu decyzje. Ofiary kazirodztwa nie chcą na przykład wchodzić w intymne związki. Obawiają się, że podobnie jak w relacjach z ojcem czeka je tylko zdrada. Oczywiście robią to nieświadomie. Nie mówią, że podjęły taką decyzję. Po prostu układają sobie życie w taki sposób, by nie mieć czasu na związek. Izolują się od traumy, lecz nie korzystają ze swojego życia. Żyją, jakby były w narkozie.

Są też podatne na wchodzenie w rolę ofiary. Tak jak nie potrafiły bronić się przed sprawcą, tak dalej dają innym przyzwolenie na wykorzystywanie ich. Stają się ofiarami chronicznymi, i to w szerokim tego słowa znaczeniu.

[b]Bywa, że dorosłe ofiary kiepsko funkcjonują w społeczeństwie. Co ciekawe, nie łączą dokuczającego im poczucia niskiej wartości i winy ze skutkami poczynań zboczonego ojca. Zgłaszają się do terapeuty najczęściej z powodów wydawałoby się niezwiązanych z wykorzystaniem, tj. anoreksja lub samookaleczanie.[/b]

Bardzo często tak się zdarza. Podobne problemy nie powinny uśpić czujności terapeuty. Anoreksja świetnie wpisuje się w problem kazirodztwa. Dziewczyny, które się chorobliwie odchudzają, odmawiają sobie w ten sposób prawa do bycia kobietą. Robią to także dlatego, że nie chcą być postrzegane i traktowane jako obiekt seksualny.

[b]Czy powielają wzorce intymne, które obowiązywały w domu? Skoro w dzieciństwie seks i upokorzenie zlały im się w jedno, to może sam seks nie daje im satysfakcji.[/b]

Osoby wykorzystane, które nie poradziły sobie z traumą, przejawiają w życiu dorosłym dwie skrajne postawy. Albo decydują się na kompletne unikanie seksu, albo wprost przeciwnie: podejmują ryzykowne zachowania, np. współżyją w nadmiarze, nie dbając przy tym o swoją satysfakcję.

[b]Alfonsi chwalą sobie córki kazirodców.[/b]

Obawiam się, że to prawda. Kilka lat temu robiłam badania wśród prostytutek. Co prawda wzięło w nich udział tylko 30 kobiet, ale wynik zaskoczył mnie samą. Okazało się, że aż 23 z nich były w dzieciństwie wykorzystywane seksualnie. Można by się zastanawiać, dlaczego tak garną się do tego zawodu. Sądzę, że przeszły w życiu tyle upokorzeń i bólu, że wypracowały strategię radzenia sobie z problemem. W czasie stosunku seksualnego uruchamiają mechanizm rozszczepienia. Jak opowiadała mi jedna z badanych, wyobraża sobie, że między jej ciałem a nią samą nie ma powiązania. Ciało leży na łóżku, a ona krąży nad nim, na suficie. Wtedy mogę wszystko wytrzymać – tłumaczyła. To bardzo groźny mechanizm, ponieważ odłącza od kontaktu z własnymi emocjami.

[b]Jak wygląda rodzina, w której żyje sprawca kazirodztwa i jego dorosła już ofiara?[/b]

Sprawca ma skłonność do bagatelizowania swojej winy. Z jego punktu widzenia nic się nie stało. – Coś się jej pokręciło – komentuje ojciec, kiedy córka próbuje przy świadkach przypomnieć o jego czynach. Albo: – Po tylu latach o czym tu mówić! Ofiara czasami to kupuje. Ale czujnie zwraca uwagę na to, co ojciec robi z jej dziećmi. Stara się je chronić, a jednocześnie wewnętrznie cierpi.

[b]Czy istnieje jakieś pozytywne rozwiązanie tej sytuacji?[/b]

Wiele moich pacjentek izoluje się od sprawcy. Nie chcą mieć z nim nic do czynienia. Mówią, że to się sprawdza. Starają się same uporać z traumą, nie żądają od ojca skruchy. Wiedzą, że to droga donikąd. Krzywdzący niezmiernie rzadko przyznaje się do winy i prosi o przebaczenie. W swojej praktyce psychoterapeutycznej spotkałam zaledwie kilka takich przypadków.

[b]Co kieruje tymi mężczyznami?[/b]

Miłość do dziecka.

[b]Skoro tak bardzo je kochają, to dlaczego wcześniej je krzywdzili?[/b]

Dzisiaj mają po 50, 60 lat, niższy poziom testosteronu, co wiąże się z obniżeniem popędu seksualnego. Tłumaczą się na 100 sposobów. Że wcześniej popęd był tak silny, że nie potrafili nad nim zapanować. Że byli w trudnym momencie życia. Mają poczucie winy wobec dziecka, w związku z tym próbują mu wynagrodzić wyrządzoną krzywdę. Jeden z moich pacjentów buduje na przykład swojej córce dom. Problem polega na tym, że ona tego nie chce. W literaturze naukowej istnieją dwa stanowiska dotyczące przyszłości takiej rodziny. Bardziej skłaniam się ku temu, które mówi, że jej scalenie nigdy nie będzie możliwe.

[b]Z danych, do których dotarłam, wynika, że ponad połowa molestowanych dzieci mówi dorosłym o tym fakcie.

Skoro tak, to dlaczego wykrywa się zaledwie 3 – 5 proc. przypadków kazirodztwa?[/b]

Sprawca krzywdzi swoją ofiarę w ukryciu. W związku z tym brak jest tego, co w świadomości społecznej uchodzi za tzw. twardy dowód, na przykład nagranie działań sprawcy. Dlatego wiele osób rezygnuje z ujawnienia sprawy. W przypadku, gdy istnieją nikłe szanse na wyrok skazujący dla winnego, ja to popieram.

[b]Jak to?![/b]

Przed jakąkolwiek decyzją powinniśmy zrobić bilans szkód i korzyści. Czasami lepiej dla dziecka, jeśli rozwiązanie nie nastąpi na drodze sądowej. Uniknie ono kolejnych upokorzeń i odgrzewania okropnych wspomnień. A przede wszystkim, w razie wyroku uniewinniającego – a takie wyroki zapadają czasem wbrew opinii biegłych – dalszego kontaktu ze sprawcą, wtedy już kompletnie bezkarnie wykorzystującego ofiarę. Słyszałam o niejednym przypadku propozycji rozstania złożonej przez żonę mężowi. Ona decyduje się zrezygnować ze sprawy karnej, on w zamian zrzeka się praw do dziecka. Jest to dobre o tyle, że daje szansę na skuteczne izolowanie sprawcy od ofiary. Szanuję ten sposób rozwiązania sytuacji. Ale zawsze tłumaczę takiej matce, że nie ujawniając przestępstwa, naraża inne dzieci na niebezpieczeństwo.

[b]Jedna z takich spraw została ujawniona dzięki czujności nauczycielki. Kobieta zauważyła, że uczennica zaczęła chodzić, kiwając się na boki niczym kaczka. Okazało się, że miała tak bardzo obolałe krocze po kontakcie seksualnym z ojcem.[/b]

Na szczęście zwiększa się grupa nauczycieli, którzy są wrażliwi na tego typu objawy. Niepokoić powinna zmiana zachowania dziecka. Jeśli nagle stało się apatyczne, smutne, zapłakane czy wyizolowane. Alarmującym sygnałem mogą być objawy somatyczne, np. zadrapania czy zasinienia okolic intymnych, upławy, infekcje, urazy pochwy czy odbytu. Czujność powinny też wzbudzić skargi, że coś dziecko piecze lub boli w pupie, że często chce mu się siusiu albo przeciwnie – powstrzymuje długotrwale oddawanie moczu i stolca. Jednocześnie należy sobie zdawać sprawę z tego, że nie muszą być to objawy wykorzystania seksualnego. W ten sposób mogą się ujawniać alergia czy owsiki.

[b]Mamy wysyp spraw dotyczących kazirodztwa. Zwłaszcza głośna była sprawa Josefa Fritzla. Czy po jej ujawnieniu przybyło pani pacjentów?[/b]

Ich napływ jest duży, ale stały. Nie zmienia się od mniej więcej 20 lat, od kiedy prasa zaczęła nagłaśniać problem. Sprawa Fritzla nic nie zmieniła. Bo nie sądzę, by zmieniła się skala zjawiska. Zmienia się natomiast chęć jego ujawnienia. Jak wynika z wcześniejszych badań prof. Zbigniewa Izdebskiego, wykorzystywanych seksualnie może być 4 proc. dzieci w Polsce. Badania kolejne przyniosły wzrost tych przypadków do ponad 30 procent.

Niedługo wejdziemy w drugą fazę tego zjawiska. Mam na myśli fałszywe posądzenia. To już się dzieje w Ameryce. Tym samym wahadło przesunie się w drugą stronę. Jest to ogromnie niebezpieczne zjawisko, bo grożące powstrzymywaniem się przed jakimkolwiek kontaktem dotykowym. A bez kontaktu fizycznego nie ma czułości. Widzę już pierwsze sygnały świadczące o tym. Zgłaszają się do mnie osoby, które chcą się upewnić, że to co im się przydarzyło, nie miało formy wykorzystania. Przykładowo, jedna z pacjentek się skarżyła, że jej ojciec był bardzo czuły w kontaktach z nią. Spytałam, w jaki sposób dawał temu wyraz. Ciągle chodził ze mną za rękę – odpowiedziała.

[b]Autorka książki, która niedawno ukazała się w Polsce, pt. „Kato-tata” pisze, że gdyby ktoś jej w dzieciństwie powiedział, że może bronić się przed ojcem, by to zrobiła. W jaki sposób dziecko może przeciwstawić się przemocy seksualnej?[/b]

Ocena sytuacji dokonywana przez osobę dorosłą jest inna niż ocena ośmiolatki. Między osamotnioną ofiarą kazirodztwa a sprawcą, dorosłym mężczyzną, siły są tak nierówno rozłożone, że dziecko nie ma wielkiej możliwości obrony. Dlatego uważam, iż sposób myślenia kobiety – ofiary, że kiedyś mogłaby stawić opór sprawcy, jest iluzją. Może to panią wzburzyć, co powiem, ale o skuteczności i mądrości jej obrony świadczy fakt, że w beznadziejnym dla siebie położeniu zachowała życie i ochroniła swoje istnienie. A potem, w życiu dorosłym podjęła inną, skuteczną próbę zmierzenia się z traumą.

[ramka]Prof. Maria Beisert jest psychologiem, seksuologiem i prawnikiem. Kieruje Podyplomowym Studium Pomocy Psychologicznej w Dziedzinie Seksuologii działającym przy Instytucie Psychologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu kształcącym przyszłych seksuologów. Ma na swoim koncie kilka książek, m.in. „Kazirodztwo. Rodzice w roli sprawców”, „Seks twojego dziecka”, „Seksualność w cyklu życia”.

Typowym sprawcą kazirodztwa jest mężczyzna w średnim wieku, najczęściej biologiczny ojciec ofiary. Przy czym, jeśli w rodzinie pojawia się ojczym, ryzyko wykorzystania przez niego dziecka partnerki wzrasta siedmiokrotnie. Ofiarami są najczęściej dziewczynki przed okresem dojrzewania, w wieku 8 – 12 lat. Proceder ma z reguły charakter długotrwały. Trwa średnio dwa, trzy lata. W ubiegłym roku odnotowano w Polsce ponad 1,6 tys. spraw związanych z wykorzystaniem seksualnym dziecka. Choć mniejszość z nich dotyczyła stosunków kazirodczych, to większość stanowiła przypadki molestowania przez osoby bliskie. Wykorzystania kazirodcze są rzadziej ujawniane, a ich skutki oceniane jako groźniejsze niż skutki działań osób obcych. [/ramka]

[b]RZ: Zapada wyrok. Sprawca kazirodztwa zostaje skazany. Mija zgiełk wokół sprawy. Czy poczucie, że stało się zadość sprawiedliwości, uwalnia ofiarę od traumy?[/b]

Może ją zmniejszyć. Ale pod warunkiem, że według samej ofiary to, co ją spotkało, było niesprawiedliwe. Zdarza się – co może szokować – że tłumaczy ona sprawcę. Od niejednej pacjentki słyszałam, że w gruncie rzeczy tato chciał dobrze. Bo przecież wolał, by córka z nim straciła dziewictwo niż z obcym mężczyzną.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
„Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach”: O śmierci i umieraniu
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Puppet House”: Kukiełkowy teatrzyk strachu
Plus Minus
„Epidemia samotności”: Różne oblicza samotności
Plus Minus
„Niko, czyli prosta, zwyczajna historia”: Taka prosta historia
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Katarzyna Roman-Rawska: Otwarte klatki tożsamości