Galicja z dostępem do morza

Całkiem jeszcze niedawno Czesław Miłosz, wspominając Belle Epoque, pisał: „Nazwy Abbacji nikt, ale to nikt już nie pamięta i brak jej nawet w encyklopediach”. Pamięć o „austriackiej Nicei” powraca dopiero od dwóch dekad

Aktualizacja: 16.05.2009 11:00 Publikacja: 15.05.2009 21:49

Promenada w Abbazii, 1900 r.

Promenada w Abbazii, 1900 r.

Foto: Wikipedia

Nadmorski amfiteatr wibruje dźwiękami „Tupanego”. Zespół Zakopower daje z siebie wszystko podczas koncertu wieńczącego dni polsko-chorwackie. Miejsce imprezy nie jest przypadkowe. Opatija – nadmorski kurort niedaleko Rijeki – to najbardziej „polskie” miejsce w Chorwacji. Za czasów Austro-Węgier miejscowość nosiła włoską nazwę Abbazia. Bywali tu Sienkiewicz, Piłsudski, Żeromski, Mościcki, a Stanisław Witkiewicz w pobliskim Lovranie mieszkał przez ostatnie lata życia. Włoską nazwę Abbazia nasi rodacy szybko spolszczyli na Abbacja.

Dla polskich poddanych c. k. monarchii wyprawa do tego adriatyckiego kurortu była podróżą w obrębie tego samego państwa.Chodząc po uliczkach kurortu, starałem się zrozumieć, dlaczego mit habsburskiej Abbacji jest dziś znów tak atrakcyjny? Czy dlatego, że każdy mieszkaniec środkowej Europy natychmiast poczuje się w otoczeniu fin de sieclowych pałaców jak u siebie w domu? Czech odnajdzie podobieństwa z Karlowymi Warami. Węgier zauważy w hotelowych pałacach splendor złotej epoki Budapesztu. Ja czułem się trochę jak w Sopocie.

Świat nie wymyślił chyba nic bardziej przyjaznego człowiekowi jak architektura przełomu XIX i XX wieku – szczególnie w postaci tzw. Kurbadarchitektur. Ten sentyment do czasów Franciszka Józefa wzmocniły szaleństwa Hitlera i Stalina. Abbazia vel Opatija to żywy pomnik cywilizacji Austro-Węgier – na dodatek ubarwiony wiosną kwitnącymi fioletowymi bzami i lazurem Adriatyku.

[srodtytul]Pod opieką świętego Jakuba [/srodtytul]

Na początku była nowobogacka chęć dorównania arystokracji. Ignazio Scarpa – rekin biznesu z portu Fiume (dziś Rijeka) – odkrył niedaleko od Abbazii, czyli opactwa benedyktynów pod wezwaniem Świętego Jakuba, idealne miejsca na budowę wypoczynkowego Palazzo.

W Fiume – przeżywającym boom porcie imperium Habsburgów – świeżo upieczeni milionerzy wzorem arystokracji budowali sobie wspaniałe rezydencje nad morzem. Scarpa wystawił dla siebie imponujący pałac nazwany ku czci zmarłej żony – Villą Angiolina. Ale ambitny biznesmen sięgał dalej i miał więcej wyobraźni niż jego inni biznesowi rywale. Jego żonie – córce cesarskiego ministra finansów – w 1860 roku udało się zaprosić do pobytu w Abbazii samą cesarzową wdowę Marię Annę. Zachwyciły ją krajobrazy i klimat, więc po powrocie do Wiednia rozniosła wieść o bajkowym zakątku nad Adriatykiem. Abbazia szybko stała się modna wśród arystokracji austriackiej i węgierskiej. W 1873 roku towarzystwo austriackich kolei południowych (Suedbahn) buduje linię Wiedeń – Rijeka, której odnoga docierała do kurortu. Nagle z pochmurnego Wiednia nad błękitny Adriatyk można było dotrzeć w ciągu jednej nocy. Szef Suedbahn Friedrich Julius Schueler inwestuje w budowę dwóch pierwszych luksusowych hoteli i aby zademonstrować swój triumf – sam kupuje dla kolei Villę Angiolinę.

Powstają hotelowe pałace i sanatoria oraz 12-kilometrowa nadmorska promenada Lungomare od wioski Voloska poprzez Abbazię do średniowiecznego zabytkowego miasteczka – Lovranu.

W 1894 roku do kurortu przybywa na zimowy urlop cesarz Franciszek Józef, aby spotkać się w Abbacji z kajzerem Wilhelmem II. Dziesięć lat potem, w 1904 roku gości tu król Szwecji Oskar II. Szef cesarskiej dyplomacji Agenor Gołuchowski konferuje w kurorcie z szefem włoskiej dyplomacji Tommaso Tittonim. Ale Abbację upodobali sobie też rewolucjoniści – Włodzimierz Lenin odpoczywający tu w 1903 roku jako doktor Jerzenkiewicz. Uwagę przyciąga ekscentryczna tancerka Isadora Duncan, a Gustav Mahler pisze tu swoje symfonie. Bywał tu James Joyce. Wakacje spędził w Abbazii także Antoni Czechow i w dzieciństwie Władimir Nabokov.Wszyscy zajadają się tortami z filii budapeszteńskiej cukierni Emila Gerbeauda. [srodtytul]Riwiera dla Krakówka [/srodtytul]

W 1888 roku ukazuje się w Warszawie książka „Abbazia jako stacya klimatyczna kąpielowa” pióra znanego warszawskiego lekarza Jakuba Szwajcera. W 1887 i 1889 Abbację odwiedza Henryk Sienkiewicz, który pisał tutaj „Pana Wołodyjowskiego” i pierwsze szkice zapowiadające „Quo vadis”. Powróci tu w 1905r., świętując literackiego Nobla i jeszcze raz w 1909 roku.

Ale z Polski najwięcej jest „Galileuszy”, mieszkańców Galicji, na których czekają polskie pensjonaty, jak np. Ayram pod kierownictwem doktora Henryka Ebersa juniora, który założył zakład zdrojowy w Krynicy. Swoje przychodnie zakładają też Ksawery Górski – twórca sanatorium w Szczawnicy, czy inna ówczesna kuracyjna sława – dr Bolesław Kostecki. Kuszące ogłoszenia lekarskich znakomitości w krakowskiej i lwowskiej prasie przynoszą efekty. Panie arystokratki i panie radczynie też chcą „pić z czary południa”. Popularności Abbacji sprzyja nieformalny bojkot pruskiego Sopotu ogłoszony wśród Polaków po skandalu z katowaniem polskich dzieci we Wrześni. Z kolei lansowana wówczas jako polskie kąpielisko nadbałtycka Połąga oferuje o wiele chłodniejsze od Adriatyku wody Bałtyku.

Jak donosi „Kur und Bade Zeitung” 20 sierpnia 1907 roku uroczystym laurem 30-tysięcznego gościa zostaje obdarzona niejaka Adrienne von Szołayska. W 1908 roku to właśnie tu odbył się kongres dziennikarzy słowiańskich, gdzie w dyskusji z rusofilami zabłysnęli młodzi polscy publicyści Marian Zdziechowski i Stanisław Grabowski. „Przewodnik po Europie opracowany przez doktora Mieczysława Orłowicza” z 1914 r. podaje, że Abbacya „liczy już przeszło 50 000 gości rocznie, a w tej liczbie do 8000 Polaków, dzięki przepięknemu położeniu i wzorowym urządzeniom”. Jak podaje Orłowicz: „Polskie pensyonaty są: willa Mascagni – własność pani Grassi, willa Peppina – pani Polaskiej, willa Heim – p. Marchlewskiej i p. Grużewskiej. Czytelnia kurhauzu zaopatrzona obficie w dzienniki i czasopisma polskie; w sklepach można rozmówić się po polsku. [...] Przez Polaków uczęszczany głównie sezon wiosenny i jesienny” (pisownia oryginalna).

W 1905 roku do Lovranu – miejscowości na przedmieściach Abbacji – przybywa walczyć z gruźlicą twórca mitu Zakopanego Stanisław Witkiewicz. Dziś na willi, w której mieszkał, widnieje pamiątkowa tablica, ale sam budynek niszczeje zamknięty na cztery spusty. Gotowość wyremontowania willi zgłosił polski Pol-Mot, który posiada w Lovranie nowoczesny hotel, jednak „zagmatwane kwestie spadkowe” uniemożliwiają zakup willi widma.

Witkiewicz zżerany chorobami gasł powoli – spędził tu ostanie lata życia. W liście do rodziny z 12 lipca 1910 roku narzeka, że Lovran „jest przepełniony krakowskimi i lwowskimi łykami, babstwem i reporterami i aż kiśnie od plotek właśnie”.

W czasie siedmioletniego pobytu Witkiewicza w Lovranie odwiedza dwukrotnie Abbazię spokrewniony z nim Józef Piłsudski. Pierwszy raz w 1909 roku, kiedy próbuje ratować swój związek z żoną Marią – naruszony ognistym romansem z Aleksandrą Szczerbińską. Drugi raz Piłsudski odwiedza Abbazię dla wypoczynku w lutym 1914 roku, zatrzymując się w pensjonacie pani Marchlewskiej. W liście do syna z 6 lutego 1914 roku Witkiewicz pisze: „Wczoraj mieliśmy Ziuka na obiedzie. Dostałem od niego jego strzelecką czapkę. Chcę to uchronić dla Muzeum Narodowego. Czapka jak czapka, ale tkwi w niej treść doniosła”. Gdy ponad rok później we wrześniu 1915 roku Witkiewicz umiera, trumna z jego ciałem zostaje wysłana z Lovranu do Zakopanego. Piłsudski zadbał, by nad jego grobem na zakopiańskim Pęksowym Brzyzku salwę honorową oddała kompania legionistów.

[srodtytul]Pod banderą Habsburgów [/srodtytul]

Z Abbacji jest tylko 14 km do Rijeki, czyli dawnego Fiume. Tu już czuć wpływy nieodległego włoskiego Triestu. Na rijeckim Corso widać dbających o styl starszych mężczyzn ubranych z włoską elegancją. Tu obowiązuje już rytuał passegiaty – nieśpiesznego spaceru po zajściu słońca.

A jednak – mimo włoskiej politury – przed 1918 rokiem Rijeka była głównym portem Węgier. Port znajdował się na terenie Chorwacji mającej w obrębie Węgier pewną autonomię – ale na zasadzie wyjątku zarządzany były przez gubernatora wyznaczanego przez Budapeszt. To właśnie tutaj urodził się w 1901 roku Odon von Horvath – pisarz i syn austriacko-węgierskiego dyplomaty, który w swoich książkach oddał hołd monarchii Franciszka Józefa. Madziarów w Trieście można było spotkać na szczytach społecznej drabiny – posiadali własne firmy żeglugowe – ale i na samych dołach. To w Fiume urodził się w 1912 roku późniejszy komunistyczny władca Węgier Janosz Kadar. Jego matka pracowała jako służąca w Abbaziii, a ojciec – zwykły żołnierz János Kressinger – zniknął zanim dziecko przyszło na świat.

Tak jak w wypadku Gdańska czy Łodzi – dzisiejsze przewodniki wskrzeszają z nutą nostalgii mit wielonarodowego miasta, na ulicach którego mieszała się niemczyzna, język węgierski, włoski, chorwacki i jidysz. Ale ten typowy dla pogranicza Austro-Węgier etniczny melanż był raczej beczką prochu niż jakimś prototypem ideologii multi-kulti.

Dla przybysza z Polski najwięcej wspomnień budzi dawny gmach Kaiserliche und Konigliche Marine Akadaemie – kuźni oficerów c. k. marynarki. Kiedyś akces do tej elity elit był marzeniem młodych ludzi z całego imperium. Z pamiętników galicyjskich arystokratów dowiedzieć się można, jak oficerowie floty intrygowali resztę beau monde’u na przykład przypisywaną im manierą bezżenności czy kodeksem honorowym, który swoimi skomplikowanymi regułami przebijał nawet kodeksy najbardziej ekskluzywnych pułków huzarów.

Księga „Kadry morskie Rzeczypospolitej” wymienia aż 20 Polaków – absolwentów fiumeńskiej akademii, którzy po 1918 roku współtworzyli polską marynarkę. Polscy oficerowie nie musieli wstydzić się swojej służby pod c. k. banderą. Komandor Bogumił Nowotny w czasie I wojny zasłynął brawurowym rajdem kontrtorpedowca „Scharfschutze” na Porto Corsini, a potem dowodził pancernikiem „Erzherzog Karl”. Komandor Stanisław Witkowski upamiętnił się przejęciem dowodzenia krążownikiem „Novara” od rannego komandora Miklosa Horhy’ego w czasie bitwy morskiej w cieśninie Otranto w maju 1917 r. Nowotny już jako wojskowy przedstawiciel Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego próbował w październiku 1918 roku przejąć choćby parę okrętów z c. k. marynarki z bazy chorwackiej Puli dla przyszłej polskiej floty.

Chorwaci byli szybsi, uzyskali od cesarza Karola zgodę na pełne przejęcie okrętów. W 1918 roku Nowotny został pierwszym dowódcą polskiej marynarki, ale po opuszczeniu służby i nieudanej próbie stworzenia firmy okrętowej – w 1933 roku zatęsknił za ciepłem Adriatyku i zamieszkał w Abbacji.

Z absolwentów Marine Akademie w marynarce II RP największą karierę zrobił kontradmirał Karol Korytowski – w czasie II wojny w Anglii był zastępcą dowódcy Kierownictwa Marynarki Wojennej. Wśród polskich absolwentów fiumeńskiej akademii zdarzali się też oficerowie o obco brzmiących nazwiskach jak wiceadmirał Napoleon Louis-Wawell czy Otton Matzger von Edler – a jednak i oni zameldowali się w 1918 roku w komendach powstającej polskiej armii. Ich ojcowie byli austriackimi arystokratami, ale w duchu polskiego patriotyzmu wychowały ich polskie matki. Tak było ze wspomnianym już komandorem Polskiej Marynarki Ottonem Matzger von Edlerem, który bronił bez pardonu polskich praw w Wolnym Mieście Gdańsku jako szef Wydziału Wojskowego Komisariatu Generalnego RP.

Po upadku Habsburgów cały świat austro-węgierskiej kuracyjnej wieży Babel rozpadł się na kawałki. Już w czasie I wojny światowej Abbazia przyblakła, goszcząc raczej kontuzjowanych oficerów niż arystokratyczne towarzystwo. Sławni lekarze likwidują swoje interesy i wracają do swych ojczyzn.

29 października 1918 roku w Fiume ostatni węgierski gubernator – książę Zoltan Jakelfalussy – oddaje swój pałac wysłannikom Chorwackiej Rady Narodowej.

[srodtytul]Moskwa zamiast Imperiala [/srodtytul]

Chorwaci niezbyt długo cieszyli się Fiume i Abbazią. Wobec sporu terytorialnego o te tereny z Włochami wpierw zajęły je wojska ententy, a potem Fiume i całą Istrię opanował w wyniku śmiałej wyprawy włoski poeta i awanturnik Gabriel d’Annunzio, który stworzył tu swoje surrealistyczne państewko. W końcu w 1924 r. Istrię z Fiume i Abbacją ostatecznie przyznano Włochom. Znikają austriackie napisy. Za czasów Mussoliniego Słowianom italianizuje się imiona i nazwiska, a prestiżowa plaża otrzymuje nazwę dynastii sabaudzkiej. Symbolem postępu mają być wyścigi automobilowe. Nadal pojawiają się luksusowi goście, którzy próbują podtrzymać klimat dawnych czasów – ale obok nich pojawiają się obozy faszystowskiej młodzieżówki Ballili. Z powodu polskiego sentymentu swoje przedostatnie wakacje przed wojną latem 1938 roku spędził tu prezydent Ignacy Mościcki. Ale to już ostatnie blaski dawnej Abbazii. II wojna światowa, a potem zwycięstwo komunistów Tity to koniec epoki. Abbazia staje się Opatiją.

W 1945 roku komandor Nowotny w ostatniej chwili dowiaduje się od swojego byłego marynarza, że komunistyczna partyzantka planuje jego egzekucję jako starego reakcjonisty. Podobnie jak większość abbaziańskich Włochów, Nowotny ucieka do Italii, gdzie umiera w 1960 roku.

Gdyby Nowotny zaryzykował pozostanie w Opatii, doczekałby się w październiku 1946 roku wizyty w kurorcie Josipa Broza-Tito i gości z Polski: Bolesława Bieruta i marszałka Michała Roli-Żymierskiego. Ale nowy titowski świat mało przypomina Belle epoque. Hotel Imperial zostaje przemianowany na hotel Moskwa, a starzy abbazianie wspominają, jak po wojnie partyzanccy komendanci wykuwali sobie z hotelowych pokoi porcelitowe umywalki. Zamiast balów pod gwieździstym adriatyckim niebem lansowano wtedy festiwale muzyki ludowej oraz wczasy dla przodowników pracy i partyzanckich kombatantów. Obaloną przez sztorm figurę Madonny na skałach u wejścia do Abbazii zastąpiono w 1956 roku całkowicie już laicką figurą dziewczynki z mewą. Dopiero w końcu lat 50. przypomniano sobie o zachodnich turystach i ich dewizach. Wybudowano pierwszy po pół wieku nowy hotel Adriatic i zaczęto ostrożnie odkurzać starą legendę kurortu. Opatiję wybrano na festiwal jugosłowiańskiej piosenki. Ale imię cesarza Franciszka Józefa nadmorskiej promenadzie przywrócono dopiero parę lat temu.

[srodtytul]Linia strudla[/srodtytul]

Starzy Chorwaci lubili opowiadać, jak w ostatnich dniach października 1918 roku zrewoltowani żołnierze obwieszali bezpańskie psy austriackimi orderami znalezionymi w opuszczonych sztabach. Wtedy Austro-Węgry wydawały się wszystkim absurdalną starocią, która „rozlazła się jak stare gacie”. A jednak w 1991 roku, gdy z kolei rozpadła się Jugosławia, linia wojny podzieliła dawny kraj Tity na ziemie, które przez wieki podlegały Habsburgom, i te które kiedyś były we władaniu Turcji.

Tak jak Niemcy żartują, że tamtejszą północ i południe dzieli weisswurst-aquator, czyli „równoleżnik białej kiełbasy” – tak w dawnej Jugosławii mówi się o linii strudla i posttureckiej balaklavy.

Ta granica dziś jeszcze bardziej się umacnia. Podzielona na etniczne kantony Bośnia, która pod władzą Wiednia znajdowała się jedynie przez 40 lat – coraz bardziej ciąży ku Serbii i Turcji. Dla odmiany użycie w stosunku do Chorwacji określenia „kraj bałkański” wywołuje w opatijskich kawiarniach nerwowe protesty. Chorwacja, która stara się z całych sił o wejście do Unii, nie chce być uznawana za Bałkany. Pyszni i zasiedziali już w Unii sąsiedzi –Słoweńcy – uwielbiają wytykać Zagrzebiowi –„bałkańską” korupcję w aparacie państwowym czy „typową dla Bałkanów” bezkarność mafii.

Ale to, że Chorwacja to „Mitteleuropa”, a sąsiednia Bośnia jest krajem o coraz silniejszej tożsamości islamskiej, poczuje szybko każdy, kto przekroczy granice i wjedzie do muzułmańskiego Bihacza.

Powrót do Opatii smakuje jak powrót w domowe pielesze.

– Kleines schwarzer? Verlangeter? Melange, Mazagran, Einspaenner? – w cudownie posthabsburskiej kawiarni Wagner w Opatii kelner wypytuje mnie, na jaki rodzaj kawy mam ochotę. Robi to ze swadą godną wiedeńskiej kawiarni Hawelki. Jan Rokita pewnie byłby zachwycony. Jeśli to nie jest wspólnota kulturowa – to co nią jest? Siła posthabsburskiej tradycji podkreśla jedne granice i niweczy znaczenie innych. Powoduje, że po latach murów i kordonów znów jakaś tajemnicza siła sprowadza Polaka do niegdysiejszej „austriackiej Nicei”.

Nadmorski amfiteatr wibruje dźwiękami „Tupanego”. Zespół Zakopower daje z siebie wszystko podczas koncertu wieńczącego dni polsko-chorwackie. Miejsce imprezy nie jest przypadkowe. Opatija – nadmorski kurort niedaleko Rijeki – to najbardziej „polskie” miejsce w Chorwacji. Za czasów Austro-Węgier miejscowość nosiła włoską nazwę Abbazia. Bywali tu Sienkiewicz, Piłsudski, Żeromski, Mościcki, a Stanisław Witkiewicz w pobliskim Lovranie mieszkał przez ostatnie lata życia. Włoską nazwę Abbazia nasi rodacy szybko spolszczyli na Abbacja.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą