Spisek ułanów i samurajów

W Rosji do prac naukowych i podręczników szkolnych powróciły, choć nieco złagodzone, interpretacje stworzone na polecenie Stalina

Aktualizacja: 29.08.2009 17:01 Publikacja: 29.08.2009 15:00

Polska nigdy nie odpowiadała na sugestie Niemiec, by podjąć wspólną akcję przeciw ZSRR. Na zdjęciu m

Polska nigdy nie odpowiadała na sugestie Niemiec, by podjąć wspólną akcję przeciw ZSRR. Na zdjęciu minister Ribbentrop i marszałek Śmigły-Rydz. Warszawa, styczeń 1939 r.

Foto: narodowe archiwum cyfrowe

W czasach sowieckich spojrzenie na politykę zagraniczną ZSRR lat 30. było mało skomplikowane. Jej podstawy wyłożył Józef Stalin poprzez swoich dwóch „uczonych” – profesorów Sztejna i Chwostowa. Ich dzieło ukazało się w 1948 r. pod tytułem „Fałszerze historii”. Wychwalano w nim dalekowzroczność polityki Stalina, który robił wszystko, by wbrew zakusom agresywnego Zachodu ratować egzystencję ZSRR. Zawarrcie układu Ribbentrop-Mołotow opisywane było w kategoriach odsunięcia agresji państw kapitalistycznych na Związek Sowiecki, który, zajmując w 1939 r. „zachodnią Ukrainę i zachodnią Białoruś”, przesuwał granicę o wiele kilometrów. Uczynił tym samym znaczący krok w dziedzinie wzmocnienia potencjału obronnego ZSRR.

Sowieccy uczeni niemal do końca istnienia ZSRR zaprzeczali istnieniu tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow, w którym Hitler i Stalin dzielili się strefami podbojów, mimo że dokument ten został opublikowany na Zachodzie.

W totalitarnym państwie sowieckim mechanizm powszechnego oszustwa działał sprawnie. Prawdziwy przełom nastąpił w chwili upadku ZSRR. Wobec rozpadu systemu kontroli życia publicznego w Rosji na kilka lat zapanowała wolność publikacji. Niektórzy uczeni śmiało mówili o polityce sowieckich podbojów z lat 1939 – 1941 i 1944 – 1945, opisując pakt Ribbentrop-Mołotow jako godzący w suwerenność krajów trzecich i łamiący normy prawa międzynarodowego.

Ale w czasach prezydentury Putina władze wróciły do polityki ograniczania dostępu do archiwów i ręcznego sterowania światem nauki. Wielu historyków odwołało swoje poglądy z czasów rozpadu ZSRR, a kilku innych, wybitnych i niezależnych, jak Siergiej Słucz, jest przez władze marginalizowanych. Do prac naukowych i podręczników szkolnych powróciły (choć nieco złagodzone ideologicznie) interpretacje stworzone na polecenie Stalina w 1948 r., według których podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow ratowało Rosję przed wojną na dwa fronty – z Japonią i Niemcami. Tezy te często głoszą w Rosji ci sami „naukowcy”, którzy, jak W. Sipolis, byli czołowymi propagandystami w czasach ZSRR. Inni autorzy są czasem bardziej oryginalni. O. Wyszliow w 2001 roku napisał: „Wkroczenie oddziałów Armii Czerwonej na wschodnie tereny Polski 17 września 1939 r. (…) nie zostało przeprowadzone w ramach realizacji sowiecko-niemieckich porozumień, ale w celu zapobieżenia okupacji tych terenów przez Niemców”.

Inny historyk, R. Portugalski, w biografii dowódcy z najazdu na Polskę w 1939 r. marszałka Timoszenki (opublikowanej w 2007 r.) napisał, że Armia Czerwona prowadziła działania obronne. „Dywizje Wehrmachtu zbliżały się do granic ZSRR. Konieczne było podjęcie stosownych kroków, żeby zapewnić bezpieczeństwo kraju w trudnych do przewidzenia zwrotach w polityce światowej”. Najciekawszym wykładem historii polskiej dyplomacji lat 30. jest jednak książka Stanisława Morozowa „Stosunki polsko-czechosłowackie w latach 1933 – 1939” (z 2004 r.). Jej treść odzwierciedla główne tezy obowiązujące dziś w rosyjskiej historiografii. Polska jest przedstawiana jako dziwne, ekstrawaganckie państewko, w którym rządzili oderwani od narodu biurokraci i arystokraci. To właśnie oni, rozmaici hrabiowie Szembekowie i książęta Sapiehowie, patrzyli na świat w kategoriach XVIII wieku i powodowali, że Polska nijak nie pasowała do nowoczesnej Europy. Jej archaiczna struktura i istota sprawiały, że

II Rzeczpospolita prowadziła politykę awanturniczą i, chcąc zbudować Polskę „od morza do morza”, wspólnie z Japonią szykowała się do najazdu na ZSRR. W związku z tym jednym z najważniejszych problemów, przed jakimi miała stanąć sowiecka polityka zagraniczna w drugiej połowie lat 30., była konieczność szukania sojuszników przed zagrożeniem ze strony osi Warszawa – Tokio. Jeśli więc dziś Polska ma jakieś pretensje o układ Ribbentrop-Mołotow – dokończmy zdanie za Morozowa – to niech je ma do siebie. Nie trzeba się było wybierać na Moskwę z japońskimi samurajami.

[srodtytul]Protokół, którego nie było[/srodtytul]

Rosyjski film „Sekrety tajnych protokołów”, który kilka dni temu wzbudził w Polsce tak żywe reakcje, nie jest dla Rosji czymś wyjątkowym. Wręcz przeciwnie – dobrze ukazuje współczesne kanony interpretacji polityki zagranicznej ZSRR wobec państw nadbałtyckich i Europy Wschodniej. Obraz powtarza wiele tez pracy Morozowa i podobnych publikacji. W filmie i w rzeczonej książce sporo miejsca poświęcono kwestii rzekomego tajnego protokołu do niemiecko-polskiego paktu o nieagresji, który miał zostać zawarty w lutym 1934 r. Dokument ten został 18 kwietnia 1935 r. opublikowany w jednej z paryskich gazet, a dwa dni później przedrukowały go „Prawda” i „Izwiestia”. Protokół ma przedstawiać II Rzeczpospolitą jako kraj połączony ścisłym sojuszem z Hitlerem i planujący agresję na państwa nadbałtyckie i ZSRR.

Ale ze wspomnianym protokołem jest istotny problem: jego oryginału nie odnaleziono i nigdy nie upubliczniono, w przeciwieństwie do tajnego protokołu paktu Ribbentrop-Mołotow. Dokument ten bowiem nigdy nie istniał, a to, co opublikowano we francuskiej i sowieckiej prasie, było fałszywką. W Polsce o jej autorstwo zawsze podejrzewano ZSRR, ale brakowało dowodów. Morozow twierdzi jednak, że autentyczność tego dokumentu jest tak oczywista, iż nie trzeba jej nawet dowodzić: „o istnieniu tajnych artykułów polsko-niemieckiej deklaracji dostatecznie dużo mówiło się w prasie i w rozmowach pomiędzy politykami”.

Rosjanie mają też inny argument na istnienie owego tajnego protokołu. Twierdzą, że minister Józef Beck nigdy nie zaprzeczył jego autentyczności. Sęk w tym, że zaprzeczał wielokrotnie, choć w rozmowie z sowieckimi dyplomatami uczynił to ze zrozumiałą – w tym wypadku – ironią, której nie pojęły rosyjska dyplomacja oraz historiografia.

Mimo dość oczywistego faktu, że mamy do czynienia z fałszywką, „tajny protokół polsko-niemiecki z 25 lutego 1934 r.” jest traktowany jako kamień węgielny polskiej polityki wobec sąsiadów.

Najciekawsze jest to, że w książce Morozowa znajduje się klucz do zagadki, skąd się wzięła we francuskiej prasie treść rzekomego tajnego protokołu. Niedyskrecja Morozowa korzystającego z dokumentów sowieckiego wywiadu jest bardzo znacząca. Pisze on to, co od dawna podejrzewali Polacy: za całą sprawą „tajnego protokołu” stała oczywiście Moskwa – „Stalin postanowił odkryć nieco przed Francuzami rąbka tajemnicy i zagadkowości okrywającej polską politykę zagraniczną. (…) W tym celu zostały wykorzystane możliwości sowieckiej rezydentury we Francji. W sobotę 20 kwietnia 1935 r., w dzień urodzin Hitlera, na pierwszej stronie centralnych gazet sowieckich „Prawda” i „Izwiestia” został zamieszczony przedruk z francuskiej gazety (…) z 18 kwietnia (...) tekstu tajnego polsko-niemieckiego porozumienia zawartego 25 lutego 1934 r.”.

[srodtytul]Służby specjalne w akcji[/srodtytul]

Kilka dni temu, tuż po emisji filmu „Sekrety tajnych protokołów”, w Moskwie ogłoszono, że Służba Wywiadu Rosji opublikuje tom dokumentów dotyczących polskiej polityki drugiej połowy lat 30. Sensacyjna informacja głosiła, że cała sprawa będzie dla nas kompromitująca. Przez ostatnich kilkanaście lat zarówno Federalna Służba Bezpieczeństwa (dawniej KGB), jak i Służba Wywiadu Rosji (dawniej Zarząd I Wywiadowczy KGB) wydały wiele interesujących źródeł i monografii. Można w nich znaleźć sporo ważkich informacji, najczęściej między wierszami, ale ich generalny wydźwięk jest niemal tożsamy z tym, co pisano w czasach ZSRR.

W jednej z czołowych prac historyków z Rosyjskiej Akademii Nauk na temat stalinizacji Europy Wschodniej z opisu genezy zamordowania setek tysięcy ludzi i represjonowania dalszych milionów osób usunięto dawny termin: „zwalczanie reakcji”. Użyto nowych: „otworzenie możliwości awansu” i „przyspieszenie społecznej cyrkulacji”.

Takie słowne gry są jednak obce rosyjskim „czekistom”. Krwawe pacyfikacje, represje stosowane przez NKWD w latach 1944 – 1945 w Polsce czy Estonii nie są, jak u „cywilów”, żadnym „przywracaniem stabilizacji”. Pisze się wprost o „zwalczaniu faszystów i hitlerowskich agentów”. Takie przykłady można mnożyć. W jednej z nowszych edycji dokumentów NKWD (z 2003 r.) w przypisie zaprezentowano zwięzłą wizję stosunków polsko-sowieckich w czasie

II wojny światowej. Wygląda ona całkiem inaczej niż interpretacja polska, w której na przykład sprawę zerwania przez Moskwę stosunków polsko-sowieckich w 1943 r. łączy się z ujawnieniem zbrodni w Katyniu. W historii a la FSB Katyń nie istnieje, natomiast rząd polski na wychodźstwie i jego agendy na terenie ZSRR są po prostu hitlerowską agenturą: „Po podbiciu Polski niemiecki wywiad, wykorzystując archiwa wywiadu i kontrwywiadu burżuazyjnej Polski, zatrudnił polskich wywiadowców i agentów do zbierania danych wywiadowczych o Związku Sowieckim, przesyłając ich do nas legalnymi kanałami, włączając ich w skład przedstawicielstw wojskowych i dyplomatycznych. 25 kwietnia Rząd Radziecki zerwał stosunki z emigracyjnym rządem polskim za dokonanie szeregu kroków wrogich wobec ZSRR”.

Nie inaczej rosyjskie służby opisują lata 30. Polskie władze, elity polityczne czy wojsko definiuje się często jednym uniwersalnym terminem: „białopolacy”. Samo istnienie II Rzeczypospolitej traktowane jest jako przejaw szeroko rozgałęzionego antysowieckiego spisku.

[srodtytul]Polska do Bajkału[/srodtytul]

Po nowym wydawnictwie Służby Wywiadu Rosji, które ma jakoby skompromitować politykę polską drugiej połowy lat 30., nie należy się spodziewać niczego nowego. Specyfika dokumentów wychodzących z sowieckich kancelarii partyjnych i państwowych jest polskim historykom doskonale znana. Wiele z nich ma słaby kontakt z rzeczywistością, znacznie lepiej ilustrując schematy myślowe oraz obsesje sowieckich dyplomatów i funkcjonariuszy wywiadu OGPU/NKWD. Wiele innych dokumentów ma charakter życzeniowy lub wręcz propagandowy. Dominuje w nich przeświadczenie o nieustannym okrążeniu ZSRR przez kapitalistyczny Zachód. Pełno tu doniesień o przygotowaniach Polski do najazdu na Sowiety razem z Niemcami albo „japońskimi militarystami”.

Rosjanie mogliby opublikować wiele cennych dokumentów dotyczących wspólnej, czasem bardzo skomplikowanej i drażliwej, historii. Ale nic takiego nie nastąpi, bo dla rządzących w Rosji prawda jest sprzeczna z racją stanu. Będzie więc propagandowy gniot na miarę głównego nurtu rosyjskiej historiografii i „Sekretów tajnych protokołów”. Będą więc tajne porozumienia polsko-niemieckie, przygotowania do ataku na ZSRR i plany ustanowienia polskiej granicy mniej więcej w okolicy Bajkału.

Znacznie ciekawsze będzie to, jak na tę publikację zareaguje polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które wobec ostatniej ofensywy historycznej Rosji tradycyjnie już milczy. Co teraz powie Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, którego szef nierozważnie zgodził się wystąpić w filmie „Sekrety tajnych protokołów”.

Sytuacja nie nastraja optymistycznie, bo różnica między polityką rosyjską a polityką polską wydaje się ogromna. Aparat państwowy i służby specjalne Rosji starają się wszelkimi metodami, nie unikając kłamstw, realizować rosyjską rację stanu. W Polsce nie ma komu dbać o właściwe przedstawianie polskich racji na podstawie wyników badań naukowych. Uwaga rządzących skupiona jest głównie na niszczeniu publicznej telewizji, która mogłaby być ważnym elementem kształtowania wiedzy historycznej społeczeństwa, a także na ograniczaniu nauki historii w szkole, co oznacza rugowanie jej ze świadomości przyszłych pokoleń Polaków.

[i]Autor pracuje w IPN. Artykuł jest wyrazem jego osobistych poglądów[/i]

W czasach sowieckich spojrzenie na politykę zagraniczną ZSRR lat 30. było mało skomplikowane. Jej podstawy wyłożył Józef Stalin poprzez swoich dwóch „uczonych” – profesorów Sztejna i Chwostowa. Ich dzieło ukazało się w 1948 r. pod tytułem „Fałszerze historii”. Wychwalano w nim dalekowzroczność polityki Stalina, który robił wszystko, by wbrew zakusom agresywnego Zachodu ratować egzystencję ZSRR. Zawarrcie układu Ribbentrop-Mołotow opisywane było w kategoriach odsunięcia agresji państw kapitalistycznych na Związek Sowiecki, który, zajmując w 1939 r. „zachodnią Ukrainę i zachodnią Białoruś”, przesuwał granicę o wiele kilometrów. Uczynił tym samym znaczący krok w dziedzinie wzmocnienia potencjału obronnego ZSRR.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy