Najboleśniej przeżył czas upadku nadziei Przemek. Młodzi demokraci przegrali. SD nie chciało mieć z nimi nic wspólnego. Nie dostali pozwolenia na rejestrację. Mogło działać wyłącznie zrzeszenie młodzieży o charakterze socjalistycznym. Przyczółek rządzącej partii, hodowla narybku.
Przemek z rzadka pokazywał się na uczelni. Konspirował z garstką swoich najbardziej zdeterminowanych zwolenników. Wkrótce doszła wiadomość o jego aresztowaniu. Rozpoczął typowe życie opozycjonisty w komunizmie. Jeden z pierwszych więźniów politycznych po Październiku. Spiskował uparcie. Schudł niby szczapa, sczerniał, oczy płonęły mu nadal tym samym ogniem. Topniała jego konspiracyjna grupa. Na domiar wszystkiego zalęgli się w niej kapusie. Najzwyczajniej co słabsi łamali się, tracili wiarę. Doszło do dużej wsypy i odpowiednio nagłośnionego przez propagandę procesu.
Lata więzienne wydłużyły się znacznie. Mokotów, Wronki, Strzelce Opolskie. Polska więzienna. Kraty, karcery, izolatki, apele, klawisze; wolność widziana z okienka celi. Zdobył autorytet wśród kryminalnej chewry. Ceniony za twardą odporność wobec szykan więziennego naczalstwa. Opowiadał, jak w marcu 1968 roku podczas kampanii antysemickiej odwiedzili go w więzieniu ubecy z ministerstwa i proponowali wolność w zamian za aktywny udział w niechęci do żydokomuny, jak to przed wojną endecy przezwali komunistów. – Panie Przemku – kusili – oczyszczamy ojczyznę!
Popatrzył na nich z obrzydzeniem i plunął im pod nogi.
Los obchodził się z Przemkiem okrutnie. Doświadczył wielu ciężkich prób. Po zakończeniu kolejnej odsiadki przyjechali do niego pod więzienie przyjaciele. Wieźli go samochodem do Warszawy. W drodze do wolności nastąpił wypadek. Rozbite auto, wszyscy poranieni. Katastrofa najbardziej dotknęła Przemka. Operacja, długa rehabilitacja. Rok bez mała spędził w szpitalach, sanatoriach. W efekcie pozostało trwałe kalectwo; niedowład jednej nogi, inne niedomogi. Nie poddał się jednak. Miał naturę społecznika. Zajął się pracą wśród dzieci ulicy swojego blokowiska. Stworzył drużynę dziewcząt i chłopców. Otworzył im lepsze, jaśniejsze perspektywy. Inicjatywa chwyciła. Powstały kolejne drużyny w dzielnicy. Ogarnęła go wizja ogólnopolskiej akcji. Widział drużyny już wszędzie. Coś sensownego dla przeciwstawienia się czyhającym zewsząd narkotykom, bandyckim gangom, demoralizacji.
Schorowany, kulawy Przemek rozprawia o tym z entuzjazmem. Jego gorączka ciągle nie wygasa. Zachował dobrą pamięć Jacka Kuronia jako uczciwego przeciwnika, choć krańcowo odmiennego światopoglądem. Kuroń tak samo jak on płacił za swoje przekonania wysoką cenę latami tiurmy.