Rozmowa z szefem amerykańskiego oddziału telewizji al Dżazira

Z dr. Abderrahimem Foukarą,szefem amerykańskiego oddziału telewizji al Dżazira, rozmawia Jacek Przybylski

Publikacja: 12.02.2011 00:01

Protestujący na placu Tahrir w Kairze

Protestujący na placu Tahrir w Kairze

Foto: AFP

[b]Rz: Jedną z osób mobilizujących ostatnio demonstrantów w Egipcie jest Wale Ghonim z miejscowego oddziału Google’a. Jak istotne podczas ostatnich rewolucji były serwisy społecznościowe? I na czym polegał efekt al Dżaziry, o którym mówią teraz eksperci?[/b]

[b]Dr. Abderrahim Foukara:[/b] Nowe media odegrały bardzo ważną rolę zarówno w Egipcie, jak i w Tunezji. Dawały między innymi wiedzę o tym, co się tam rzeczywiście dzieje. Wykorzystanie tych informacji przez al Dżazirę sprawiło zaś, że obraz sytuacji błyskawicznie trafiał do ogromnej rzeszy ludzi.

[b]Al Dżazira miała swój udział we wznieceniu tych rewolucji?[/b]

Udostępniała wiadomości o tym, co się dzieje w Tunezji i Egipcie, na globalną skalę. Mówimy przecież o kanałach w języku arabskim i angielskim. Medium o tak wielkiej widowni wszyscy próbują wykorzystać do szerzenia swoich poglądów.

Nasza stacja stała się więc platformą dla najróżniejszych graczy i w Tunezji, jak i w Egipcie, dając im możliwość interakcji zarówno ze sobą, i ze światem zewnętrznym.

[b]Byliście szybsi od innych globalnych telewizji. Skąd wiedzieliście, że lada moment wybuchną rewolucje w Tunezji i w Egipcie?[/b]

Od początku istnienia al Dżaziry jej mocną stroną jest fakt, że trzyma rękę na politycznym pulsie regionu. Gdy rozpoczynały się protesty w Tunezji, amerykańskie media przykładały do nich bardzo, bardzo nikłą wagę. Tymczasem al Dżazira miała tam wiele ekip już kilka tygodni przed tym, gdy prezydent uciekł z kraju. Spodziewaliśmy się, że po Tunezji rewolucja przeniesie się w inne części świata arabskiego. Czuliśmy, że następny może być Egipt. Po pierwsze ze względu na podobieństwa polityczne między tymi krajami. Po drugie dlatego, że zawsze był on kluczowym krajem w regionie. Egiptowi bacznie przyglądały się więc wszystkie arabskie media.

[b]Jak to możliwe, że arabscy dziennikarze przewidzieli, gdzie wybuchnie następna rewolucja, a przegapił to amerykański wywiad? Barack Obama wydawał się kompletnie zaskoczony wydarzeniami w Egipcie.[/b]

Nie wiem, jakie informacje miał amerykański wywiad. Moment, w którym doszło do protestów w Egipcie, zaskoczył jednak z pewnością wiele osób, nawet niektóre ze świata arabskiego. Pamiętam, że gdy coraz głośniej zaczęto mówić, że Egipt będzie następny, tamtejszy szef dyplomacji powiedział, że to nonsens. Jak się okazało, nie było to takie niedorzeczne.

[b]Egipcjanie odrzucili plan stopniowego przekazywania władzy ogłoszony przez Mubaraka, a w połowie tygodnia protestowali już przed parlamentem i pałacem prezydenckim. Czego spodziewacie się teraz? Jak długo to jeszcze potrwa?[/b]

Tego nikt nie wie. Pewne jest jedno: Egipt już nigdy nie będzie krajem, jakim był jeszcze miesiąc temu. Protestujący to młodzi ludzie, którzy instynktownie czują, jak się rozgrywa politykę. Jednego dnia rząd idzie więc na ustępstwa i ma nadzieję na to, że demonstranci rozejdą się do domów, a następnego tłum protestujących jest jeszcze większy, aby pokazać, że nigdzie się nie ruszą, dopóki Mubarak nie zrezygnuje.

Ostateczny wynik tego starcia zależy od dwóch graczy: demonstrantów i armii. Fakt, że protestujący zajęli już miejsca przed kluczowymi rządowymi budynkami, oznacza, że nadchodzi czas na decyzję armii. Albo zdławi protesty – na co na razie nic nie wskazuje – albo wywrze presję na prezydenta Mubaraka, by zrezygnował z urzędu.

[b]Dlaczego Mubarakowi tak trudno jest odejść?[/b]

Podczas pierwszego przemówienia po wybuchu protestów Mubarak podkreślił, że jest Egipcjaninem, urodził się w Egipcie i w Egipcie chce umrzeć. To pierwszy powód.

Drugi jest taki, że on ciągle ma nadzieję, że wyjdzie zwycięsko z tej sytuacji.

Nie wiemy, do jakiego stopnia armia rzeczywiście chce jego odejścia.

Ani na ile może on liczyć na poparcie kluczowych zagranicznych potęg.

Na pewno Izrael nie chce, aby Mubarak odchodził. Również Stany Zjednoczone nie wystąpiły z jednoznacznym apelem domagającym się jego rezygnacji.

Poza tym ten człowiek rządził państwem przez 30 lat i swój system rządów utożsamia z samym Egiptem.

[b]Zgubiła go zbytnia wiara w swoją władzę?[/b]

Rządzący przeważnie są pewni siebie, swojej pozycji i przyszłości.

W świecie arabskim krąży teraz taki żart. Doradca prezydenta Mubaraka podchodzi do niego i mówi: „Panie prezydencie, ludzie domagają się mowy pożegnalnej”. Na co on odpowiada: „Mowy pożegnalnej? A gdzie oni się wybierają?”.

Taka jest specyfika władzy – z jednej strony uzależnia, z drugiej zaślepia i uniemożliwia dostrzeżenie faktu, że ludzie chcą już innego przywódcy. Prezydent Mubarak nie różni się pod tym względem od innych przywódców: czy to dyktatorów, czy liderów państw demokratycznych.

[b]Egipscy opozycjoniści będą potrafili dojść do porozumienia w jakiejkolwiek innej sprawie poza tym, że Mubarak musi odejść?[/b]

Nie mają wyboru. Jeśli nie stworzą wspólnego rządu, który przywróci spokój w kraju, to konsekwencje ich klęski mogą być bardzo poważne. Oczywiście, obecne władze zapewniają, że protestujący nie będą pociągnięci do odpowiedzialności karnej, ale przykład takich państw jak Białoruś pokazuje, że represje, jakie dotykają opozycjonistów, którzy próbowali obalić rząd, bywają okrutne.

Rewolucja w Egipcie jest niesamowita, bo jest pokojowa. Wszyscy mają jednak świadomość, że nadal istnieje ryzyko przemocy, starć z armią i chaosu. Jeśli jednak na ulicach wciąż będą demonstrować takie tłumy, a protestujący będą mówić o celach, które chcą osiągnąć, to mają szansę na sukces. Może im w tym też pomóc społeczność międzynarodowa, a zwłaszcza Amerykanie.

Idealny scenariusz polegałby na wypracowaniu rozwiązania satysfakcjonującego i Egipcjan, i państwa takie jak Stany Zjednoczone, które mogłyby zachować strategiczne interesy w regionie.

[b]Niektórzy analitycy mówią już jednak o „postamerykańskiej erze na Bliskim Wschodzie”.[/b]

Gdy wybuchła rewolucja w Tunezji, nietypowe było to, że nie wykrzykiwano haseł dotyczących Ameryki czy Izraela. Protestujący skupiali się na żądaniach wolności i poprawy warunków życia. To zjawisko obserwowaliśmy też w Egipcie. Jednocześnie wielu Egipcjan uważa, że Amerykanie nie okazują im wystarczającego wsparcia i w ciągu ostatnich dni coraz częściej słyszeliśmy krytyczne hasła pod adresem USA. A to nie jest dobry znak dla Ameryki.

Ostatnie komunikaty rzecznika Białego Domu pokazują, iż administracja Baracka Obamy bardzo poważnie traktuje ryzyko zmniejszenia amerykańskich wpływów w regionie. Mówi więc demonstrantom: słyszymy wasze żądania i mimo że nie apelujemy do Mubaraka, by natychmiast ustąpił, to jesteśmy po waszej stronie. Wydaje mi się, że prezydent Obama nadal ma nadzieję na pozytywne zakończenie obecnej sytuacji zarówno dla Egipcjan, jak i dla amerykańskich interesów.

[b]Wielu Egipcjan narzeka na amerykańską hipokryzję. Niektórzy mówią o zdradzie. Obama zdoła zmienić te nastroje?[/b]

Na pewno będzie to wymagało dużo czasu i wysiłku. Stany Zjednoczone miały przecież złą prasę w regionie długo przed wybuchem protestów w Egipcie. Obecne wydarzenia mogą zaś jeszcze bardziej pogorszyć pozycję Ameryki. Właśnie dlatego ekipa Obamy wykonuje ten trudny dyplomatyczny taniec, starając się dać do zrozumienia, że Ameryka nie zostawia demonstrantów samym sobie i nie porzuca wartości, które tak głośno głosi, takich jak wolność i demokracja.

Jeśli w Egipcie wszystko skończy się dobrze, a Egipcjanie uznają, że Stany Zjednoczone odegrały w tym pozytywnym zakończeniu jakąś rolę, to powstanie platforma do porozumienia. Większość demonstrantów to bowiem młodzi ludzie, którzy marzą o przyszłości, a dobra przyszłość w umysłach wielu Arabów i muzułmanów mimo wszystko nadal kojarzy się z Ameryką.

[b]Czy obecna rewolucyjna fala może zmienić Bliski Wschód, tak jak 20 lat temu zmieniła kraje byłego bloku komunistycznego?[/b]

Świat arabski to nie Europa Wschodnia. Rządy komunistyczne były wrogie Amerykanom, a wielu przywódców świata arabskiego to przecież przyjaciele USA.

Nie jestem więc pewny, czy efekt domina na Bliskim Wschodzie jest rzeczywiście nieunikniony.

Jeżeli rewolucja w Egipcie się powiedzie, to rządy w regionie będą musiały jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, jak daleko idące reformy mogą przeprowadzić.

W przeciwnym razie wiele z nich będzie narażonych na presję ze strony protestujących. Jeśli egipscy rewolucjoniści przegrają, to sytuacja na Bliskim Wschodzie stanie się bardzo niestabilna. Dlatego – jak sądzę – Amerykanie starają się, by rewolucja w Egipcie zakończyła się sukcesem.

[b]Który kraj jest następny na pańskiej rewolucyjnej liście?[/b]

To trudne pytanie. Już teraz obserwujemy poruszenie wśród ludzi w Jordanii, Jemenie, Libii, do pewnego stopnia w Syrii, a nawet w Iraku. Nie ma jednak znaczenia, które państwo będzie następne. Najważniejsze jest to, by egipska lekcja została dobrze zrozumiana i by nie zamieniono dyktatorów na niestabilność i chaos w regionie.

[ramka]Dr Abderrahim Foukara jest szefem waszyngtońskiego oddziału telewizji al Dżazira. Do stacji przeszedł w 2002 roku. Wcześniej pracował m.in. dla telewizji BBC.[/ramka]

[b]Rz: Jedną z osób mobilizujących ostatnio demonstrantów w Egipcie jest Wale Ghonim z miejscowego oddziału Google’a. Jak istotne podczas ostatnich rewolucji były serwisy społecznościowe? I na czym polegał efekt al Dżaziry, o którym mówią teraz eksperci?[/b]

[b]Dr. Abderrahim Foukara:[/b] Nowe media odegrały bardzo ważną rolę zarówno w Egipcie, jak i w Tunezji. Dawały między innymi wiedzę o tym, co się tam rzeczywiście dzieje. Wykorzystanie tych informacji przez al Dżazirę sprawiło zaś, że obraz sytuacji błyskawicznie trafiał do ogromnej rzeszy ludzi.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Kryzys demograficzny, jakiego nie było. Dlaczego Europa jest skazana na wyludnienie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Agnieszka Fihel: Migracja nie załata nam dziury w demografii
Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał